881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Pewnego dnia uczeń Kon­fucjusza, Zi Gong, zmęczony nauką zwrócił się do mistrza tymi słowami:
– Chciałbym chwilę odpocząć.
– Za życia nie ma odpoczynku – rzekł Konfu­cjusz.
– Więc i dla mnie go nie ma? – zapytał Zi Gong.
– Jest, lecz tylko tam: popatrz na kurhany, wznie­sienia, kopce, nasypy i naczynia, a zobaczysz jego kształt. Wtedy pojmiesz, gdzie jest odpoczynek.
– Ach, śmierć! – westchnął Zi Gong. – Człowiek szlachetny znajduje w niej wytchnienie, człowiek podły zaś ugina się pod jej ciężarem.
– Uczniu mój! – powiedział Konfucjusz. – Za­tem już ją rozumiesz.

Wszyscy ludzie znają radość życia, lecz nie znają trudów życia. Znają troski sta­rości, lecz nie znają spokoju starości. Znają udrękę śmierci, lecz nie znają wytchnienia śmierci. Yanzi rzekł: „Ach, wspaniała była śmierć u starożytnych! Ludzie dobrzy znajdowali w niej wytchnienie, źli uginali się pod jej ciężarem”. Śmierć oznaczała pew­nego rodzaju powrót. Starożytni nazywali zmarłego powracającym, a ludzi żywych podróżującymi – mówi przypowieść. Ten, kto podróżując, zapomniał o powrocie, jest człowiekiem bez domu, błądzącym po drogach świata. Gdy człowiek porzuci dom, za­czyna błądzić. Gdy cały świat porzuca dom, nikt już nie wie, że to błąd. Jakim człowiekiem byłby ktoś, kto zostawia rodzinne strony, opuszcza bliskich, nie dba o ich byt, włóczy się po świecie i nie wraca? Ludzie nazwaliby go szalonym, niespokojnym du­chem. Jakim człowiekiem byłby ktoś inny, kto sku­pia się tylko na samym sobie, dumny jest ze swo­ich umiejętności, zabiega o własną sławę, jest przez wszystkich chwalony, a nadal nie zna siebie? Świat nazwałby go roztropnym i mądrym. Jednak tak sa­mo błądzą. A świat pochwala drugiego, pierwszego zaś gani. Tylko święty mąż rozumie, co należy po­chwalić, a co ganić.

Modlitwa różańcowa jest szkołą mądrości życia. Nie wyłącznie modlitwą, ale również szkołą. Po­przez wspominanie Chrystusa z Maryją uczy modlą­cego się spoglądać na wszystko, co przeżywa i co go otacza, z właściwej perspektywy. Każe spoglądać na wszystko i oceniać ewentualne znaczenie z perspektywy obecności Boga. W modlitwie różańcowej wspominanie wydarzeń z życia Jezusa czy Maryi, nie jest prostym jedynie przypominaniem sobie te­go, co było, ale innym sposobem zdobywania mą­drości. Nie chodzi bowiem o przywoływanie na pamięć informacji, ale o to, by pozwolić Bogu „mó­wić” (RVM 30) i przypominać sobie to, co dla nas już uczynił i nadal czyni. Jest to droga do mądrości. Nie powinno to dziwić, skoro mechanizm ten zna­ny był już myśli starożytnej. W dialogu, który nosi tytuł Menon, Platon dzielił się ważnym również dla nas spostrzeżeniem:

„Skoro więc dusza jest nieśmiertelna i nie raz jeden się rodzi, i już widziała to, co tu, i to, co w Hade­sie, to nie ma takich rzeczy, których by nie umiała. Tak że nic dziwnego, że i o dzielności, i o innych rzeczach przypomnieć sobie potrafi to, co przecież przedtem widziała. A że jest całej przyrodzie po­krewna i wyuczyła się wszystkiego, więc nic nie przeszkadza, żeby przypomniawszy sobie jeden jakiś szczegół – a to ludzie nazywają uczeniem się – wszystko inne człowiek sam odnajdywał, jeżeli się trafi mężny, a nie zmęczy się i nie upadnie, szu­kając. Przecież szukanie i uczenie się to w ogóle jest przypominanie sobie” (DialogiMenon, 81c).

Grecki filozof mówi, że wspominanie jest ważne, wręcz nieodzowne dla mądrości. Nie sposób obejść się bez niego, chcąc dobrze przeżyć swoje życie i umieć dawać mądre rady innym. Tak samo jest również w życiu wierzących. Oni również muszą zwracać się do wspomnień, czyli źródeł swojej wia­ry, aby nie zapomnieć, kim jest ich Bóg, co dla nich uczynił, w jaki sposób pozostaje obecny w ich życiu, jaką daje im siłę do życia i w jaki sposób pomaga im oceniać to, co ich spotyka.

Mówi się, że pamięć jest niczym nóż i może zabić, lecz w równym stopniu jest ona siłą, która ożywia. Pamięć niesie w sobie siłę, która jest zdol­na życie przywrócić lub zatracić, nadać mu nowy, nieznany dotąd kierunek, nową dynamikę i radość czy odwrotnie, zdolna zniechęcić do podejmowania wysiłków, ponieważ dotychczasowe były nieudane. Dobre wspomnienia ożywiają życie. Pamięć o tym, co było piękne, o miłości otrzymanej od innych i ich hojności, raduje serce. Z kolei wspomnienia złe z ży­cia wycofują. W tajemnicach różańcowych pamięć modlącego buduje się dobrocią i bliskością Boga. Przypomina on sobie, co Bóg dla niego już uczynił i co czyni nadal. Chodzi tu o rozumienie pamięci w jej biblijnym znaczeniu, gdzie pamięć (zakar) jest równoczesną realizacją dzieł „dokonanych przez Bo­ga w historii zbawienia” (RVM 13). W takiej sytuacji modlitwa jest innym sposobem przypominania sobie przeszłości. Lecz nie chodzi bynajmniej, że modlący się przypomina sobie własne zdrady i słabości, swo­je potknięcia w wierze i miłości, osobiste niepowodzenia czy trudności, których jest wiele. Przeciwnie, chodzi o ożywianie pamięci o tym, co Bóg dokonał dla niego (nas), jak jest wielki i dobry.

Kiedy ktoś skupia się wyłącznie na swoich trud­nościach, ryzykuje, że przybiorą one monstrualne wręcz rozmiary. Gdy jednak koncentruje się na wielkich dziełach Boga, wówczas sam staje się wielki. Wypełnia się dobrocią i miłością Boga. Kie­dy modlący się przypomina sobie ofiarę Jezusa zło­żoną dla jego zbawienia, odkrywa powagę życia codziennego, znaczenie spraw pozornie drobnych i prozaicznych. Gdy rozważa tajemnicę różańcową, w której Chrystus przyjmuje chrzest, on przyjmuje go również i ożywia w sobie gorliwość chrześcijań­ską. Kiedy rozważa cud w Kanie, jest również gotów prosić o niego, aby jego życie uległo zmianie i stało się lepsze, niczym nowe wino w Kanie. Kiedy zaś rozważa dźwiganie krzyża przez Jezusa, prosi Go o siłę do dźwigania swoich obowiązków, do życia swoim powołaniem, do nie poddawania się w chwi­lach trudności. Dusza modląca się zdaje sobie spra­wę, że tylko pamięć o tym, czego dokonał Chrystus, jest dla niej siłą do dobrego życia. Wspomina więc Je­go przepowiadanie i czyny, a staje się gorliwym ich słuchaczem, wprowadzając w swoje życie ich treści. Pozwala, aby Boże słowo wpadało w jego duszę, ni­czym ziarno w żyzną ziemię, wzrastając i przyno­sząc obfity owoc.

 

Zdzisław Józef Kijas OFMConv