Stacja 11
Żołnierze przybijają Jezusa do krzyża
Trudno powiedzieć, na ile Jezus był świadomy tego, co się w tej chwili dzieje. Organizm ludzki reaguje różnie w takiej sytuacji. Próbuje się ratować i dostosowywać, a przecież poziom zadawanego Mu bólu był niewyobrażalny.
Przykurczone od cierpienia ciało rozciągnięto na krzyżu. Zapewne powyrywano Mu kończyny z licznych stawów. Na poziomie nadgarstków naznaczono miejsce wbicia gwoździ. Nie były to gwoździe „łagodne”, jakie dziś znamy. Były grube, tępe, wykute przez kowala. Kilkoma mocnymi ciosami przebito ręce i nogi Jezusa. Pod nogi dano Mu wsparcie, żeby nie osuwał się, a agonia trwała dłużej. Z drugiej strony zagięto końce gwoździ.
Mocnym szarpnięciem podniesiono krzyż i osadzono w wykopanym dole. Uderzenie stawianego krzyża naderwało i tak już szerokie krwawiące rany. Jezus na krzyżu wisiał nagi. Przedstawiamy Jezusa okrytego płótnem z szacunku. Naprawdę wisiał On całkiem nagi. To było ogromne cierpienie, do tego stopnia, że wisząc w rozżarzonym jerozolimskim słońcu, czuł chłód i dreszcze. Do takie stanu Go doprowadzono.
Myślę, że Jezus nie spodziewał się, jaką dokładnie śmiercią umrze. Zaufanie polega właśnie na naszym nieprzygotowaniu do tego, co ma nastąpić. W tym jest sens Jego posłuszeństwa i przyjęcia takiej śmierci. Zapewne nie tworzył również w głowie scenariuszy. Pisma i proroctwa mówiły wiele, Jezus był świadomy swojej misji, ale pozostawił całą sytuację w rękach Ojca. Z każdą następną stacją rysował się pewien obraz tej śmierci, ale to, co zobaczyli ludzie na Golgocie, przeraziło nawet samych zbrodniarzy. Widząc ten straszliwy widok, opamiętali się.
Czy potrafię opisać ten ból? On był nieludzki – dlatego na krzyżu nie wisi już tylko człowiek, ale przede wszystkim Bóg. Jedyna osoba zdolna unieść ciężar tego cierpienia. Właśnie krzyż jest największym dowodem na Bóstwo Jezusa, na Jego majestat, królowanie i potęgę. „Królestwo nie z tego świata”, takie, którego nie da się zrozumieć – to właśnie krzyż. Na Golgocie ukoronowano panowanie Jezusa i wywyższono nad wszelkie stworzenie. Pokonał granice cierpienia, kolejna będzie granica życia i śmierci. Tam władza dana wcześniej kapłanom powróciła do jedynego namaszczonego człowieka.
Dzisiaj jesteśmy odporni na widok cierpienia. Nasza obojętność jest postawą hodowaną przez lata. Jako dzieci nauczeni zostaliśmy, że przemoc nie jest niczym złym. Wychowani na filmach i grach, które oswajają z zabijaniem. Przemoc zaczyna być zła, tylko jeżeli dotyczy nas. Ciągle skupieni na sobie. Tymczasem nagie ciało skatowanego Jezusa zostało otwarte na cały świat. Jego ręce i nogi sięgające od jednego końca krzyża do drugiego zostały oddane w ręce świata i rozpostarte.
To był widok tak okropny, że nawet nienawidzący Go ludzie przerazili się i zamilkli. Czy mnie ten widok także przeraża? A może jestem przyzwyczajony do obecności Jezusa na krzyżu? Zapomniałem zdjąć Jezusa z krzyża, dla mnie On tam wciąż wisi. Nie dostrzegłem, że krzyż jest początkiem zmartwychwstania. Chciałem towarzyszyć Jezusowi, ale doszedłem do momentu, w którym nie dostrzegłem jednej ważnej rzeczy. W Jego śmierci jest życie wieczne.
Tak samo jak niektórzy ludzie są dla nas umarli. Nie dostrzegamy w nich życia, nie są warci naszej pomocy, nie przeraża nas widok ich ran. Co się z nami stało? Nie pozwól wisieć Jezusowi na krzyżu. Okaż Mu miłosierdzie.
Stacja 12
Jezus umiera nagi na krzyżu
Niektórzy mówią, że Bóg z miłości do człowieka opuścił sam siebie. Jezus zawołał z krzyża „Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?”. To pierwsze zdanie jednego z psalmów. On się modlił. Po tych słowach umarł na krzyżu.
Na czym polegało opuszczenie Boga? Na milczeniu. Wobec takiego cierpienia sam Bóg zaniemówił. Ale był blisko, bardzo blisko. Gdyby nie miał litości dla swojego Syna, nie byłby miłosierny dla nikogo. To nie był szczegółowo przygotowany spektakl. Bóg również był poruszony tym, co się dzieje. Pozostawił władzę w rękach ukochanego stworzenia i zobaczył, do czego doprowadziliśmy.
Widząc milczenie Boga, reszta stworzenia przemówiła. W chwili śmierci Jezusa zaćmiło się słońce, zadrżała ziemia i zagrzmiało niebo. Zasłona przybytku rozdarła się, co niektórzy tłumaczą jako zerwanie przymierza z Żydami. Była to raczej oznaka niewyobrażalnego bólu zadanego samemu Bogu, rodzic rozdzierający swe szaty po stracie dziecka – obraz wielu z nas znany i przemawiający do wnętrza.
Jeden z żołnierzy chwycił za włócznię, by sprawdzić, czy Jezu zmarł. Z przebitego boku zaczęła sączyć się krew i osocze. To szczególny moment, w którym miłosierdzie Boże rozlało się na cały świat. To chwila przebaczenia ludzkości.
Ludzkie serce otacza błona zwana osierdziem. To pomiędzy nią a sercem zebrała się krew i woda, które po przebiciu wypłynęły z ciała Jezusa. Nazwa miłosierdzie ma w sobie pewien wspólny z nią człon. Ukrywają w sobie serce. Od wieków serce jest tym miejscem, gdzie w człowieku rodzi się i przebywa miłość. Ten obraz przebicia boku Jezusa mówi nam, że miłość, którą w sobie miał, nie mogła już dłużej czekać w ukryciu. Pragnęła być czynna i rzeczywista. Po tym, co uczyniliśmy Jezusowi, jedyną Jego odpowiedzią jest pragnienie kochania. Jezus miłosierny wisi na krzyżu i obmywa ludzkość z grzechu pierworodnego.
Idąc drogą krzyżową za Jezusem, często chcemy pominąć ten fragment. Mamy pokusę wykorzystywania krzyża do zemsty, do walczenia nim o sprawiedliwość za krzywdy Jezusa i swoje. Nie na tym polega wiara. Jeżeli naprawdę jesteś Jego uczniem i chcesz chodzić tymi samymi ścieżkami, to musisz znaleźć się pod krzyżem oraz obmyć w wodzie i krwi z przebitego boku Jezusa. Musisz doświadczyć miłosierdzia, a gdy go doświadczysz, nie będziesz już w stanie walczyć z ludźmi, ale walczyć o nich.
Chrześcijańska walka to czynienie miłosierdzia. Nie da się przejść pod krzyżem i nie doświadczyć miłosierdzia. Jeżeli w twoim życiu wciąż się to nie wydarzyło, to znaczy, że jesteś od tego krzyża bardzo daleko i nie chcesz chodzić Jego ścieżkami. Tam, w pretorium, zabrakło tylko Judasza. Tu, na Golgocie, brakuje tylko ciebie.
www.deon.pl