Wyobraźmy sobie, że jest rok 33 n.e. Przez wąskie uliczki Jerozolimy przeciska się pochód mieszkańców i przybyszów tego miasta. Tłum jest coraz większy, jedni wygrażają i złorzeczą, inni płaczą ze współczucia. Wierni nie mogą dobyć głosu z zaciśniętych gardeł – mają krzyżować TEGO Galilejczyka. On z trudem toruje sobie drogę, zgięty pod ciężarem belki, którą niesie na ramionach. Słońce nielitościwie przypieka skrwawione ciało. Żołnierze torują drogę, czasem przyłożą komuś kijem, by otworzyć sobie przejście wśród gapiów, szyderców i współczujących. A lud stoi i patrzy…
Początek męki
Jezus powiedział, że po wydaniu Go poganom zostanie ukrzyżowany. Podczas przesłuchania przed najwyższym kapłanem przyznał, że jest Mesjaszem i synem Bożym. Członkowie Sanhedrynu uznali, że zasłużył na karę śmierci, ponieważ dopuścił się bluźnierstwa (Mk l4,63-64). Wydając Go Piłatowi, mogli oczekiwać skazania Go na śmierć przez ukrzyżowanie, gdyż podawanie się za Mesjasza można było uznać za rodzaj buntu przeciwko Rzymowi. Jezus został postawiony obok buntownika Barabasza. Kiedy lud zażądał zwolnienia tego ostatniego, Piłatowi nie pozostało nic innego, jak wydać Jezusa na ukrzyżowanie. „Poza Cezarem nie mamy króla!” – te okrzyki nie mogły być zlekceważone przez Poncjusza Piłata jako namiestnika rzymskiego, jeżeli chciał dalej-piastować swoje stanowisko, a może i zachować życie. Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowali, ale zemścił się za ich groźbę i jednocześnie zakpił z Żydów, formułując tytuł winy. Trójjęzyczny napis (w języku aramejskim, łacińskim i greckim) brzmiał: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski.
Po wyroku do Jezusa przystąpili dwaj oprawcy, trzymający w ręku rzymskie bicze flagrum faxillatum. Składały się one z krótkiej mocnej rączki, do której były przytwierdzone rzemienie lub mocne sznurki z przytroczonymi metalowymi ciężarkami, połączonymi ze sobą co 3 cm (mogły to być też kostki pacierzowe owcy). Narzędzie to służyło jednemu celowi: spotęgowaniu bólu przez przebicie skóry. Biczowanie takie było karą straszną, powodującą nawet śmierć ofiary. Biczowano nie tylko po plecach, ale i po nogach i rękach. Rzemienie biczów zakończone podwójnymi kuleczkami zawijały się, sięgając do przodu ciała, raniąc szczyty klatki piersiowej, brzuch, uda i golenie. Według prawa żydowskiego zadawano 40 uderzeń. Rzymianie nie liczyli razów – biczowali do skutku, czyli do zemdlenia ofiary, jeżeli było to biczowanie jako kara sama w sobie.
Korona Mesjasza
Dlaczego żołnierze ukoronowali Jezusa cierniem? Archeologia dostarcza pewnych poszlak. W 1932r. robotnicy pracujący nad wzmocnieniem fundamentów klasztoru Sióstr Syjonu, który wzniesiony był w pn-zach krawędzi placu Świątyni Jerozolimskiej, natrafili na kamienie jej dziedzińca. Na jednej z płyt jest wyrzeźbiona tzw. gra w króla. Polegała ona na tym, że kto przegrał – musiał za karę poddać się zabawie: udawać króla, znosząc kpiny i nawet bolesne żarty. Na twarzy Jezusa (odbitej na Całunie Turyńskim) znaleziono ślady krwi. Medyczne publikacje bibliograficzne opisują te ślady jako bardzo liczne. Nie ma wątpliwości, że zostały one spowodowane przebiciem naczyń krwionośnych na czaszce przez kolce korony cierniowej. Na czole można doliczyć się kilkunastu przekłuć, więcej jest z tyłu głowy. Chirurdzy przypuszczają, że wszelkich urazów mogło być ok. 50. Ponieważ pod skórą na głowie rozciąga się sieć unerwienia i naczyń krwionośnych, takie obrażenia powodowały obfity wyciek krwi i rozdzierający ból głowy.
Droga krzyżowa
Krwawe obrzęki na łopatkach Jezusa spowodowała poprzeczna belka krzyża, zwana patibulum, którą musiał zanieść na miejsce stracenia. Zasadzona na pionowy pal wbity w skałę lub wkopany w ziemię, tworzyła krzyż. Patibulum nie było lekkie. Przyjmując wzrost Jezusa jako 181 cm i rozłożenie Jego kończyn górnych, które musiały być przybite w tej pozycji do patibulum, otrzymujemy ciężar belki ok. 40 kg (drzewo oliwne jest ciężkie). Syndonologowie przypuszczają, że pomiędzy patibulum a ciałem Jezusa znajdowała się warstwa ochraniająca, która mogła być szatą. Gdyby w tym miejscu nic nie było, przecięcia skóry po biczu ułatwiłyby jej silniejsze uszkodzenie. Przypuszczenie to potwierdza tekst ewangeliczny, mówiący wyraźnie, że po naigrywaniu się z ubiczowanego i ukoronowanego Jezusa, żołnierze zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego Jego własne szaty (por. Mk l5,20). Świadczy to o szczególnym traktowaniu tego Skazańca. Zazwyczaj ofiary ukrzyżowania szły na miejsce wykonania wyroku „nago”, czyli tylko w opaskach na biodrach lub nawet bez. Czy ten wyjątek podyktował – mimo wszystko – szacunek do Jezusa, z którym rozmawiał namiestnik i kazał napisać na tabliczce, że jest królem żydowskim? A może w ten sposób Piłat chciał zakryć przed ludźmi karę biczowania, po której nie miał prawa wydać drugiego, wyroku – wyroku śmierci?
Golgota
Najnowsze badania archeologiczne potwierdzają ewangeliczną lokalizację Wzgórza Golgoty – poza murem miejskim Jerozolimy. Jezus wszedł na Golgotę. Był wyczerpany, upadał, trzeba Go było prowadzić. Pomoc Szymona z Cyreny okazała się niewystarczająca…
Na miejscu podali Mu wino zmieszane z mirrą. Dali mi jako pokarm truciznę, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem (Ps 69,22). Tak było w zwyczaju – miało to trochę oszołomić skazańca i ulżyć jego cierpieniom. Jezus zwilżył tylko usta i odmówił. Wtedy żołnierze zdjęli z Niego szaty – następny rzymski obyczaj: trzeba było maksymalnie upokorzyć ofiarę. Owe szaty, pannicularia, stawały się dodatkową premią dla wykonawców wyroku. Moje szały dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię… (Ps 22,19).
Na miejscu krzyżowania Skazany był obnażony i wyszydzony. Przybito Mu stopy do pala, nadgarstki rozerwały ciężkie gwoździe, a w końcu podniesiono Go na krzyż. Zawisł całym ciężarem na rozrywających się nadgarstkach i stopach. Z rozpiętymi ramionami i napiętą klatką piersiową nie mógł oddychać, każdy łyk powietrza wymagał bowiem wsparcia się na stopach (co pogłębiało rany) – umierał z upływu krwi, braku powietrza i wyczerpania, w spiekocie południa (według zwyczaju skazanych krzyżowano twarzą do słońca).
Skazani na ukrzyżowanie zazwyczaj dopóty wisieli na krzyżu, dopóki ich ciała nie uległy rozkładowi, odmówienie skazańcowi pogrzebu i czci należnej zmarłym należało do kary ukrzyżowania. Jednak Józef z Arymatei otrzymał zgodę na pochowanie Jezusa…
Krzyż Jezusa
Ponieważ człowiek powieszony na drzewie jest przeklęty przez Boga (Pwt 21,23), krzyż Jezusowy stał się dla Żydów zgorszeniem. Nie mogli przyjąć, że ktoś taki mógł być prawdziwym Synem Bożym i nie byli w stanie zrozumieć, jak świat mógł zostać zbawiony przez osobę, którą spotkał tak poniżający koniec.
Nowy Testament mówi jednak wyraźnie, że Jezus umarł na krzyżu nie ze względu na własne przewinienia (oskarżenia przeciwko niemu były fałszywe), ale zamiast zwykłych, grzesznych ludzi. Dźwigając na sobie grzechy innych, doświadczył oddzielenia od Boga, na które to oni zasługiwali – w tej najtrudniejszej godzinie wołał: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Ale umożliwił tym samym uzyskanie przebaczenia i rozpoczęcie nowego życia tym wszystkim, którzy powierzą Mu swoje życie jako Temu, który umarł za nasze grzechy i powstał z martwych.
W śmierci Jezusa na krzyżu widzimy głębię miłości Bożej. Dzięki niej ludzie mogą pogodzić się z Bogiem i nawzajem ze sobą. W krzyżu Bóg pokonał wszelkie zło. Krzyż jest również dramatycznym symbolem życia, jakie powinni wieść chrześcijanie – Jezus wzywa nas, byśmy brali swój krzyż i szli za Nim. Wzywa nas do życia, w którym poświęca się własne ja i żyje mocą nowego życia, jakie daje Bóg. Święty Paweł wie- dział, co to znaczy z własnego doświadczenia: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,19-20).
Jezus UMARŁ
Największa rana, która spowodowała najobfitszy wypływ krwi (na wysokości piątego i szóstego żebra, z prawej strony klatki piersiowej, w bliskiej odległości mostka), została zadana szerokim narzędziem. Jeden z żołnierzy (Longinus) włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe (J 19, 34-35). Specjaliści medycyny sądowej, kardiolodzy i hematolodzy nie dziwią się temu wypływowi „krwi i wody”. Najwięcej zwolenników ma teoria amerykańskiego lekarza, A. Sava, który opierając się na swoim doświadczeniu chirurgicznym, widzi przyczynę pojawienia się „wody” w nagromadzeniu się krwawego płynu w jamie opłucnej. Zdaniem tego chirurga, zgromadził się on w znacznej ilości po śmierci Jezusa, a otworzenie klatki piersiowej spowodowało tylko jego wypłynięcie, a raczej wytrysk. Przebicie boku Jezusa było więc ciosem zadanym w martwe ciało. Wykonał go żołnierz, o czym świadczy nie tylko włócznia, lecz sposób uderzenia – tak atakowano prawą stronę ciała przeciwnika, gdyż lewą osłaniał on tarczą.
Wykonało się
Jak pisze Marek: zasłona przybytku rozdarła się na dwoje. Mateusz dodaje, iż: ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy pomarli, powstało…
Wykonało się – jak powiedział Jezus. Była godz. 15.00.
Krzyż, na którym umarł Zbawiciel odnalazła w 326r św. Helena, matka Konstantyna Wielkiego. W 614 r. zagarnięty przez Persów, odzyskany został w 14 lat później przez cesarza Herakliusza (pamiątką tego wydarzenia jest święto Podwyższenia Krzyża Świętego – 14 września). Jest znakiem rozpoznawczym chrześcijan, zaczyna i kończy modlitwę, dzień, każdą ważniejszą czynność, używany jest przy wszystkich błogosławieństwach i dla uświęcenia przestrzeni (krzyż w mieszkaniu, krzyże przydrożne, na kościołach), stawiany jest na grobach tych, którzy zasnęli – jako znak zmartwychwstania w CHRYSTUSIE. Nosi się go na piersiach. Jest też symbolem życia chrześcijańskiego, które powinno być umieraniem dla grzechu, aby żyć dla Boga (Rz 6,1-14).
Jest symbolem odkupienia ludzkości i powszechnego pojednania z Bogiem. W tym sensie krzyż Chrystusa jest drzewem życia jakie powinni wieść chrześcijanie. Jezus żyje, Alleluja!
Andrzej Tyranowicz
Tekst pochodzi z Dwumiesięcznika
Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej
Szum z Nieba