881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

W Dzień Babci i Dzień Dziadka nie tylko najmłodsi podkreślają swoją więź z babciami i dziadkami. To dobra okazja, aby zobaczyć, jaką rolę odgrywają dzisiaj seniorzy w rodzinach.

W tradycyjnych rodzinach babcie i dziadkowie pełnią swoje role w wielopokoleniowym układzie rodzinnych stosunków. – Niegdyś – wskazuje dr Stefan Klemczak, antropolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego – ich statut świadczył o pełnej życiowej dojrzałości. Z racji doświadczenia jeszcze w XIX wieku dziadkowie cieszyli się ogromną estymą i, zwłaszcza mężczyźni, pełnili funkcję głów rodów. – To oni – dodaje dr Klemczak – dzielili się doświadczeniem życiowym z wnukami i całymi rodzinami. Dziś role te często się odwracają. Dziadkowie – jako grupa społeczna – mogą się od siebie też bardzo różnić, tak jak różnią się członkowie różnych pokoleń.

Zważywszy m.in. na coraz dłuższy czas życia człowieka oraz wiek zakładania rodzin, dziadkowie to często ludzie, między którymi – w różnych rodzinach – istnieje dziś 20-50-letnia różnica wieku. Nie tylko wnukowie, ale i cały świat, oczekuje od nich często innego zachowania społecznego. Z drugiej strony, sami dziadkowie mają dziś bardzo różne potrzeby.

Młodsi, dopiero wchodzący w swoje role, to osoby w pełni sił duchowych i witalnych. Oni rzadziej niźli ci bardziej doświadczeni w dziadkowaniu mogą pozwolić sobie na życie mniej aktywne. Nie stronią od nowinek technologicznych, kulturowych czy nowych mód. – Kiedy dłużej nie widzę czy nie słyszę się z córką i wnukiem, nie wyobrażam sobie nieskorzystania z możliwości wysłania SMS-a czy napisania e-maila – deklaruje Joanna Sokołowska, 50-latka, babcia 8-letniego Filipa. – Ale to, do czego ja przekonałam się dość szybko, obce pozostanie mojej mamie. Choć wiem, że 89-letnia dziś prababcia Filipa mogłaby nauczyć się korzystania z telefonu komórkowego czy komputera, zdaję sobie sprawę, że pewnym ograniczeniem będzie dla niej coraz słabszy wzrok i słuch.

Dziadkowie coraz częściej sami muszą też uczyć się od swoich wnuków bądź dla nich. – Wokół pojawia się wiele nowinek technicznych, z których wnuki i dzieci korzystają bez żadnych zahamowań. Ich nieznajomość wielu dziadkom, zwłaszcza młodszych dzieci, mogłaby przynosić pewien dyskomfort – komentuje socjolog Michał Borkowski.

Czasami potrzeba niewiele: laptop, Internet, kamera po drugiej stronie oceanu i parę godzin nauki korzystania z tych dobrodziejstw. Potwierdzają to 70-letni Zygmunt i Jadwiga Bogoszewscy z Wrocławia.

– Dla nas samych ograniczeniem byłyby też sprawy finansowe, ale tu pomógł nam syn – mówią, ale zaraz dodają: – Dzięki temu prawie czynnie uczestniczyliśmy w stawianiu pierwszych kroków przez naszą najmłodszą wnuczkę Amelkę. – Teraz na pewno jesteśmy nowocześniejszymi dziadkami od naszych rodziców, ale tak naprawdę wiemy, że nic nie zastąpi nam rzeczywistych kontaktów z wnuczkami.

Dowodem na zmiany w pokoleniu babć i dziadków mogą być też popularne – głównie wśród osób między 65 a 70 rokiem życia – Uniwersytety III Wieku, czyli wykłady i zajęcia organizowane specjalnie z myślą o osobach w wieku emerytalnym. Lubiane są także Ośrodki Terapii Ruchowej III Wieku, zapewniające ludziom starszym zajęcia w salach gimnastycznych i na basenach. W niektórych domach kultury i klubach organizowane są też z myślą o nich specjalne imprezy. Czasami nie są to potańcówki przy Foggu czy Czerwonych Gitarach! – Tzw. seniorzy sami potrafią nieźle miksować i „zapodawać” muzykę – zdradza DJ z jednego z najstarszych warszawskich pubów. – Na co dzień są przykładnymi dziadkami – opowiada. – Niektórych spotykam na pobliskim skwerze. Bawią się z wnukami tak, jak niegdyś ze mną moja babcia, dziś niemal w ogóle niewychodząca z domu 90-latka. Ale i ona, gdy wchodziła w swoją rolę babci, także nie stroniła od kontaktów z własnymi znajomymi. Kiedy mogła, chodziła do teatru czy muzeów. Czasy się zmieniają, zmieniają się formy rozrywek – również wśród osób starszych. Ale to właśnie oni, jak sądzę, tak naprawdę sprawiają, że ten świat nie zatraca się w bylejakości.

– Dziadkowie – młodzi emeryci i ci, którym emerytura wydaje się odległą przyszłością – ocenia też Michał Borkowski – mają nie tylko więcej możliwości spędzania wolnego czasu, ale i znacznie więcej jego samego. Związane, jest to m.in. z tym, że rodziny rzadziej niż kiedyś mieszkają pod wspólnym dachem, a wnuki coraz częściej niźli do dziadków wysyłane są np. do żłobków czy przedszkoli. – Młodym dziadkom – dodaje – bliskie będą inne obyczaje, zwyczaje i wartości, niźli tym bardziej doświadczonym; podobnie jest z rodzicami: 50-letni są najzwyczajniej inni niż ci 20-letni. – Z drugiej strony, każdy wiek zobowiązuje. Zapominanie o własnej metryce, niezależnie od tego, czy starszy pozuje na młodzieniaszka, czy młody udaje bardziej doświadczonego, może jedynie śmieszyć i irytować. – Rola dziadków w dużej mierze nie jest jednak zależna od wieku czy stopnia aktywności, choć wielu młodych dziadków i babć wzbrania się od określania ich tym mianem, zwłaszcza przez osoby trzecie – zauważa Borkowski.

BABCIA I DZIADEK – BEZCENNI

Większość pomaga oddając swój czas, wspiera choćby radą i dobrym słowem i, nierzadko, materialnie. Młodzi rodzice najbardziej cenią ich właśnie za czas, jaki poświęcają wnukom, gdy oni sami intensywnie pracują. Ale dziadkowie mogą być dla nas niezwykle ważnymi osobami, nie tylko przez fakt chętnie udzielanej rodzinie pomocy.

Oczywiście nie można do wszystkich przykładać jednej miary. Jak wynika jednak z raportu CBOS opracowanego na podstawie badań przeprowadzonych w 2000 r. i poświęconych roli dziadków, to właśnie oni wyposażają młodsze pokolenia w najważniejsze wskazówki – „busolę na wędrówkę przez życie”. Wpajają wnukom zasady moralne (61 proc), przekazują wiarę w Boga (60 proc), wprowadzają w historię rodziny, opowiadają o krewnych, dbają o przekazywanie rodzinnych tradycji. To także oni jako pierwsi wielu z nas dają poczucie bezpieczeństwa i poczucie miłości – przez nich jesteśmy kochani bezwarunkowo.

„Dziadkowie to skarb” – podkreślają często wnukowie. I to właśnie oni najlepiej świadczą o swoich babciach i dziadkach. Wielu – niezależnie od wieku – nie wyobraża sobie życia bez nich. – Dziadziuś nauczył mnie jeździć na rowerze. Teraz pomaga mi nie przewracać się na nartach, a jak będzie cieplej, pojedziemy na grzyby – tak obiecał, a dziadek zawsze dotrzymuje słowa. – Szkoda, że babcia poszła już do nieba. Z dziadkiem jest zawsze fajniej, niż z rodzicami, a gdyby była jeszcze babcia… byłoby jeszcze fajniej. Moi rodzice czasami krzyczą. Nie wiedzą, że ja nie potrafię jeszcze pewnych rzeczy – mówi 5-letni Krzyś, wnuczek Ryszarda Matysiaka.

– Z tatą – opowiada 30-letnia Anna Leńska – mogę porozmawiać o stanie wojennym, o muzyce z lat 60. i 70. O tym z babcią czy dziadkiem nie porozmawiam na tym samym poziomie. Jako „osoby starszej daty” opowiadają mi o II wojnie światowej, którą przeżyli i w której brali udział, i o I wojnie, w której walczyli ich rodzice i dziadowie… – Ale dziadkowie to nie tylko moi bohaterowie i nauczyciele, którzy zawsze w pełni mnie akceptowali – zarówno wtedy, gdy pisałam „B, 3 czy 1” w lustrzanym odbiciu, gdy szukałam „spadków temperatury” na podłodze, jak i teraz, gdy mylę pewne fakty historyczne. To „bajarze”, którzy jako pierwsi opowiadali domowe klechdy: bajkowe, rodem z Leśmiana, rodzinne czy ojczyźniane. – To od nich nauczyłam się celebrowania świąt: Wielkanoc – z jajeczkiem, Boże Narodzenie – zawsze z opłatkiem, dopiero później ze św. Mikołajem, Nowy Rok – świąteczny obiad i, dosłownie od paru lat, lampka szampana. Chciałabym, by nigdy się to nie zmieniło. Wiem, że gdybym ich nie miała, mogłabym być zupełnie innym człowiekiem.

– Choć rola dziadków – jak zauważa inna z naszych rozmówczyń, całkiem już dorosła wnuczka Saturniny i Wiesława – nazbyt często wydaje się niedoceniana lub doceniana zbyt późno, to właśnie oni mogą, jak niemal nikt inny, zaszczepić nam to, kim będziemy w przyszłości. – To, co przekazują mi moi dziadkowie – mówi – zawsze będzie dla mnie powodem do dumy i zawsze będę nosiła to w sercu, jak dobry żołnierz order na mundurze.

Niezwykłości i ogromnej roli, jaką mogą pełnić w naszym życiu babcie i dziadkowie, poświęcono nie tylko wiele publikacji, ale i niemal niezliczoną liczbę badań naukowych. „Według niektórych z nich, jak zauważa Joanna Gacka z portalu Senior, pl, to właśnie dziadkowi i babci zawdzięczamy – jako gatunek – nasz szybki i intensywny rozwój”. – Długi okres życia człowieka po zakończeniu czasu reprodukcyjnego ma dziś według tych badaczy sens – pozwala bowiem czerpać doświadczenia nie tylko od rodziców, ale też od znacznie bardziej doświadczonych dziadków – pisze Gacka w artykule „Babcia i dziadek nie tylko od święta”.

Istotnie, dobry wpływ dziadków na wnuki potwierdzają też pedagodzy. – Obcowanie z dziadkami, czyli ludźmi, niezależnie od wieku metrykalnego, starszymi, dostarcza dzieciom i młodzieży rzeczywistej informacji o świecie – mówi Jadwiga Wieczorek, emerytowana pedagog ze Skarżyska-Kamiennej. – Dziadkowie bywają zaprzeczeniem czy sprostowaniem wizerunku człowieka, jaki na co dzień podsuwają młodym ludziom kolorowe pisemka, tabloidy i popularne rozrywkowe portale internetowe. – Dzieci z rodzin, w których kultywuje się bliską więź z dziadkami, znacznie łatwiej się uczą. Sprawiają też mniej kłopotów wychowawczych – dodaje i zaznacza: – Badania socjologiczne potwierdzają też, że osoby, które w dzieciństwie utrzymywały bliski kontakt z dziadkami, mają lepszy obraz samego siebie.

NAWET PRZYSZYWANI SĄ WSPANIALI

– Kochający i kochani. Wybaczający wnuczętom nawet największe przewinienia. Zawsze o nich marzyłam – mówi Katarzyna Kowalska. – Jak byłam mała, nieswojo czułam się występując na dedykowanych im przedstawieniach. Do innych dzieci dziadkowie przychodzili. A ja swoich nigdy nie znałam – żali się. – Wydawać by się mogło, że nie powinno mi ich brakować, bo w moim domu nigdy niczego nie brakowało…, ale o dziadkach marzyłam. Nawet do św. Mikołaja pisałam w tej sprawie.

O tym, że dziadkowie umarli przed jej urodzeniem, dowiedziała się w wieku lat 11. – Wcześniej – mówi – myślałam chyba, że moja rodzina jest wybrakowana od zawsze… Po latach zrozumiała też sens i znaczenie swoich dziecięcych myśli. – Zobaczyłam – mówi – jak czują się moje dzieci, gdy do przedszkola na Dzień Babci czy Dzień Dziadka nikt nie przychodzi.

Katarzyna dała ogłoszenie do gazety. „Szukam dziadków dla moich córek. Bez zobowiązań, otwartych na miłość dzieci” – głosił jej anons. Zgłosiło się do niej parę osób – głównie panie, ok. 60-letnie. Niemal wszystkie myślały, że chodzi o pracę w charakterze niańki. – Ale mnie nie o to chodziło. Myślałam raczej o kimś, kto spędzałby z nami, z całą rodziną – nie tylko z dziećmi, nieco więcej czasu niż 6-8 godzin od poniedziałku do piątku. Myślałam o babci, której nigdy nie miałam. Chciałam gościć ją w święta, zabierać na wakacje. Chciałam, by stała się członkiem mojej rodziny.

Pewnego dnia Katarzyna spotkała na spacerze sąsiadkę, Barbarę. Od słowa do słowa, ta powiedziała jej, że jest osobą samotną. Później Barbara odebrała córkę Katarzyny z przedszkola. Potem był następny raz, i następny. I tak, pewnego dnia, córka powiedziała: „babcia Basia obiecała, że przyjdzie na przedstawienie”. – Babcia Basia przyszła. Radość córki nie miała granic – mówi Katarzyna Kowalska. Od tego czasu upłynęło już parę lat. – Dziś cała moja rodzina nie wyobraża sobie życia bez babci Basi. Bo nasza babcia nie tylko opiekuje się córką, ona opiekuje się całą naszą rodziną. My potrzebujemy jej, ona nas. Czy są w tym zależności finansowe? – Nie ma – twierdzi Katarzyna Kowalska i dodaje: – Wielu ludziom trudno w to uwierzyć, ale my tworzymy naprawdę całkiem zgraną rodzinę – taką przez duże „R”.

Dziadkowie przyszywani, bo tak można określać tego typu stosunki, nie są czymś bardzo rzadkim i niespotykanym. – Podobne formy relacji istniały niemal od zawsze, czy to w grupach sąsiedzkich, czy przyjacielskich – twierdzi socjolog Michał Borkowski. – Dość często – tłumaczy – pytamy np. sąsiadów, czy nie mogliby choć przez chwilę zaopiekować się naszymi dziećmi. Jeśli z tych stosunków wyniknie coś więcej, nie ma w tym niczego złego. Oczywiście, nie można nadrobić minionego czasu – bez dziadków czy bez wnuków, ale jeśli się chce zaprosić do życia rodzinnego kogoś „z zewnątrz”, może to przynieść wiele pozytywnych owoców.

W pewnym sensie potwierdzają to też dobre stosunki między dziadkami a dziećmi adoptowanymi. Podczas przeprowadzonych w 2007 r. badań udowodniono, że więzi wytworzone między dziadkami a ich przysposobionymi wnukami, niezależnie od wieku dziecka, niemal niczym nie różnią od tych wypracowywanych w rodzinach biologicznych. Starsi mogą być więc dla młodszych, nawet jeśli nie są związani biologicznie, jakimś zakorzenieniem – namiastką przeszłości. Wnukowie natomiast mogą być dla dziadków, bezdzietnych, niemających rodzin czy mających dzieci bezdzietne, przedłużeniem ich własnej egzystencji i dopełnieniem uczuć.

Podobne zażyłości między niespokrewnionymi ze sobą dziadkami i wnukami potwierdzają też młodzi wolontariusze – współpracownicy Polskiego Czerwonego Krzyża, Miejskich Ośrodków Pomocy Rodzinie oraz uczestnicy akcji „Adoptuj dziadka”. Akcję tę zorganizowali po raz pierwszy rok temu słuchacze jednego ze śląskich Uniwersytetów III Wieku.

– Chodziło przede wszystkim o to – opowiada jej uczestniczka – byśmy nie czuli się mniej potrzebni od reszty społeczeństwa. Chętni dziadkowie i babcie uczestniczyli w specjalnych szkoleniach – ci, którzy mieli być „adoptowani” przez dwu czy pięciolatków uczestniczyli w innych niźli ci, którzy chcieli wnuków starszych. – Ja – dodaje – znalazłam swoją rodzinę, choć łatwo nie było…

– Moja siostra – opowiada nasza redakcyjna koleżanka Marta Troszczyńska – od początku liceum postanowiła zaangażować się charytatywnie. Zgłosiła się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i tam przydzielili jej panią Genię. Nie wynikało to z braku własnych dziadków. Chciała podzielić się swoim wolnym czasem z kimś, kto właśnie tego czasu potrzebuje. Przez dwa lata przychodziła co jakiś czas do MOPS-u podpisywać umowy o wolontariacie, ale z czasem przestało to jej być potrzebne – pani Genia stała się w końcu babcią Genią. – Pani Genia – mówi Marta Troszczyńska – nie jest schorowana czy niedołężna. Od zawsze mieszka sama. Jest panną. Ma 86 lat. Kiedy Asia wyjechała na studia, widzą się coraz rzadziej, ale kiedy tylko wraca do domu, to jeszcze przed obiadem biegnie chociaż na chwilę do Geni.

WNUKI ZAWSZE KOCHANE

– Jeśli chodzi o moje przyszywane babcie – mówi natomiast Mariola Świetlicka, eks-przyszywana wnuczka dwóch starszych pań z Gliwic – moja znajomość z nimi zaczęła się, gdy byłam w szkole średniej. Miałam swoje „rodowite” babcie. Do tych „drugich” zaczęłam chodzić – ot tak: najpierw z przyjaciółką, a później, i gdy się lepiej z nimi poznałam, sama. Chodziłyśmy na spacery, rozmawiałyśmy – one mówiły o tym, jak to kiedyś bywało. Ja, do czego nie powinnam się dziś pewnie przyznawać, o problemach rodzinnych. Ale to były prawdziwe przyjaźnie. Czy moi przyszywani dziadkowie żyją? – No wiesz, później były studia, własna rodzina. Nie wiem…. ale żałuję…. Moi dziadkowie, ci z krwi i kości, niedawno odeszli, ale z nimi także mogłam spędzać więcej czasu – komentuje Mariola.

– Mimo iż moi dziadkowie mieszkają bardzo blisko, nie odwiedzam ich tak często, jakbym chciał – wyznaje też Piotr, 25-latek. – Są dla mnie nie mniej ważni – nie mniej niż wtedy, kiedy byłem dzieckiem i najlepiej zawsze bawiłem się właśnie z nimi. Ale tak jakoś wychodzi. Wiem natomiast, że gdybym ja przyszedł do nich z jakimkolwiek problemem, zawsze – o każdej porze dnia i nocy, będą mieli dla mnie czas i serce.

Niestety, powyższe doświadczenia potwierdzają też różnorakie badania opinii publicznej. Mówią one, że bardzo niewielu dziadków może liczyć na pomoc ze strony dorosłych wnuków. Z drugiej strony sami dziadkowie, pytani o przyczyny takiego stanu, zawsze skłonni są usprawiedliwić wnuczęta. Wskazują najczęściej nie na ich nieudolność, a na notoryczny u nich brak czasu. – Wnuki – mówią dziadkowie – są największym naszym skarbem. Gdy dorastają, są naszą dumą. Na emeryturze stają się całym światem. Mądre, piękne, zaradne. Jedno będzie lekarzem, drugie mechanikiem, trzecie zna wszystkie języki obce, a to, które jest jeszcze całkiem małe, jest najzdolniejsze na świecie. – Szkoda, – nazbyt często mówią później – że dzieci tak szybko dorastają…

Bycie wnukiem i wnuczką to dla wielu z nas niezwykle ważny i najszczęśliwszy etap w życiu. Podobnie jest w drugą stronę, bo choć wielu z nas ta rola kojarzy się z nieuchronnie zbliżającą się starością, bycie babcią czy dziadkiem może nie tylko nobilitować, ale i – paradoksalnie – odmładzać. Wiele zależy oczywiście od naszych indywidualnych cech oraz od panujących w rodzinie relacji. Ważne jest, na co wskazują m.in. uczestnicy zorganizowanej przeszło półtora roku temu sesji plenarnej Papieskiej Rady ds. Rodziny poświęconej, na życzenie samego Benedykta XVI, właśnie babciom i dziadkom, by były one oparte na prawdziwych więzach emocjonalnych, dających wszystkim członkom rodziny poczucie miłości i bezpieczeństwa. By nie brakowało w nich szacunku i doceniania siebie nawzajem, by nie pozwalano na minimalizowanie czy marginalizowanie czyjegoś znaczenia.

Zuzanna Smoleńska

Tekst pochodzi z Tygodnika”Idziemy”

24 stycznia 2010