Wiemy, że „maryjne ślady”, na jakie ciągle trafiamy w naszym życiu, to nie przypadek, ale stopniowe odkrywanie Matki Bożej i Jej duchowości. Dzięki powierzaniu Maryi naszych trudów i radości czujemy, że mamy w Niej Opiekunkę i Orędowniczkę.
Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Szczerze mówiąc, przez długi czas nie mieliśmy jakiegoś szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej, mimo iż w dniu ślubu właśnie Ją wybraliśmy na patronkę naszego małżeństwa. Podczas uroczystości ślubnej ksiądz poświęcił obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który wisi nad naszym łóżkiem. Oczywiście modliliśmy się i zawierzaliśmy Bogu wszelkie swoje sprawy, ale raczej nie przez ręce Maryi.
Zmieniło się to dwa lata temu w Nowy Rok – uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Był to w naszym życiu czas szczególny, gdyż miesiąc wcześniej do naszej rodziny przybył nowy jej członek. Zawsze chcieliśmy zostać rodzicami, jednakże pragnienie to przez długi czas pozostawało niespełnione. Wtedy zaś, po wielu latach bezskutecznej walki z niepłodnością adoptowaliśmy synka Michałka. Pomyśleliśmy wówczas, że choć nie możemy być rodzicami biologicznymi, to teraz jednak – podobnie jak Maryja i Józef – jesteśmy rodzicami i stanowimy rodzinę. Powierzenie całego tego roku opiece Matki Bożej było impulsem do zaufania Jej i modlitwy za Jej pośrednictwem w wielu ważnych chwilach.
Zaczęliśmy częściej modlić się na różańcu, który wcześniej wydawał się nam nudny i monotonny. Jedna z naszych przyjaciółek zachęciła nas też do odprawiania nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca. Było to w czasie nasilenia się nieporozumień w dalszej rodzinie, zatem znów powierzyliśmy Maryi uzdrowienie relacji i jak zwykle się nie zawiedliśmy – stosunki zaczęły się powoli polepszać. Decydującym momentem była tragiczna śmierć wujka, który zginął, niosąc pomoc mieszkańcom swojej wsi. Stało się to w święto Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe – 12 grudnia. Podczas jego pogrzebu nastąpiło całkowite pojednanie zwaśnionej rodziny.
W tym samym czasie ponownie rozpoczęliśmy procedurę adopcyjną i właśnie czekamy na drugie dziecko. Jakiś czas temu odkryliśmy też Różaniec Rodziców za Dzieci, w który z radością się włączyliśmy. Codzienny dziesiątek różańca w intencji naszego synka jest jakby jego parasolem ochronnym na cały dzień. Maryja jest przecież Tą, której Syn Boży nie odmawia, a która jest szczególnie wrażliwa na ludzkie potrzeby i nad każdym z nas pochyla się z miłością. Oczywiście nie chcemy przez to powiedzieć, że to działa jak automat i że jeśli mamy problem, to Maryja natychmiast go rozwiąże. W wierze chodzi przecież o zaufanie i przekonanie, że Bóg ma dla nas najlepszy plan, lepszy od tego, który my sami mamy dla siebie. Wiele z naszych pragnień zyskało inne oblicze, niektóre rozwiązania nie były takimi, na jakie czekaliśmy, z czym wcale nie jest łatwo się pogodzić, jednak wiemy, że nasze modlitwy nie są daremne, a Bóg obdarowuje nas tym, co ma dla nas najlepszego, choć my sami czasem nie potrafimy tak na to spojrzeć. Chcielibyśmy bardzo umieć przekazać wiarę i nabożeństwo do Maryi naszym dzieciom – temu, które już mamy, i tym, które jeszcze pojawią się w naszej rodzinie. Jesteśmy bardzo wdzięczni Matce Bożej za Jej obecność i matczyne czuwanie nad naszym domem i naszą rodziną.
Kasia i Tomek Jaroszowie