Pytanie postawione w tytule, dla niektórych osób może wydać się nieco dziwne, bo może przyjmujemy za coś oczywistego, że istnieją w Kościele zakony męskie i żeńskie; z naszego punktu widzenia tak było „od zawsze” i nie wymaga to jakiegoś szczególnego uzasadnienia.
A jednak w minionych kilkudziesięciu latach pytanie takie zaczęło być stawiane. W dawniejszych czasach panowało przeświadczenie, jakoby istniały w Kościele dwie kategorie wiernych: katolicy klasy „A”, czyli hierarchia kościelna i zakony, oraz katolicy klasy „B” tzw. zwykli wierni. Sobór Watykański II zdecydowanie poszedł pod prąd takiemu myśleniu i przypomniał o powszechnym powołaniu do świętości. Nie ma w Kościele żadnych kategorii „A” i „B”, wszyscy chrześcijanie są wezwani do radykalnego życia Ewangelią, do odpowiedzialności za Kościół oraz do troski o głoszenie Ewangelii we współczesnym świecie, oczywiście w różnorodności darów, charyzmatów i powołań. Soborowe nauczanie o powszechnym powołaniu do doskonałości chrześcijańskiej wywołało u części zakonników i zakonnic pewien kryzys własnej tożsamości: „Właściwie po co mam być zakonnikiem/zakonnicą, skoro można dojść do świętości także w stanie świeckim?”. W wielu krajach daje o sobie znać poważny spadek powołań do życia zakonnego. Szczególnym znakiem czasu w ostatnich kilkudziesięciu latach stał się rozwój różnych wspólnot, stowarzyszeń i ruchów, których inicjatorami i członkami są w większości wierni świeccy, przewyższający wielu duchownych i zakonników poziomem radykalizmu życia chrześcijańskiego oraz gorliwości apostolskiej. Z tych właśnie powodów pytanie postawione w tytule jest jak najbardziej zasadne, zwłaszcza że niektórzy wręcz mówią, iż czas zakonów już mija, jest to forma życia odchodząca w przeszłość, zwłaszcza że, jak twierdzą, rozwinęła się ona w Kościele nie od początku, a od IV w. Kościół może zatem istnieć bez zakonów.
Takie myślenie jest jednak ogromnie upraszczające. To prawda, że bardziej zorganizowany rozwój zakonów nastąpił w Kościele od IV w. jako swego rodzaju forma sprzeciwu wobec słabnięcia gorliwości w wierze po ustaniu prześladowań, ale nie wtedy narodził się sam charyzmat życia konsekrowanego. Ten bowiem istnieje w Kościele od samego początku i polega na naśladowaniu Chrystusa czystego, ubogiego i posłusznego. Oczywiście, w pewnym sensie dotyczy to wszystkich chrześcijan, nie każdy jednak jest wezwany do dozgonnego dziewictwa czy do wyrzeczenia się prawa do nabywania dóbr i wolnego nimi rozporządzania. Życie konsekrowane jest w istocie szczególnym znakiem królestwa Bożego, które ma nadejść i zaczątkowo już jest obecne i dostępne. W żadnym razie nie oznacza ono pogardy dla małżeństwa czy potępienia dóbr materialnych oraz ludzkiej wolności, wskazuje jednak na to, że świat obecny jest tylko tymczasowy i prowizoryczny. Małżeństwo i wszystkie dobra tego świata są przemijające, dlatego dla chrześcijanina nie mogą nigdy stanowić celu samego w sobie. Życie konsekrowane jest formą prorokowania o tymczasowości obecnego świata oraz o tym, że w Chrystusie wieczność już weszła w naszą historię. Dlatego ze względu na Niego oraz na królestwo Boże można wyrzec się nawet rzeczy dobrych i pięknych.
Osoby powołane do życia konsekrowanego nie stają się przez to jakimiś lepszymi chrześcijanami, wyłączonymi z reszty ludu Bożego. Ich powołanie jest w gruncie rzeczy bardzo potrzebne całemu Kościołowi i wszystkim wierzącym. Wszyscy bowiem muszą pamiętać o przemijalności rzeczy doczesnych. Chrześcijańscy małżonkowie muszą pamiętać, że małżeństwo i rodzina nie są celem ich życia, ale drogą do Boga. Każdy musi pamiętać o względnej wartości dóbr oraz o konieczności mądrego korzystania ze swojej wolności. Obecność w Kościele osób żyjących w dziewiczej czystości, ubóstwie i posłuszeństwie wszystkim wskazuje na prymat Boga i Jego królestwa. Dlatego niezależnie od takich lub innych okoliczności historycznych, które mogły sprzyjać intensywnemu rozwojowi zakonów, samo życie konsekrowane jest głęboko wpisane w samą naturę Kościoła i z całą pewnością nigdy nie zaniknie. Osoby konsekrowane nie stają się, rzecz jasna, jakimiś duchowymi nadludźmi. Pozostają na zawsze „naczyniami glinianymi” (por. 2 Kor 4,7), w których jest złożony skarb przekraczającego ich naturalne siły powołania. Dlatego, jeśli są wierne swemu powołaniu, wskazują swym życiem na samego Boga i na potęgę Jego miłości.
Oczywiście, Bóg jest nieskończenie bogaty w swoich darach. Dlatego każdy instytut życia konsekrowanego ma jakąś swoją misję szczegółową, każdy powstał w odpowiedzi na jakieś szczególne zapotrzebowanie w Kościele. Stąd płynie wielka różnorodność form życia zakonnego. Istnieją zakony kontemplacyjne, inne powstały dla posługi ubogim, inne dla misji, dla prowadzenia szkół, dla takich lub innych form apostolstwa itd. Nie można jednak na nie patrzeć, jakby były jakimiś „grupami zadaniowymi” czy organizacjami mającymi do wykonania jakieś zewnętrzne dzieła. Podstawowym powołaniem wszystkich zakonów, zgromadzeń i innych instytutów życia konsekrowanego jest wspomniane prorokowanie o przyszłym świecie i jego dobrach. Cele szczegółowe i dzieła zewnętrzne są wprzęgnięte w ten podstawowy charyzmat życia konsekrowanego i jemu podporządkowane. Każdy instytut życia konsekrowanego ma też swoją własną historię.
Każdy miał swoje narodziny, okres dynamicznego rozwoju, potem czas stabilizacji, także niekiedy okresy kryzysu i odnowy. Bywa również i tak, że Pan Bóg pobudza w Kościele do istnienia jakiś charyzmat tylko na pewien czas, dlatego niektóre zakony czy zgromadzenia całkiem obumierają i przestają istnieć. Kryzys i obumieranie może też być spowodowane niewiernością, odchodzeniem od własnego charyzmatu i ducha założycieli. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że do niczego nie są w Kościele potrzebni ci zakonnicy, którzy przestają stawiać w centrum swego życia Chrystusa i Ewangelię, a przez to oddalają się od źródła swego powołania i swoim życiem upodabniają się do tego świata. Stają się w ten sposób jakby zwietrzałą solą, przed którą przestrzegał Jezus w Ewangelii (zob. Mt 5,13).
Życie konsekrowane jako takie nigdy nie straci na aktualności, zawsze będzie w Kościele potrzebne. Na pewno nie jest dla zakonów zagrożeniem obecność w Kościele nowych wspólnot i ruchów. Przeciwnie, zakonnicy mogą dynamicznie i owocnie z nimi współdziałać w dziele nowej ewangelizacji. Dynamizm nowych wspólnot może też pobudzać bardziej „uśpione” zakony i zgromadzenia do świętego współzawodnictwa w chrześcijańskiej gorliwości, a przez to pomagać im w rozpalaniu na nowo ich własnego charyzmatu.
ks. Maciej Zachara MIC
Pismo Stowarzyszenie Pomocników Mariańskich Z Niepokalaną – lato 2015