Pewnego dnia uczeń Konfucjusza, Zi Gong, zmęczony nauką zwrócił się do mistrza tymi słowami:
– Chciałbym chwilę odpocząć.
– Za życia nie ma odpoczynku – rzekł Konfucjusz.
– Więc i dla mnie go nie ma? – zapytał Zi Gong.
– Jest, lecz tylko tam: popatrz na kurhany, wzniesienia, kopce, nasypy i naczynia, a zobaczysz jego kształt. Wtedy pojmiesz, gdzie jest odpoczynek.
– Ach, śmierć! – westchnął Zi Gong. – Człowiek szlachetny znajduje w niej wytchnienie, człowiek podły zaś ugina się pod jej ciężarem.
– Uczniu mój! – powiedział Konfucjusz. – Zatem już ją rozumiesz.
Wszyscy ludzie znają radość życia, lecz nie znają trudów życia. Znają troski starości, lecz nie znają spokoju starości. Znają udrękę śmierci, lecz nie znają wytchnienia śmierci. Yanzi rzekł: „Ach, wspaniała była śmierć u starożytnych! Ludzie dobrzy znajdowali w niej wytchnienie, źli uginali się pod jej ciężarem”. Śmierć oznaczała pewnego rodzaju powrót. Starożytni nazywali zmarłego powracającym, a ludzi żywych podróżującymi – mówi przypowieść. Ten, kto podróżując, zapomniał o powrocie, jest człowiekiem bez domu, błądzącym po drogach świata. Gdy człowiek porzuci dom, zaczyna błądzić. Gdy cały świat porzuca dom, nikt już nie wie, że to błąd. Jakim człowiekiem byłby ktoś, kto zostawia rodzinne strony, opuszcza bliskich, nie dba o ich byt, włóczy się po świecie i nie wraca? Ludzie nazwaliby go szalonym, niespokojnym duchem. Jakim człowiekiem byłby ktoś inny, kto skupia się tylko na samym sobie, dumny jest ze swoich umiejętności, zabiega o własną sławę, jest przez wszystkich chwalony, a nadal nie zna siebie? Świat nazwałby go roztropnym i mądrym. Jednak tak samo błądzą. A świat pochwala drugiego, pierwszego zaś gani. Tylko święty mąż rozumie, co należy pochwalić, a co ganić.
Modlitwa różańcowa jest szkołą mądrości życia. Nie wyłącznie modlitwą, ale również szkołą. Poprzez wspominanie Chrystusa z Maryją uczy modlącego się spoglądać na wszystko, co przeżywa i co go otacza, z właściwej perspektywy. Każe spoglądać na wszystko i oceniać ewentualne znaczenie z perspektywy obecności Boga. W modlitwie różańcowej wspominanie wydarzeń z życia Jezusa czy Maryi, nie jest prostym jedynie przypominaniem sobie tego, co było, ale innym sposobem zdobywania mądrości. Nie chodzi bowiem o przywoływanie na pamięć informacji, ale o to, by pozwolić Bogu „mówić” (RVM 30) i przypominać sobie to, co dla nas już uczynił i nadal czyni. Jest to droga do mądrości. Nie powinno to dziwić, skoro mechanizm ten znany był już myśli starożytnej. W dialogu, który nosi tytuł Menon, Platon dzielił się ważnym również dla nas spostrzeżeniem:
„Skoro więc dusza jest nieśmiertelna i nie raz jeden się rodzi, i już widziała to, co tu, i to, co w Hadesie, to nie ma takich rzeczy, których by nie umiała. Tak że nic dziwnego, że i o dzielności, i o innych rzeczach przypomnieć sobie potrafi to, co przecież przedtem widziała. A że jest całej przyrodzie pokrewna i wyuczyła się wszystkiego, więc nic nie przeszkadza, żeby przypomniawszy sobie jeden jakiś szczegół – a to ludzie nazywają uczeniem się – wszystko inne człowiek sam odnajdywał, jeżeli się trafi mężny, a nie zmęczy się i nie upadnie, szukając. Przecież szukanie i uczenie się to w ogóle jest przypominanie sobie” (Dialogi, Menon, 81c).
Grecki filozof mówi, że wspominanie jest ważne, wręcz nieodzowne dla mądrości. Nie sposób obejść się bez niego, chcąc dobrze przeżyć swoje życie i umieć dawać mądre rady innym. Tak samo jest również w życiu wierzących. Oni również muszą zwracać się do wspomnień, czyli źródeł swojej wiary, aby nie zapomnieć, kim jest ich Bóg, co dla nich uczynił, w jaki sposób pozostaje obecny w ich życiu, jaką daje im siłę do życia i w jaki sposób pomaga im oceniać to, co ich spotyka.
Mówi się, że pamięć jest niczym nóż i może zabić, lecz w równym stopniu jest ona siłą, która ożywia. Pamięć niesie w sobie siłę, która jest zdolna życie przywrócić lub zatracić, nadać mu nowy, nieznany dotąd kierunek, nową dynamikę i radość czy odwrotnie, zdolna zniechęcić do podejmowania wysiłków, ponieważ dotychczasowe były nieudane. Dobre wspomnienia ożywiają życie. Pamięć o tym, co było piękne, o miłości otrzymanej od innych i ich hojności, raduje serce. Z kolei wspomnienia złe z życia wycofują. W tajemnicach różańcowych pamięć modlącego buduje się dobrocią i bliskością Boga. Przypomina on sobie, co Bóg dla niego już uczynił i co czyni nadal. Chodzi tu o rozumienie pamięci w jej biblijnym znaczeniu, gdzie pamięć (zakar) jest równoczesną realizacją dzieł „dokonanych przez Boga w historii zbawienia” (RVM 13). W takiej sytuacji modlitwa jest innym sposobem przypominania sobie przeszłości. Lecz nie chodzi bynajmniej, że modlący się przypomina sobie własne zdrady i słabości, swoje potknięcia w wierze i miłości, osobiste niepowodzenia czy trudności, których jest wiele. Przeciwnie, chodzi o ożywianie pamięci o tym, co Bóg dokonał dla niego (nas), jak jest wielki i dobry.
Kiedy ktoś skupia się wyłącznie na swoich trudnościach, ryzykuje, że przybiorą one monstrualne wręcz rozmiary. Gdy jednak koncentruje się na wielkich dziełach Boga, wówczas sam staje się wielki. Wypełnia się dobrocią i miłością Boga. Kiedy modlący się przypomina sobie ofiarę Jezusa złożoną dla jego zbawienia, odkrywa powagę życia codziennego, znaczenie spraw pozornie drobnych i prozaicznych. Gdy rozważa tajemnicę różańcową, w której Chrystus przyjmuje chrzest, on przyjmuje go również i ożywia w sobie gorliwość chrześcijańską. Kiedy rozważa cud w Kanie, jest również gotów prosić o niego, aby jego życie uległo zmianie i stało się lepsze, niczym nowe wino w Kanie. Kiedy zaś rozważa dźwiganie krzyża przez Jezusa, prosi Go o siłę do dźwigania swoich obowiązków, do życia swoim powołaniem, do nie poddawania się w chwilach trudności. Dusza modląca się zdaje sobie sprawę, że tylko pamięć o tym, czego dokonał Chrystus, jest dla niej siłą do dobrego życia. Wspomina więc Jego przepowiadanie i czyny, a staje się gorliwym ich słuchaczem, wprowadzając w swoje życie ich treści. Pozwala, aby Boże słowo wpadało w jego duszę, niczym ziarno w żyzną ziemię, wzrastając i przynosząc obfity owoc.
Zdzisław Józef Kijas OFMConv