881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

W pokoju jest ciemno. Tylko lampa z ulicy prześwieca słabo przez zasłony. Anielka leży w łóżku i nie może zasnąć. Właściwie jest przecież zmęczona, ale sen nie chce jakoś przyjść.

– Może to wina wiatru, który hula na zewnątrz, przeraźliwie przy tym świszcząc. A może piaskowy dziadek zapomniał dzisiaj o mnie? – rozmyśla Anielka i czuje się przy tym trochę nieswojo.

Nagle światło w oknie porusza się!

Lekko drży… Po chwili przesuwa się w lewą, a potem w prawą stronę!

– Może to jakiś ognik, który nie lubi dzieci? – zastanawia się Anielka. – Nie, to na pewno tylko wiatr – szybko jednak dodaje, próbując się uspokoić.

Cała ta sytuacja jest jednak dość nieprzyjemna.

– Kiedy wreszcie przyjdzie ten piaskowy dziadek? – niecierpliwi się dziewczynka.

Anielka zerka w stronę drzwi. Tam, w dużym pokoju, przed telewizorem siedzi Monika.

– Może ją zawołam, żeby opowiedziała mi jakąś bajkę? – przychodzi dziewczynce do głowy. – W końcu jest moją opiekunką i dostaje pieniądze za zajmowanie się mną, kiedy rodzice wychodzą wieczorem, tak jak dzisiaj.

Anielka powstrzymuje się jednak.

– Nie jestem przecież już małym dzieckiem. I nie mam też ochoty na żadne bajki, choć z drugiej strony cieszę się, że Monika jest tam w pokoju i mogę ją w każdym momencie zawołać… Kiedy wreszcie przyjdzie ten piaskowy dziadek?

W tym samym momencie przypomina się Anielce jej aniołek, Lulek.

– Prawie o tobie zapomniałam – myśli Anielka, po czym siada na łóżku i wyciąga ręce wysoko do półki z książkami.

Tam siedzi Lulek. Jest z nią zawsze, od kiedy pamięta.

Anielka bierze Lulka z półki, przejeżdża ręką po krótkiej czuprynce, dotyka jego złotych skrzydeł i przyciska aniołka mocno do siebie.

– Jak dobrze, że jesteś – mówi cicho Anielka, a potem ostrożnie pociąga za sznurek wystający spomiędzy skrzydeł.

I Lulek zaczyna grać melodię „Ach śpij kochanie…”

A Anielka zasypia…

Manfred Eichorn