STACJA 3
Chrystus potyka się i upada
Od tego, dlaczego upadłeś ważniejsze jest, jaki miałeś powód by wstać. Jest jedna rzecz, bez której żaden kolejny krok na tej drodze nie byłby możliwy.
To dopiero początek drogi, a już wydarzył się upadek. Kto podłożył nogę, o który kamień zawadził, kto Go popchnął? Nie jest ważne, dlaczego upadł, ale dlaczego wstał! Gdy na początku swojej drogi trafiasz na niepowodzenia, poddajesz się. Musisz widzieć realizujący się cel, że idzie po twojej myśli. Jeden krok w tył, ale dwa kroki w przód. Czy jednak to właśnie widział Jezus? Czy tak mierzył drogę krzyżową?
Nie wiedział niczego poza tym, że Ojciec jest z Nim. Nie widział kolejnych stacji, to nie były przerwy na odpoczynek. Każda następna była takim samym zaskoczeniem jak poprzednia. Upadając, nie wiedział, że to będzie pierwszy raz, a zaraz za nim przyjdą kolejne upadki. Tego dnia w Jerozolimie nie realizował się scenariusz, nie było aktorów i dublerów. Wszystko, co się wydarzyło w drodze na Golgotę, było realne, było dziełem rąk wolnego człowieka.
Każdy, kto był w Jerozolimie, wie, jak to mogło się wydarzyć. Wąskie uliczki z nierównymi stopniami, kurz i piasek lepią się do oczu i ust, dookoła stragany i mdlący, ostry zapach tysięcy przypraw. W południowym słońcu jest to ciężkie dla zdrowego człowieka, powoduje ból głowy, senność. W każdą stronę przeciskają się ludzie, nie uważają na ciebie. W takiej scenerii Jezus niósł krzyż. Nietrudno o upadek, to nie musiało być uczynione specjalnie.
Powód powstania jest ważniejszy: to wiara. Ona nie była skoncentrowana na sobie, to nie było oczekiwanie, że dalej będzie już tylko lepiej. To była wiara w Boga i w Jego obietnice. Jezus był całkowicie w rękach Boga, czyli skoncentrowany na Nim. Cokolwiek na tej drodze się wydarzy – wierzę Bogu. Jeżeli znajduję w sobie jeszcze siły, by wstać, to znaczy, że droga wciąż trwa. Powodem, dla którego Jezus wstał, byliśmy my. Jezus był obietnicą Boga wobec człowieka.
A może zwyczajnie podnieśli go żołnierze i zmusili, by szedł dalej? Nawet jesli tak było, to człowiek bez wiary nie byłby w stanie zrobić żadnego, nawet najmniejszego kroku pod takim ciężarem.
STACJA 4
Maryja odnajduje Jezusa w tłumie
Spotkanie matki z dzieckiem zawsze odbudowuje w nas to, co najpiękniejsze i najbardziej niewinne. Maryja była bardzo potrzebna Jezusowi w tej drodze.
Podczas drogi Jezus zapewne walczył z wieloma pokusami. Szatan nie odstępował Go na krok, przypominał Mu o swojej obecności w twarzach ludzi, którzy za Nim szli. Próbował zafałszować obraz Boga w człowieku. Dlatego Jezus musiał spotkać na swojej drodze Maryję. Nie tylko swoją Matkę, ale również „najpiękniejszą spośród córek ludzkich”. Prawdopodobnie stało się to, gdy podnosił się z upadku. Ich oczy spotkały się na poziomie, do którego nikt nie chciał się zniżyć. Opluwano i kopano Go z góry, a Maryja (niezauważona w swojej niesamowitej pokorze) skłoniła się, by móc spotkać swoje dziecko na ziemi. Tak jak wielokrotnie robiła to w dzieciństwie, gdy upadał.
Spotkanie matki z dzieckiem zawsze odbudowuje w nas to, co najpiękniejsze i najbardziej niewinne. Jeżeli Jezus jako człowiek zadawał sobie pytania o winę i powód tego strasznego losu, jeżeli miał w sercu jakikolwiek żal do ludzi, którzy Mu zgotowali te męki – przy Maryi Jego serce oczyściło się. W tych oczach mógł zobaczyć tylko to, co czyste i piękne. To Ona nauczyła Go kochać tu, na ziemi, była Jego pierwszą nauczycielką i opoką. Jej łzy nie były przeciwko komukolwiek, ale z miłości do Jezusa.
To spotkanie musiało odmieniać i dodawać sił. Spotkał najpiękniejszą kobietę na świecie, która swoją czystość zachowała na zawsze. Ona była w tej chwili najpełniejszym obrazem Boga w człowieku. Przypomniała Jezusowi o Jego pochodzeniu.
Gdy upadamy, powinniśmy mieć przed oczami tę scenę. Dwoje najpiękniejszych ludzi świata, których piękno nie daje się ukryć ani przez łzy, ani przez liczne rany. Czy ty, patrząc na ludzi, którzy szli za Jezusem, jesteś w stanie im wybaczyć? Mieć tak otwarte serce, by dostrzec ich prawdziwą twarz? Nie tę ukrytą za gniewem i złością. Czy widzisz w bezdomnych i chorych, że stworzył was ten sam Bóg. Będąc podobnym do Niego, jesteście też podobni do siebie.
W tym momencie Jezus podniósł się z krzyżem. Maryja zbudowała w Nim na nowo doświadczenie miłości. Bez tego spotkania nie był w stanie iść dalej. Upadłby pod ciężarem żalu, a nie krzyża. Nawet jeżeli tak trudno nam mówić o miłości, starajmy się przynajmniej, by była ona widoczna w naszym spojrzeniu. Dzielmy się nim, jakbyśmy to my spotkali upadającego Jezusa. Nasza miłość sprawia, że On niesie ten krzyż dalej.