881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

                                              Pierwszym historycznie świętem związanym z tajemnicą Wcielenia jest Epifania, czyli uroczystość Objawienia Pańskiego obchodzona 6 stycznia. Już św. Augustyn (IV/V w.) z charakterystyczną dla siebie ścisłością nazywa ją „bliźniaczą uroczystością -geminata sollemnitas – Narodzenia Pańskiego”. Pierwsza wzmianka o tej uroczystości na Wschodzie pochodzi od Klemensa Aleksandryjskiego (ok. 212), zaś na Zachodzie od cesarza Juliana, z roku 361 r. Ten niewielki rys historyczny uzmysławia nam, że obchody tej uroczystości cieszą się wielowiekową tradycją. Nie należy jednak zapominać, że powstanie Epifanii do dziś nie zostało w pełni wyjaśnione. Najbardziej prawdopodobną wydaje się być teza B. Botte. Wiadomo, że dzień 6 stycznia w Egipcie i Arabii był świętem solsticii (podobnie jak 25 grudnia na zachodzie), czyli dniem oddawania czci słońcu, dniem narodzin Aiona (bóg czasu i wieczności). Podania ludowe głosiły także wieść o zstępowaniu w tym dniu Dionizosa dla dokonania przemiany wody Nilu. Przeciwstawienie się tym kultom sięgające już, zdaniem Botte, lat 120-140 wpłynęło na powstanie omawianej uroczystości.

     Treścią uroczystości Epifanii jest objawienie tajemnicy zbawienia w Jezusie Chrystusie. Boże Narodzenie koncentruje się bardziej na uniżeniu Syna Bożego podkreślając ziemskie narodziny Słowa Bożego. Epifania natomiast kieruje nasz wzrok na Boską wielkość nowo narodzonego Dziecięcia, która to wielkość zaczyna być widoczna na świecie.

    W ciągu wieków wykształciły się także liczne zwyczaje związane z Epifanią. Do najważniejszych z nich należą: ogłaszanie daty Wielkanocy, błogosławienie złota, kadzidła i mirry, błogosławienie wód Jordanu oraz błogosławienie domów. Nam oczywiście ten ostatni jest znany najbardziej. W regionach niemieckich, a obecnie w innych krajach, także w Polsce, wzbogacony jest on przez znaczenie kredą drzwi literami K+M+B oraz datą bieżącego roku. Czy jednak wiemy co ten skrót oznacza, jaką treść w sobie kryje? Jaka jest jego geneza? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta i oczywista. Z tego też powodu zdecydowałem się na napisanie niniejszego artykułu.

     Podobno te trzy litery, którymi w dniu 6 stycznia naznaczamy drzwi naszych domów, wcale nie są inicjałami domniemanych imion Trzech Króli. Pierwotnie był to podobno skrócony zapis łacińskiego życzenia: Christus mansionem benedicat – Niech Chrystus ten dom błogosławi! Najchętniej przyjęłoby się obie te interpretacje. Z jednej strony znaczenie imieniem Chrystusa wejścia do domu może spontanicznie kojarzyć się z nocą wyzwolenia z niewoli egipskiej, kiedy to lud Boży naznaczył swoje domy krwią paschalnego baranka. Z kolei rozpoznanie w tym zapisie imion pierwszych pogan, którzy pokłonili się Chrystusowi, pozwala go odczytać jako rodzaj deklaracji, że również mieszkańcy tego domu pragną należeć do ludzi, dla których Chrystus jest kimś absolutnie najważniejszym. Zatem dwa zupełnie różnie odczytania tych trzech liter prowadzą praktycznie do tych samych wniosków duchowych.

     Wśród tłumaczonych przez Stanisława Barańczaka metafizycznych poetów angielskich znajduje się wiersz George’a Herberta pt. „Zwiastowanie”. Właśnie w kontekście tego wiersza – jak objaśnia Barańczak w przypisie – „króla w jego podróżach poprzedzali wysłannicy, którzy oznaczali miejsca zdatne na kwatery dla dworu, rysując na drzwiach znak kredą”. Ciekawe, czy to nie stąd właśnie wziął się zwyczaj znaczenia kredą mieszkania w uroczystość Trzech Króli? Byłby to symboliczny znak, że zapraszamy do siebie Boskiego Króla. Może dlatego właśnie ewangelicznych magów przemieniano w królów: królowie niejako w roli kwatermistrzów, wzywających do przyjęcia tak wielkiego Gościa, idealnie podkreślają Jego najwyższą godność.

     Zarówno Biblia, jak i historia Kościoła może poświadczyć o faktycznym istnieniu wielu królów pobożnych i bogobojnych, ale spróbujmy sobie wyobrazić nawrócenie władcy w rodzaju Nerona, Stalina, czy Hitlera! A właśnie takich władców wyobraża sobie intuicja ludowa w szopie betlejemskiej: dobrzy znajomi Heroda i równie niegodziwi jak on, a jednak oni pierwsi zgięli kolana przed Zbawicielem!

     Magów, którzy złożyli hołd Chrystusowi, często utożsamiamy również z mędrcami. Może dlatego, że dla tych trzech rodzajów ludzi nawrócenie jest praktycznie niemożliwe. Magowie, to ludzie, którzy dotychczas służyli diabłu, a jednak nawet oni odnaleźli drogę do Chrystusa. Mędrcy to – w myśl tej intuicji – nie tyle ludzie napełnieni mądrością Bożą, ale raczej ludzie oddani mądrości tego świta, która serce ludzkie przemienia w grunt skalisty, niezdolny do przyjęcia ziarna Bożego. I oto właśnie tacy mędrcy znaleźli się wśród pierwszych wyznawców Zbawiciela.

     Ewangelia nie wspomina, ilu tych magów przyszło do Betlejem. Dlaczego więc mówi się o trzech? W historii dzieciństwa Chrystusa Mateusz wspomina tylko o Magach ze wschodu (Mt 2, 2), Orygenes (jeden z najpłodniejszych pisarzy starożytnych, żyjący w latach 185-254) zaś o trzech darach. Stwierdzenie to przyczyniło się do utrwalenia liczby Trzech Magów. W pismach Cezarego z Arles ( wzór gorliwego duszpasterza, reorganizator życia zakonnego, żył w latach 470-543) mędrcy zostali nazwani królami: Kasper, Melchior i Baltazar. Istnieje również symboliczne wyjaśnienie tej liczby. Bo ta liczba najlepiej symbolizuje wszystkich ludzi (również w Piśmie Świętym liczba 3 wyraża pełnię) .Trzej magowie, podobnie jak trzej synowie Noego, to przedstawiciele trzech ras ludzkich: rasy białej, czarnej i żółtej. Ponadto nieraz wyobrażano sobie, że jeden z nich był młody, drugi w życiu dojrzałym, trzeci zaś dożywał już wieku sędziwego. Krótko mówiąc wszyscy ludzie zostali zaproszeni są do tego, żeby pokłonić się Zbawicielowi. Bez względu na rasę, wiek i dotychczasową swoją biografię.

     Warto zauważyć, że ten znak religijny, który wykonujemy w naszym mieszkaniu pełni jeszcze jedną znamienną funkcję. Otóż przypomina on mieszkańcom oraz ich gościom, że w tym domu religia ma również swój wymiar rodzinny, że jest nie tylko prywatną sprawą ich poszczególnych członków. Idea ta najpełniejszy swój wyraz znajduje w przeświadczeniu, że rodzina zbudowana na fundamencie małżeństwa powinna być Kościołem domowym. Może bowiem realizować trzy sceny prawdziwej świątyni: być miejscem rzeczywistej obecności Boga wśród ludzi, miejscem składania ofiar miłych Bogu (to znaczy ofiar prawdziwej miłości) oraz miejscem świadczenia o Bogu i o Jego miłości, zarówno wobec siebie wzajemnie, jak i wobec innych.

kl. Damian Kuna
Tekst pochodzi z pisma
Alumnów WSD w Toruniu „SŁUGA” nr 26