881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Niech świat pozna, patrząc na nasze życie, że Chrystus przez swe zmartwychwstanie prawdziwie zwyciężył śmierć, rozpacz, grzech i strach.

Słowa jednej z piosenek protestanckiego artysty, Carmana, mówią o walce Jezusa z szatanem, która toczy się na ringu. Po odliczeniu do dziesięciu wydaje się, że Jezus przegrał, ale po chwili sytuacja zmienia się i szatan zostaje pokonany. Najtrudniejszy jest czas oczekiwania, kiedy się wydaje, że zatriumfowało zło. Znamy to uczucie wahania, gdy w wielu filmach główny bohater doświadcza kryzysu, załamania albo chwilowej przegranej. Jest w nas wtedy napięcie, ale wciąż mamy nadzieję, że dobro zwycięży.

Warto czekać

 

Dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, dzięki chrześcijaństwu, w kulturze europejskiej wykształcił się taki model historii – ciąg wydarzeń – który składa się z trzech istotnych elementów: przedstawienie sytuacji, załamanie i zwycięstwo. Wierzymy w tę kolejność, ponieważ od dzieciństwa Kościół wpajał nam logikę miłości – pozornie słabej, ale ostatecznie triumfującej. Podświadomie wiemy, że dobroć, szlachetność, miłość, pokora zostaną docenione i nagrodzone, jednak czas oczekiwania jest trudny. Ale wiemy też, że warto czekać, ponieważ wtedy umacniają się: nasza cierpliwość i zaufanie.

 

Pan Jezus trzykrotnie zapowiadał apostołom, że będzie cierpiał, zostanie zabity, a trzeciego dnia powstanie z martwych. Zakończenie było znane, nawet termin był wiadomy. Jakże mogli o tym zapomnieć? A jednak ten moment, pięknie opisany w Psalmie 23 jako „ciemna dolina”, przysłania obiecany koniec. Wydaje się, że na serce spadają jakby łuski, a emocje nie dopuszczają do głosu nadziei i wiary. Kiedy już opadną emocje, staramy się rozumowo wytłumaczyć i pojąć zaistniałą tragedię. Ale i to nie pomaga. Gdzie zatem należy szukać ratunku?

 

Z ratunkiem przychodzi sam Pan Jezus. Dwaj uczniowie zdążający do Emaus spotykają Go, lecz nie rozpoznają, idąc jakby w chmurze ciemności. Wtedy gani ich słowami: „O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy!” (Łk 24, 25). Prorocy, a więc trzeba spojrzeć wstecz – w obietnice, w zaplanowane przez Boga zakończenie. On przecież wszystko dobrze poukładał i wie, co robi. Można powiedzieć, że Bóg jest bardzo punktualny – na wszystko ma właściwy czas, swój czas, co nam się często nie podoba, ponieważ chcielibyśmy mieć już, tutaj, teraz, gotowe. Miłość jednak dojrzewa w zaufaniu, a to wymaga prób, doświadczeń i czasu. Cierpliwość, zaufanie, wiara – to kosztuje najbardziej, gdy się czeka na spełnienie życzliwych słów: wszystko będzie dobrze. Na pewno będzie dobrze, tylko kiedy?

Droga zwycięstwa

 

Życie Pana Jezusa, Maryi, świętych to zarys mapy dróg naszego życia – patrzymy i dostrzegamy, co nas czeka. Widzimy więc wiele trudności, zakrętów, porażek, cierpienia, ale na końcu też chwałę, koronę, palmę zwycięstwa i radość. Wspaniałymi nauczycielami tej drogi są przede wszystkim męczennicy: św. Maksymilian M. Kolbe, bł. Jerzy Popiełuszko, bł. Karolina Kózkówna, św. Agnieszka i wielu innych. Z podziwem słuchamy o ich zmaganiach i tym bardziej cieszy nas ich zwycięstwo. Czy jesteśmy skazani tylko na podziwianie innych?

 

Popatrz na swoje życie, na wszystkie te „ciemne doliny”, upadki, beznadziejne sytuacje – a jednak przeszedłeś, umocniony trudnościami idziesz dalej. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mk 8, 34). Możemy też powiedzieć inaczej: Jeśli kto chce doświadczyć zwycięstwa dobra (zmartwychwstania), niech weźmie to, co złe, to, co boli (krzyż), i niech idzie za Jezusem, a dojdzie tam, gdzie On jest.

Czasem spodziewamy się, że zwycięstwo dobra nad złem to wynagrodzenie krzywd, ukaranie złoczyńców, sąd sprawiedliwości. I tak się stanie. Pan Jezus w przypowieściach wielokrotnie zapowiadał triumf sprawiedliwości w Królestwie niebieskim. Zostawmy zatem sądzenie Sędziemu.

 

Także w naszej codzienności dobro może zwyciężać zło, i to nie u kresu życia. Pisał o tym św. Paweł: „Błogosławcie tych, którzy was prześladują” (Rz 12, 14), a także św. Piotr: „Nie oddawajcie złem za złe ani złorzeczeniem za złorzeczenie” (1 P 3, 9). Zawsze możemy się uśmiechnąć do kogoś niemiłego, sprawić małą radość komuś nieżyczliwemu, pomodlić się za przeciwników.

 

Zwycięstwo dobra to także mówienie prawdy na przekór kłamstwu, za którym często się tak bezpiecznie chowamy. Dobro nie jest więc łatwe; czasem wymaga silnej woli, przemilczenia, ugryzienia się w język, przyjęcia upokorzenia; a czasem zaprotestowania, zaprzeczenia, powiedzienia: stop, tak nie wolno! Taką postawę warto w sobie ćwiczyć w małych sprawach; zdobywać się na odwagę i czekać na owoce. Dobro powinno rodzić pokój, jedność, przebaczenie, wdzięczność, wzajemność, radość. Jednak na owoce czasem trzeba długo czekać. Czy warto? Oczywiście, że tak.

Kiedy jesteśmy gotowi czynić dobro – modlimy się o to, mamy takie pragnienie w sercu – przygotowujemy miejsce dla samego Boga. To On sam działa w nas, daje pomysły i odwagę, pokazuje osoby i sytuacje, w których może zajaśnieć Jego dobre i kochające Serce. Czasem wystarczy powiedzieć: Zgadzam się, Panie Boże, być Twoim narzędziem, realizuj przeze mnie swoje plany. I nagle zaczyna się tak dziać.

o.Łukasz Przybyło CMF