881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Dobry nasz Panie, Jezu Chryste, bardzo gorąco proszę Ciebie:
nie chcę żyć dłużej na tym świecie.
Zabierz mnie prędko stad do siebie!
Tatuś pijany wrócił do domu, rozbita flaszkę trzymał w dłoni.
Mój Anioł Stróż, gdzieś sobie poszedł, bo mnie przed biciem nie obronił.
Mamy od wczoraj nie ma w domu, nic nie mięliśmy na śniadanie; więc:
zabierz nas do nieba, Jezu, mnie i siostrzyczkę moja Hanię.
Tam się spotkamy z babcia Rózia, co zawsze piekła nam ciastka i była dobra,
lecz umarła.
Hania do dzisiaj za nią płacze.
Będziemy grzeczni i posłuszni .
Wystarczy nam trochę mleka, chleba i kredki dla Hani, jeśli będą, a dla mnie…
dla mnie nic nie trzeba.
Ja sam potrafię wszystko robić: garnuszki umyć, chleba pokroić,
niech tylko zawsze będzie jasno, bo się po ciemku Hania boi.
Więc zapaliłem gaz w kuchence, żeby nam było trochę jaśniej,
lecz tatuś zgasił płomyk – łokciem.
Tak się zatoczył, trzasnął drzwiami i poszedł sobie.
A tu ciemno i my w kąciku,
całkiem sami.
Wiem, że zakręcić kurek można.
Zaraz to zrobię – chwilka mała…
Niech tylko Hania mocniej zaśnie, tyle się dzisiaj nacierpiała.
Tu nam wygodnie na podłodze, za taboretem i ławeczką.
Nawet poduszkę Hani dałem, lecz trudno uspać głodne dziecko.
O, jeszcze wzdycha.
Ciszej, ciszej…
A mnie tak słabo. Matko Święta!
Wszystko się wokół mnie kołysze…
Cos miałem zrobić?!?
Nie pamiętam.
Gdzie jestem? Jak mi w uszach szumi.
Noc za oknami jest ciemna, głucha …
Jezu, modliłem się do Ciebie.
Wierze, że wkrótce mnie wysłuchasz nas…

Chwila milczenia…

Jezus usłyszał prośby twoje
zaraz wam wyjdzie na spotkanie.
weźmie do siebie was oboje –
ciebie i twoja siostrzyczkę Hanię…