Ważnym „miejscem”, z którego najbliżej do Boga, jest Biblia. Myślę Czytelniku, że masz Pismo Święte. Dlatego powinieneś zrobić „rachunek sumienia właściciela Biblii”. Ta księga wydaje się być znana. Jednak często pokutuje przekonanie, że to zbiór luźnych, niedzielnych przypowieści. Tymczasem paradoksalnie Biblia jest wciąż nowa, bo… nieużywana? Odpowiedz szczerze na pytania: Czy mam w domu własny egzemplarz Pisma Świętego? Czy znajdę bez wahania, bo wiem gdzie jest? Czy jest zawsze na miejscu godnym Księgi Świętej? Kiedy ostatni raz z niej korzystałem? Czy używam Pisma Świętego w osobistej modlitwie? Czy odwołuję się w dyskusji z wierzącymi do argumentów z Biblii? Czy wychodząc z kościoła, pamiętam przynajmniej, o czym była Ewangelia?
Biblia jest księgą kupowaną, posiadaną, ale nie dość często czytaną: występuje z okazji kolędowej wizyty, często na lekcjach religii, rzadziej jako prezent. Szukając odpowiedzi na ten stan rzeczy, można stwierdzić, że wielu uważa, że Biblia jest praktycznie niepotrzebna. Jedni mówią o trudnym języku, inni usprawiedliwiają się brakiem czasu albo przekonaniem, że jest tekstem zarezerwowanym dla teologów. A czas upływa nieubłagalnie i człowiek idzie przez życie bez odpowiedzi na istotne pytania własnego serca. A przecież „Słowo Boże objawia ostateczny cel człowieka, nadaje całościowy sens jego działaniu w świeci” (Jan Paweł II).
U progu nowego wieku i tysiąclecia papież wzywał, aby z gorliwością rozpocząć wszelkie działania od Chrystusa. Jak to praktycznie uczynić? W życiu oczywiste jest, że nie ufamy obcym. Dopiero ze wzrostem wiedzy o człowieku i biegiem wydarzeń rodzi się czyjaś wiarygodność czy autorytet. Jak się to ma do osobistego odwoływania się do Chrystusa? Gdy wypowiadam słowa: „Jezu, ufam Tobie”, czy rzeczywiście wiem, komu zawierzam?
Jakże często brakuje głębi deklarowanej wierze, a treści prywatnej modlitwie.
Roman Brandstaetter zaryzykował twierdzenie, że szerokie rzesze wierzą w Chrystusa i zaniedbują Pismo Święte: „Taka świadomość wyznaniowa, oderwana od swoich historycznych korzeni, przeobraża się w praktyce w mitologię o prymitywnych treściach.” Natomiast lektura np. Ewangelii zmusza już do konfrontacji życia z nauką Chrystusa, a nie z uczuciami do Niego! Parafrazując tekst zespołu Hey, można poczuć konieczność zmian: „Gdybyś był a nie bywał, byłabym wreszcie czyjaś nie bezpańska aż tak”. – Gdybyś miał, a nie miewał, czas, chęć i gest byłabym natchnieniem, a nie przyczyną lęku – mówi Biblia.
ks. Jan Sawicki