„Gdzie jest ten wasz Bóg teraz? – wykrzyczała mi niedawno w twarz pewna lekarka. Zadaję sobie samej wiele pytań; o moje zaufanie w tej burzy, o wiarę, o dobro, o miłość” – pisze na Instagramie.
Niepokój, lęk o bliskich, pytania o przyszłość, zamęt, niemoc. Ostatnio dużo tego. Wiem, że też u Was… Rozmawiam z przyjaciółmi, pytam, jak sobie radzą. Jest różnie. Czasem bardzo, bardzo trudno i nie umiem pomóc. Bezsilność…
Staram się kochać ludzi, Boga, Kościół, modlić się, wierzyć, jak najlepiej, ale wszystko to jakieś kulawe, mizerne, wszystko za mało. Gdzie jest ten wasz Bóg teraz? – wykrzyczała mi niedawno w twarz pewna lekarka zza szczelnej maseczki i biurka w „bezpiecznej” odległości.
Zadaję sobie samej wiele pytań; o moje zaufanie w tej burzy, o wiarę, o dobro, o miłość. Przeczytałam takie zdanie i ono nie daje mi spokoju: „Uważaj, jak żyjesz, być może jesteś jedyną Ewangelią, którą ktoś czyta”. Oby nie…
Wierzę, że w tej całej burzy jest On i chociaż wiem i rozumiem chyba coraz mniej z dnia na dzień, szukam siły w modlitwie, odpowiedzi w ciszy z Nim, oparcia w Słowie, które jest jak koło ratunkowe.
Z dzisiejszego Czytania poruszył mnie ten fragment. Może jest on też dla Ciebie.
„Pan moim światłem i zbawieniem moim,
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
przed kim miałbym czuć trwogę?” (Ps 27,1)
Pokój z tobą +