Tomasz Merton, najsłynniejszy chyba mnich XX wieku, sformułował następujące zdanie: „Miłość sprawdza się jedynie wtedy, gdy się ją przekazuje innym. Nigdzie nie można znaleźć szczęścia którego szukamy tylko dla nas samych, bowiem szczęście, które zmniejsza się, gdy je dzielimy z innymi, nie jest wystarczająco wielkie, aby nas uszczęśliwić”.
Bez miłości jesteś nikim. Bez miłości człowieku, po prostu Cię nie ma!!! Gdybyś stanął nawet na księżycu, a miłości byś nie miał – nie masz pojęcia o słońcu. Gdybyś poznał wszystkie tajemnice morza, a miłości byś nie miał – w twoich oczach nie zaświeci żadna gwiazda. Gdybyś posiadał bogactwa całego świata, a miłości byś nie miał – twoje serce stanie się „kamieniem”. Gdybyś usłyszał twe imię wymawiane w językach wszystkich narodów świata, a miłości byś nie miał -będziesz tylko żywym trupem. Bez miłości jesteś umarłą istotą /Phil Bosmans/.
Spotykamy jednak na naszych drogach życia wielu ludzi, którzy uważają, że ich najważniejszym zadaniem jest odizolowanie się od innych. Odczuwają bowiem chorobliwy strach przed tym, że ktoś ich kiedyś wykorzysta i że ich poświęcenie dla innych ludzi przekracza ich siły.
Kto jednak z bojaźnią patrzy na swoje ograniczenia, nigdy nie doświadczy miłości, do której jest zdolny. Każdy z nas wezwany jest do miłości, która jest największym „zadaniem”, które my ludzie mamy poznawać i nim żyć…
Miłość chce płynąć, a tylko wówczas można ją poczuć, kiedy płynie
Z miłością jest jak z wodą. Kiedy trzymamy rękę w jeziorze po jakimś czasie zapominamy, ze jest w wodzie. Ręka przyzwyczaja się do „nowego środowiska” jakim jest woda.
Kiedy jednak tę samą rękę włożymy do rzeki, wir wody ciągle przypomina nam o swojej obecności. Nie można przechowywać miłości w zamkniętym naczyniu, gdyż wtedy szybko ulega zepsuciu.
Oczywiście, że miłość potrzebuje granic, gdyż człowiek nie jest Bogiem i nie potrafi kochać bez ograniczeń. Mamy jednak udział w nieograniczonej miłości Boga. Kiedy nasza miłość pochodzi ze zdroju miłości Bożej, wówczas wypływa z nas i nie wyczerpuje się. Jest źródłem „wody żywej i wietrznej”.
Miłość staje się silniejsza, kiedy przepływa z nas na innych ludzi, kiedy jest systematyczna i wyraża się w małych gestach, które mówią wszystko.
Alan Loy McGinnis, w swojej pięknej książce „Sztuka przyjaźni” podaje przykład jak miłość potrafi się „wyczerpać”:
„Rozmawiałem pewnego razu z mężczyzną, w którego małżeństwie po 18 latach zaczęło się źle dziać. „Skąd pan wiedział, że to już po wszystkim? Spytałem. „Kiedy przestała nakładać co rano pastę na moją szczoteczkę do zębów – odpowiedział. Kiedy się pobraliśmy, którekolwiek z nas wstawało pierwsze, wyciskało pastę na szczoteczkę drugiego i zostawiało na umywalce. W pewnym momencie przestaliśmy to robić i od tamtej pory wszystko poleciało jak z górki”.
Ten przykład jest, oczywiście, przesadnym uproszczeniem, ale tak drobne przysługi naprawdę się liczą. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo. Von Herder, niemiecki krytyk, historyk i teolog luterański, napisał: „Najgłębsza nawet miłość umiera, gdy nie jest dobrze pielęgnowana”.
Natomiast Edna St. Vincent Millay lamentowała: „To nie miłość rani moje dni, lecz to, że jest ona tak słaba”. To właśnie te najmniejsze akty dobroci mają wielką siłę, ponieważ to one naprawdę pokazują, że komuś zależy na drugiej osobie.
W miłości do drugiego człowieka przeżywamy fascynację, a także pewnego rodzaju oczarowanie. Rozkwitamy, kiedy nas ktoś kocha i kiedy my kochamy. Jednocześnie czujemy też kruchość tej miłości. Bo naszą miłością miotają często roszczenia do posiadania, zazdrość, współzawodnictwo i nieporozumienia. Wtedy zwykle miłość może nam przepłynąć między palcami i utracimy ją. Próbujemy wtedy trzymać się instynktownie drugiego człowieka, ponieważ nie chcemy go stracić.
Wymagamy od niego absolutnego wsparcia, bezpieczeństwa i miłości. Lecz żaden człowiek nie jest w stanie tego podarować. Przeciążamy więc ludzi naszymi oczekiwaniami. Wiele kryzysów małżeńskich wynika z wygórowanych oczekiwań. Nawet wtedy, kiedy brakuje nam wymiaru transcendencji, oczekujemy od człowieka tego co absolutne, co nieograniczone, co doskonale, oczekujemy czegoś Boskiego, czego druga osoba nie jest nam w stanie dać. A przecież, prawdziwa miłość nie powstaje tak po prostu; musi być systematycznie budowana, a materiał, jaki użyjemy do tworzenia miłości, zadecyduje o jej jakości i trwałości.
Pierwszym podstawowym budulcem trwałego związku jest dawanie
Współmałżonek nie jest jedynie tym, który zaspokaja moje potrzeby, ale tym, którego potrzeby ja mogę zaspokoić. Przyjaźń w małżeństwie nie zaczyna się, gdy ktoś zostaje moim przyjacielem, ale w chwili, gdy sam decyduję się nim zostać.
Drugim składnikiem miłości jest dzielenie wspólnych zainteresowań
Jeśli jesteśmy prawdziwymi małżonkami, nie pozwolimy, aby zazdrość czy współzawodnictwo poróżniło nas: będziemy wspólnie pracować, dzielić wspólne dobro dla wspólnego dobra.
Trzecim elementem jest wzajemne wspieranie się
Zawsze wtedy, kiedy mój współmałżonek potrzebuje pomocy, mnie potrzebuje. Potrafię być z moim mężem/żoną zwłaszcza wtedy, kiedy życie staje się ciężkie, aby pomagać mu i dodawać otuchy, a także, aby zachęcać go do podążania drogą wyznaczoną przez Boga, chronić go przed trudnymi sytuacjami. Jeśli zawiodę go w tym momencie, zawiodę go w największej potrzebie.
Fiodor Dostojewski napisał: „Kochać to znaczy widzieć drugą osobę taką, jaką ją Bóg zaplanował”. I to jest sprawdzianem prawdziwej miłości; nie tylko widzieć współmałżonka takim, jaki jest, ale -przez wzgląd na to, że jesteśmy małżeństwem – działać w tym kierunku, aby „drugi” potrafił w większym stopniu przekształcać swoje możliwości w rzeczywistość.
Często popełniane są błędy w małżeństwie, zwłaszcza wtedy jeśli człowiek oczekuje od drugiego absolutnego wsparcia, żyje w ciągłym strachu, że go utraci. Dlatego kurczowo się go uczepi. Lecz im bardziej będzie to czynił, tym mniej da siebie drugiemu. I będzie próbował wyjść z tego ograniczenia.
Im bardziej chcemy pokonać lęk przez kurczowe trzymanie się kogoś, tym bardziej będzie się on nasilał, aż w końcu nasz obiekt miłości nas zostawi. Inny błąd polega na tym, że przylgniemy do innego człowieka i będziemy spełniać wszystkie jego życzenia, rezygnując z samych siebie. Ten drugi w pewnym momencie poczuje się znudzony, ponieważ nie będzie miał w miłości partnera, ale maskotkę lub lizusa.
Jeśli jednak w Bogu znajdą absolutną ostoję i bezwarunkową miłość, wówczas w sposób wolny mogę kształtować swój stosunek do drugiego człowieka i nie uzależniam się od niego całkowicie.
Wolność
Tylko dzięki wolności możliwe są relacje między ludźmi. Tylko wtedy każdy ma wystarczająco dużo powietrza, aby oddychać każdego dnia, ponieważ:
„Każdy dzień jest nam dany dla naszego szczęścia. Żaden inny dzień, jak właśnie dzisiejszy jest Wam dany, żeby żyć, radować się i być zadowolonym. Jeśli dzisiaj nie żyłeś (żyjesz) jak człowiek, zmarnowałeś dzień. Nie zasępiaj twego ducha lękiem i troską o dzień jutrzejszy, ale nie obciążaj też serca wczorajszą biedą. Żyj dniem dzisiejszym! Z radosnym zadowoleniem możesz pomyśleć o dobrym – wczorajszym dniu oraz pomarzyć o pomyślnym załatwieniu dnia jutrzejszego. Ale, nie możesz zagubić siebie „wczoraj”, albo w „jutro”. Wczoraj przeminęło bezpowrotnie, jutro dopiero nadejdzie. Drodzy Młodzi – Dzisiaj!!! – to jedyny dzień. Wasz dzień. Uczyńcie go najlepszym dniem Waszego życia!” Początkiem wspólnego życia. /Phil Bosmans/. AMEN.
Mariusz Han SJ deon.pl