Piłat wydaje niesprawiedliwy wyrok.
Największym problemem znanych modlitw jest to, że są znane. Podchodzimy do nich w sposób oczywisty. Miałem tę samą trudność z różańcem, jednak próba odkrycia go na nowo była dla mnie zupełnie nowym spojrzeniem na Ewangelię. Dziś z podobnym oporem mierzę się z drogą krzyżową i staram się odpowiedzieć na pytanie, jak to jest iść za Jezusem naprawdę?
Nie patrzmy na Jezusa jak na superbohatera, nie mierzmy Go fantastycznymi kategoriami. On do końca był też człowiekiem, niech ten ból stanie się dla nas ludzki. Taki, jakim czuł go Jezus. Zdarza się nam medytować nad Ewangelią o sobie. W drodze krzyżowej nie chodzi o zrozumienie siebie, ale o towarzyszenie Jezusowi. To nie jest terapia w 14 punktach, która ma zmienić twoje myślenie i życie. Jeżeli nie nauczysz się po prostu Mu towarzyszyć, nigdy nie będziesz potrafił być towarzyszem dla nikogo.
– Oto człowiek! – zamknij oczy i spróbuj postawić się w roli Jezusa: człowieka. Stań na schodach pretorium i usłysz te słowa. Nie mają nic innego do powiedzenia o tobie jak: „Oto człowiek”. Nie znaczysz dla nich nic więcej, jeden z wielu.
Gdy myślisz o Jezusie idącym na Golgotę, co widzisz? Tak często zdarza ci się widzieć człowieka namaszczonego, wtajemniczonego w plan, spokojnego, a może nawet odgrywającego swoją rolę. Zobacz dzisiaj w Nim to, co ludzkie.
Co myślał Jezus, jak mógł się czuć? Żadne nasze troski nie są Mu obce. W czasie gdy skazywano Go na ukrzyżowanie, był już cały obolały biczowaniem, upokorzony. Sukno Jego szaty kleiło się do strupów na ciele, ale w sercu miał jeszcze jeden znacznie większy ból. Nic tak nie rani jak zdrada przyjaciela. Judasz był Jego przyjacielem, prawdopodobnie Jezus opierał się o niego, spożywając wieczerzę, byli blisko, jedząc z jednego naczynia.
Judaszowi wiele dano. Jezus o niego zabiegał i troszczył się. Znał jego przeszłość, wiedział, że wśród uczniów mówiono o nim „złodziej”. Skupił na nim swoją miłość, a to zbliża ludzi. Być może wiele razy szczerze rozmawiali na osobności. Nie wiemy, w jakiej sytuacji był Judasz, wydając Jezusa za 30 srebrników. Wobec kogo miał dług? Czy była to zwyczajna zachłanność? Judasz skończył swoje życie tragicznie, bo zdradził przyjaciela. Tyle razy miał już wybaczane swoje przewinienia. Nie zniósł myśli, że i tym razem okazał się niewierny. O to jedno przebaczenie nie poprosił.
A Jezus? Stoi na schodach pretorium obolały z miłości. Znał proroctwa, wiedział, że Jego ofiara jest za każdego człowieka. Jednak był ludzki, a tego jednego człowieka zabrakło w tłumie szczególnie. Judasz odszedł – odeszli wszyscy. Po nocy spędzonej w Ogrodzie Oliwnym był raczej wycieńczony niż uspokojony. Tam również był sam, gdy tak bardzo potrzebował obecności. Opowiedział Ojcu o swoim strachu i bólu. Uczniowie Go nie rozumieli, nawet gdy na ich oczach wypełniały się słowa.
Opuszczenie było największym bólem, z jakim przyszło się zmierzyć Jezusowi. I był to ból, którego doznał już na samym początku, niosąc go do końca. Wszyscy przecież wiemy, jak boli zdrada. Niesiemy te zranienia latami, leczymy się z nich u terapeutów. Jezus jeszcze na krzyżu poprosił o wybaczenie dla swoich oprawców. Nie zwlekał z tym.
Ilu takich ludzi codziennie mijamy? Fałszywie oskarżonych, wycieńczonych, zdradzonych i odrzuconych? Pamiętaj, że za tym pierwszym powierzchownym bólem każdego człowieka kryją się większe zranienia. Wszyscy nosimy w sobie odciśnięte twarze ludzi, których kochaliśmy, i wielkie pragnienie miłości. Gdy spotkasz dzisiaj na ulicy bezdomnego, oprócz bułki czy kilku złotych nie zapomnij dać mu swojej obecności. Zatrzymaj się, porozmawiaj, towarzysz przez chwilę. Głód chleba łatwiej znieść, głód miłości jest nie do zniesienia.
Mamy chęć przepraszać Jezusa, szukamy pokuty i wybaczenia dla siebie. Jednak gdy spotykamy ludzi cierpiących tak jak On, odwracamy się. Bóg nie chce naszych przeprosin, ale naszego towarzyszenia. Nie można tego zrobić inaczej, jak idąc z drugim człowiekiem.
www.deon.pl Szymon Żyśko