881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

                  Najgłębsze tajemnice naszej wiary – męka, śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa – poprzedzone są czasem czterdziestodniowego przygotowania – Wielkiego Postu. Nie obyłoby się bez niego żadne doniosłe wydarzenie, a tym bardziej to, które dotyczy każdego jednego człowieka od początku istnienia ludzkości, aż do jej kresu. Tajemnica Paschalna nie zamyka się w granicach historii – ściśle określonego czasu życia naszego Zbawiciela – lecz wykracza poza nią. Odkupienie dotyczy nas wszystkich – tych, którzy żyli, żyją i żyć będą w przyszłości. Dzieje się tak dlatego, że Bóg, jako Wieczny i Nieskończony, widzi cały okres dziejów jako wieczne „dzisiaj”. Tak też i ofiara Jego Syna – choć dokonała się raz na zawsze, to obejmuje całą ludzkość i karmi ją swymi życiodajnymi owocami.

Ten kolejny Wielki Post naszego życia stanowi doskonałą okazję do tego by spojrzeć na Mękę Jezusa Chrystusa z innej perspektywy, zagłębić się w jej sens, odczuć ją prawdziwie jako najważniejsze wydarzenie w historii świata jak i każdej pojedynczej osoby.

Chrystus rozpoczął swój 40-dniowy post pod natchnieniem Ducha Świętego – tak więc i my pozwólmy się wprowadzić do niego poprzez Jego tchnienie, które pokrzepia, ożywia i pociąga ku Nieskończonemu. On pozwala nam stanąć w prawdzie wobec samych siebie i widzieć się tak, jak Ona nas widzi. Obdarzeni takim właśnie spojrzeniem będziemy mogli dostrzec wartość i sens Zbawczego Dzieła Odkupienia – dzieła nieskończonej Bożej miłości. Post oznacza czas powstrzymywania się od czegoś – najczęściej są to przyjemności, czy rzeczy zbyteczne, które same w sobie nie są złe, a raczej można je określić jako obojętne. Warto jednak mieć do tego określenia zdrowy stosunek. Nie chodzi bowiem o to, by w tym czasie rezygnować z czegokolwiek dla samej rezygnacji, stwarzać z tych podjętych wyrzeczeń okazji do bezcelowego mierzenia swoich sił czy wytrwałości. Jeżeli nie spojrzymy ani razu na Chrystusa to będziemy błądzić w ciemności i krążyć w bezsensownej wędrówce.

Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że to nasza dusza potrzebuje tych drogocennych chwil, które staną się zadumą nad Męką i Śmiercią Zbawiciela, nieustannym wpatrywaniem się w Tego, który nie zawahał się ponieść największej ofiary za tych, których umiłował do końca. Jezus nie zostawia żadnego człowieka samego, nie czyni żadnych odnośników, nikogo nie stawia poza nawiasem. Wykluczenie kogokolwiek z tych Bożych planów nie ma w ogóle miejsca. Ukochać do końca znaczy bezwarunkowo i całkowicie. Ta miłość nie stawia pytań, ani nie poddaje niczego w wątpliwość – człowiek jako dziecko Boże i Jego najdoskonalsze stworzenie jest owocem Opatrzności. Owoc ten nigdy nie jest niepotrzebny czy przypadkowy, lecz ma stanowić integralną część niebieskiego ogrodu. Bóg nikogo nie odrzuca, ale daje wolną wolę na drodze do wyboru miłości, gdyż chce, aby człowiek dobrowolnie zwracając się ku niej, również brał czynny udział w zbawianiu świata i gromadził zasługi na wieczność tak dla siebie jak i dla całego Kościoła.

W tym czasie danym nam przez Pana warto spojrzeć na własną duszę i uzmysłowić sobie wspaniałą tajemnicę jej nieśmiertelności. Stworzenie człowieka jest najwyższym aktem Bożej miłości, która powołała do życia ludzi , by dzielili wieczną szczęśliwość Wszechmocnego, stając się współuczestnikami Jego chwały i światłości. Szansy naszego przeznaczenia do wiecznej szczęśliwości pozbawiamy się przez grzech, który jest śmiercią, konsekwencją oderwania się od Boga – Źródła wszelkiego życia. Dobry Ojciec nie pozwala jednak na to, by jego dzieci ginęły goniąc na oślep w przepaść zła – posyła Swego Syna, aby zbawił ludzkość, by przygarnął to, co zginęło i opatrzył zbolałe grzechowe rany.

To, co wydarzyło się prawie dwa tysiące lat temu, nie jest dziś martwym wspomnieniem historycznym, ale dla każdego chrześcijanina staje się wciąż na nowo przeżywaną rzeczywistością – rzeczywistością, która dokonuje się, w sposób bezkrwawy w czasie Eucharystii.

Chrystus podczas swej bolesnej Męki dokonuje przejścia od śmierci, do życia, chociaż na pozór wydaje się być odwrotnie. Patrząc jedynie ludzkimi oczyma nie potrafimy dostrzec wartości prawdziwego wymiaru cierpienia Zbawiciela. Spoglądając na krzyż możemy się przerazić i stwierdzić paradoks – życie umarło… Tymczasem przeżywamy wciąż na nowo cud Bożej Wszechmocy – bo to, co wydaje się porażką Dobra jest w rzeczy samej śmiercią śmierci. We wszystkie te najgłębsze tajemnice naszej wiary wchodzimy ponownie przez przeżywanie liturgii Wielkiego Postu, nabożeństw Gorzkich Żalów oraz Drogi Krzyżowej. To właśnie na ścieżce Męki Chrystusa możemy zbliżyć się do centrum misterium Odkupienia. Cierpienie naszego Zbawiciela stało się bowiem dla nas ceną wynagradzającą za grzechy, których ciężar konsekwencji byłby dla nas nie do uniesienia.

Może niejedna osoba zadaje sobie pytanie o sens krzyża, o jego celowość. Znajdziemy jednak szybko odpowiedź, kiedy spojrzymy na samego Jezusa. Przecież On przyszedł na świat i przyjął nasze człowieczeństwo wraz z jego trudami oraz cierpieniami dlatego, że „do końca nas umiłował”(J 13,1). Oto jest właśnie miłość do końca, miłość, która nie zna granic, która staje się; a właściwie ciągle jest nieskończona, która przekracza granice ciasnego ludzkiego pojmowania i wprowadza nasze kruche jestestwo w niekończące się przestrzenie Odwiecznego. Bóg – Stwórca nawet po upadku człowieka nie wyrzekł się go. Rana, jaką zadał Mu (i ciągle zadaje) grzech, wraz z bramami sprawiedliwości otwiera też zdroje miłosierdzia.

Ojciec nasz wie, że winy nasze nas przygniatają i zniewalają. On swych ukochanych dzieci nie chce widzieć jako sponiewieranych niewolników. Ta nieskończona, wiecznie płonąca miłość daje nam swego Syna, który ofiarując Bogu Ojcu w Wieczerniku chleb i wino, staje się niejako każdym jednym człowiekiem, biorąc na swe barki wszystkie bóle i cierpienia człowieczej tułaczki. On jak nikt inny, jednoczy się z nami, pochyla się nad każdym człowiekiem – nie nad jakimś anonimowym tłumem bez twarzy – by przyjąć jego utrapienia i troski, oddając je w ofierze Ojcu Przedwiecznemu. Jeśli uświadomimy to sobie to chociaż trochę, to zrozumiemy, że wszystko, co każdego dnia nas przygniata, co wydaje się przerastać nasze siły, zostało już przez Jezusa uświęcone i podźwignięte. Jezus wydaje się mówić: ” Nie lękaj się, co tylko na ciebie przychodzi, to już zostało przeze Mnie przyjęte. Ja to pierwszy zauważyłem, podniosłem i ukryłem w Moim Najświętszym Sercu”. I właśnie ten każdy nasz grzech i każdą śmiertelną ranę, która jest jego konsekwencją, poniósł Chrystus na drzewo krzyża. „Nie ma większej miłości nad tą, kiedy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”(J 15,13). Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie co czyni jego Pan, ale nazwałem was przyjaciółmi”(J15,15). A czy my rzeczywiście chcemy wiedzieć co czyni nasz Pan? Czy zwracamy swoje myśli ku tym bolesnym momentom, które wydały dla nas najsłodszy owoc Zbawienia?

Winniśmy cały czas pamiętać o Bożej miłości i o tym, co dla nas uczyniła. Pan daje nam na szczególne skupienie się na tych tajemnicach czas Wielkiego Postu. Śledząc krok za krokiem Mękę Chrystusa odnajdujemy przecież sens naszego istnienia oraz odkrywamy nasze przeznaczenie jako dzieci światłości, których Jezus wybawił zdrojami Swej Przenajdroższej Krwi. Cierpienie jednak samo w sobie nie ma żadnej mocy zbawczej, lecz dopiero nieskończona Miłość, która „stała się posłuszna aż do śmierci” Swemu Ojcu, przyjmując dobrowolnie i świadomie ogrom owego cierpienia, była zdolna nas odkupić. Cierpienie więc nabrało w ten sposób szczególnego znaczenia – stając się narzędziem(a nie motywem czy celem) w procesie wybawiania nas od naszych win, daje nam prawo do czerpania z nieskończonych zasług Pasji naszego Pana. On oddał swe życie byśmy zachowali swoje, przyjął śmierć, która była przez Jezusa oczekiwana, nie zaskoczyła Go, gdyż On wyszedł jej naprzeciw. Ogołocony został ze wszystkiego w sposób, którego nigdy nie będziemy w stanie do końca pojąć. Syn Boży – jedna z Osób Trójcy – żył stale w obecności Ojca – z Nim jednoczył się w swym życiu, działaniu, a przede wszystkim w nieustannej modlitwie. W czasie agonii, która rozpoczęła się już w Ogrójcu został pozbawiony nawet tej odczuwalnej obecności, która stanowiła przecież integralną część Jego Istoty. Mimo tej otchłani pustki i opuszczenia znając Wolę Najwyższego, poddał się jej z uniżeniem i w pokorze; jak niewinny Baranek został poprowadzony na ofiarę.

Jezus przyjął na siebie tysiące ran, bolesnych razów, które tak niemiłosiernie obijały się na Jego Ciele…a my tak wzbraniamy się przed cierpieniem, przerażeni jesteśmy chociażby jego wizją. On w milczeniu znosił obelgi i kłamliwe oskarżenia… a my natychmiast bronimy własnego zdania, walczymy o głos w jakiejś sprawie, wciąż chcemy postawić na swoim. Nasz Pan został w końcu odarty ze wszystkiego i prawie nagi zawisł na drzewie hańby, a my jak w amoku gromadzimy dobra, które mają nam służyć na długie lata – lata, które przecież może nigdy nie nadejdą… On przebaczył swoim oprawcom, a więc w rzeczywistości nam wszystkim – składając Ojcu najwyższy okup – cenę zbawienia, a my zaciskamy zęby, zaciskamy pięści i człowiek człowiekowi wilkiem się staje…

Spójrzmy na Jezusa! On jest drogą, prawdą i życiem, tylko On doprowadzi nas do wiecznej szczęśliwości – naszego dziedzictwa w niebie. By rozumieć tajemnicę odkupienia przez mroki Męki musimy dostrzec jaśniejące już promienie Zmartwychwstania, zawierzyć całkowicie jak Maryja, która szła zbolała, lecz dzielna za Synem aż pod krzyż. Matka wiedziała, że plany Boże są podyktowane jedynie miłością do człowieka i – choć sama była bez grzechu – rozumiała nędzę, jaką on wyrządza. Z krzyża płynie nasze odkupienie, ale pod krzyżem otrzymaliśmy też najcenniejszy Dar – Matkę.

Kiedy w Środę popielcową kapłan posypuje naszą głowę popiołem, powinniśmy uświadomić sobie znikomość i ulotność ziemskiej wędrówki, a jednocześnie podnieść wzrok strudzonego pielgrzyma na Wszechmocnego, który nas stworzył i otulił Swą miłością. Przekraczając w ten dzień próg Wielkiego Postu odłóżmy choć na chwilę te wszystkie tak niezbędne sprawy, które w perspektywie wieczności stają się tylko pyłkami a zgłębiajmy Mękę i Śmierć Chrystusa, aby ujrzeć Jego Zmartwychwstanie, Jego Zwycięstwo – gwarancję naszego wiecznego szczęścia. Tyko stawiając Boga na pierwszym miejscu możemy być pewni, że wszystkie inne sprawy i osoby, skądinąd bliskie naszemu sercu, znajdą się na miejscach odpowiednich, gdzie staną się w pełni wartościowe i – co najważniejsze – uświęcone.

Siostra klaryska kapucynka z Przasnysza
www.klasztorkapucynek.republika.pl
klaryskikapucynki@wp.pl