881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Uciekałam w ramiona chłopaków, którzy nigdy ani mnie nie szanowali ani nie kochali, chcieli tylko jednego. Chciałam wyrwać się z domu, w którym nie było miłości i desperacko szukałam jej gdzie indziej.

 

Długo się zastanawiałam, zanim zdecydowałam się na opisanie swojego świadectwa. Mam przeogromną nadzieję, że moje doświadczenie pomoże komuś i uratuje od zgubnych, nieodwracalnych decyzji w życiu.

 

Rok temu poznałam mężczyznę. Od pierwszej chwili, gdy tylko go zobaczyłam czułam, że jest w nim coś niezwykłego. Bóg zesłał mi osobę, o której nawet nie śniłam. On – facet mych marzeń. Po pierwsze, niesamowicie dobry człowiek, tak to chyba jego pierwsza wielka zaleta, jaką zauważyłam. Z sercem na dłoni. Po drugie, bardzo inteligentny, zaradny, zorganizowany. Pomysłowy i kreatywny. Przystojny. A także coś, co sprawiło, że się zakochałam – człowiek wielkich wartości.

 

Ja – dziewczyna z patologicznego domu, wychowana bez wzorców. Sama musiałam nauczyć się takich słów jak: „dziękuje”, „przepraszam”, „proszę”. Choć dużo osób powiedziałoby, że „wyszłam na ludzi”, to i tak mam bardzo zaniżona samoocenę.  Nauczyłam się, że zawsze w życiu muszę liczyć tylko na siebie. Pomimo tego wszystkiego zawsze staram się być pozytywna, uśmiechnięta i dobra.

 

Tak jak już wspomniałam, mój chłopak to osoba o wielkich wartościach, za co go bardzo podziwiam, jestem z niego bardzo dumna. Jest osobą, która w czasach, gdzie seks uważany jest za coś zupełnie normalnego, na szczęście nie dał się zwieść temu światu.

 

Postanowił poczekać z tą najpiękniejszą chwilą w życiu do nocy poślubnej. Kierował się nie tylko wiarą, ale także chęcią przeżycia tego wspaniałego momentu tylko z jedną osobą i tylko jednej osobie w życiu oddać to, co ma najcenniejsze. W ten sposób chciał pokazać swojej przyszłej żonie, ile dla niego znaczy, że ze wszystkim czekał tylko i wyłącznie na nią.

 

Natomiast moja lekkomyślność, głupota i ciekawość doprowadziły do tego, że ja tej czystości nie zachowałam. Dlaczego? Dałam się zmanipulować temu światu.

 

Uwierzyłam w to, że seks przed ślubem to „nic takiego”. Wieczne problemy w domu sprawiały, że chciałam z niego uciec. Zawsze chciałam czuć, że ktoś mnie kocha, chciałam choć na moment poczuć się bezpiecznie.

 

Uciekałam w ramiona chłopaków, którzy nigdy ani mnie nie szanowali ani nie kochali, chcieli tylko jednego. Chciałam wyrwać się z domu, w którym nie było miłości i desperacko szukałam jej gdzie indziej. Rozpaczliwie szukałam kogoś, kto się mną zaopiekuje, a tak naprawdę nigdy tego nie otrzymałam.

 

W momencie gdy oddałam siebie, oddałam coś, czego nigdy nie będę w stanie dać temu jedynemu mężczyźnie. Wtedy tego nie rozumiałam. Nie rozumiałam skąd biorą się łzy po zakończonym stosunku. Teraz jednak wiem, jak wielki i nieodwracalny błąd popełniłam. Nigdy nie będę już w stanie odbudować tego, co tak lekkomyślnie utraciłam. Tak naprawdę nie potrafię się otrząsnąć.

 

Dziś każdego wieczora gdy się modlę, dziękuję Bogu, że poznałam mojego chłopaka. Nie umiem wyrazić słowami swojej wdzięczności wobec mojego chłopaka za wyrwanie mnie z życia w grzechu. Uważam, że ten człowiek jest największym darem, jaki dostałam od Boga. Dzięki niemu zobaczyłam ile krzywd sama sobie wyrządziłam w życiu.

 

Dziś wiem, że seks przed ślubem niszczy związek, wcale go nie buduje. Przede wszystkim bardzo utrudnia poznawanie się nawzajem na innych płaszczyznach. Wpływa na nas negatywnie, gdy chcemy podjąć racjonalne decyzje dotyczące naszego życia. Nie pozwala tak naprawdę i w pełni cieszyć się sobą na wzajem. Bardzo żałuję tego, co się stało, ale wiem, że czasu już nie cofnę. Czuję, że nie zasłużyłam na bycie u boku tak wspaniałego człowieka.

 

Jak się kończy ta historia? W chwili obecnej jesteśmy razem, choć mamy duże problemy. Z jednej strony mamy ten sam cel w życiu – małżeństwo, dzieci, kochająca się rodzina, dom, lecz ciągle gdzieś się mijamy. On nie umie mi wybaczyć i w pełni zaakceptować. Nie potrafi poświęcić się dla mnie. Ja nie potrafię przestać się obwiniać. Nie potrafimy poradzić sobie z duchami przeszłości, lecz wciąż walczymy.

 

Niech Bóg ma nas w swojej opiece!