881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

– Spakowałeś swój plecak? – pyta mama Mikołaja.

Mikołaj stoi przed lustrem w łazience i zastanawia się chwilę, po czym woła:

– Chyba tak.

Jest bardzo podekscytowany, ale trochę też się boi. Dzisiaj zupełnie sam pojedzie autobusem na wakacje do cioci Krysi. Mieszka ona prawie sto kilometrów stąd. Mikołaj nigdy jeszcze nie podróżował bez rodziców.

– Głowa do góry – mówi mama.

– Ponieważ my sami nie jedziemy z tobą, damy ci w zamian nasze anioły.

Mikołaj chowa jeszcze do plecaka szczoteczkę do zębów, potem zakłada kurtkę i mówi:

– Gotowe, mogę wyruszać.

Tata uśmiecha się niepewnie. Mama skubie nerwowo rękawy kurtki Mikołaja. Potem biorą chłopca między siebie i trzymając za ręce, idą na dworzec autobusowy.

Autobus, którym pojedzie Mikołaj, stoi już na stanowisku.

Mama pokazuje mu miejsce, gdzie ma usiąść. To miejsce przy oknie, gdzieś pośrodku autobusu.

Tata zamienia parę słów z kierowcą. Prawdopodobnie mówi mu o przystanku, na którym Mikołaj ma wysiąść. Prosi też kierowcę, żeby na niego uważał.

Mija sporo czasu, nim autobus wreszcie rusza. A więc w drogę!

Mikołaj macha rodzicom na pożegnanie, a oni jemu. Oboje stoją na przystanku, dopóki autobus nie zniknie w tunelu.

Już po chwili Mikołaj czuje się trochę nieswojo. Jakoś tak samotnie…

– Chyba zaraz się rozpłaczę – myśli.

Prostuje się na siedzeniu i na chwilę zamyka oczy. I wtedy w obu rękach czuje anioły, które dali mu rodzice. Otwiera oczy i wesoło wygląda przez okno. Teraz już bardzo się cieszy z wakacji u cioci.

 

Manfred Eichorn