881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

A kim ja jestem, że mogę oceniać bliźniego? Skąd to przekonanie, że mój sąd jest zasadny i słuszny? Kto mi dał prawo? Ledwo sam siebie mogę upilnować, a co dopiero innych.

 

„(…) Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie po­tępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną po­nad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.

 

Opowiedział im też przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpad­ną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

 

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drza­zgę, która jest w twoim oku», podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego.

 

Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wy­dawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każ­de drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka je­żyny nie zbiera się winogron (…)”. (Łk 6, 37-44)

 

*  *  *

 

A co by się stało, gdybym uwolnił się od narzuconej mi w sieci rzekomej konieczności lajkowania i hejtowania? Obowiązku nieustannego dokonywania ocen, podsumowań, ewaluacji? Czy moje środki zostały do­brze spożytkowane, czy czas maksymalnie wykorzy­stany, czy kupiłem najtaniej, czy zyskałem najwięcej? Nieustanne napięcie.

 

Chrystus proponuje, abyśmy odpuścili i urwali się z tej karuzeli.Możemy dawać miarą natłoczoną, utrzęsioną i opływającą, nie pyta­jąc, czy aby zostanie to wykorzystane zgodnie z za­sadami maksymalizacji osiągnięć. Bo my, dając, nie musimy osiągać żadnych zysków.

 

Jak postrzegamy drugiego człowieka?

 

Kohelet proponu­je, abyśmy rzucali chleb na wody płynące i nie trosz­czyli się, kto i kiedy będzie się nim posilał. Spędzając z dziećmi popołudnie, nie musimy zamartwiać się, czy aby rodzina będzie z tego miała określone zyski. Idąc z żoną na randkę małżeńską, nie musimy prze­prowadzać ewaluacyjnej ankiety badającej osiąganie zakładanych rezultatów wzrostu libido wyrażonych w procentach.

 

Odwiedzając samotną sąsiadkę, nie musimy sprawdzać, ilu naszych sąsiadów lajkuje na­sze zachowanie. Chrystus chce, abyśmy byli wolni od tego typu konieczności. Możemy rzucać chleb na wody płynące.

 

A kim ja jestem, że mogę oceniać bliźniego? Skąd to przekonanie, że mój sąd jest zasadny i słusz­ny? Kto mi dał prawo? Ledwo sam siebie mogę upil­nować, a co dopiero innych. Przecież to, co robi­my – nieustanne osądzanie się nawzajem, ocenianie, hejtowanie – to przecież czyste szaleństwo, za którym kryją się łzy i frustracje.

 

Co zatem stoi na przeszko­dzie, by się od tego uwolnić? Ano nieumiejętność! My inaczej nie potrafimy. Wpadliśmy w takie kole­iny i nie sposób się z nich wydostać. Pewien zacny wrocławski kapłan napisał niezwykle swego czasu po­pularną książkę Miłości trzeba się uczyć.

 

Cechy charakteru determinują życie. Można je zmienić?

 

Prawda to oczywista, ale właśnie to, co oczywiste, często gdzieś nam umyka. Także życia bez ocen, osądów i rozli­czeń trzeba się uczyć. Proponuję ufundowanie choć kilku zakładów odwykowych, gdzie w drodze terapii można by było przejść przez program nauki życia bez ocen i osądów. Taki osądowy odwyk. Kolejki byłyby zapewnione! A właśnie taki charakter powinna mieć każda nasza wspólnota, parafia, uczelnia katolicka.

 

Powinniśmy walić się po łapach w każdej sytuacji, gdy tylko ktoś, wiedziony oczywiście dobrą inten­cją, zabiera się do wyłuskiwania drzazgi z oka swego pobratymca. Stój, ani kroku dalej, nie wolno! Nie, nie, nie. A dlaczego? Bo tak widzi to Chrystus. To rzeczywiście daje dużo wolności i sprowadza nas na ziemię, daje nam grunt pod nogami, dobry grunt.

 

Tekst pochodzi z książki „Zatrzymaj się, albo giń” ks. Mirosław Maliński