Mt 24, 37-44
… Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. … bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. |
…przychodzisz do mnie Panie i milcząc patrzysz czy jestem w Tobie zatonąć gotowa… |
…dziś, na Ołtarzu zostanie zapalona pierwsza świeca… „Nie lękaj się z ufnością oczekiwać Boga. On jest dobry”
Boże… moje oczekiwanie na Ciebie… muszę stanąć twarzą w twarz sama ze sobą, ujrzeć siebie w lustrze mych uczynków, w lustrze wiary. Boże, proszę, aby to odbicie nie było wykrzywione…
…na Ołtarzu zapłonie pierwsza świeca… Już Adwent…czas oczekiwania, czas budzenia się ze snu, to czas kiedy zaglądamy do naszego wnętrza, kiedy to odświeżamy zakamarki naszego serca… jakże często te, które zostały kiedyś skrzywdzone… które chowają w sobie ból. Ale to czas nie tylko na poszukiwanie w sobie zła, winy, bólu… ale to czas na ujrzenie wokół nas dobra, ludzi nam życzliwych, których kilka dni temu nie przyszłoby nam do głowy, że są, istnieją… a jednak są… i to w tym czasie, kiedy to już na Ołtarzu zapłonie pierwsza świeca, oświetli naszą drogę oczekiwania na Tego, co delikatnym brzmieniem zimowej nocy wejdzie w nasze serca.
JA… kolejny już raz podejmę swe wyzwania, i jak co roku rozpocznie się mój czas czuwania od Konferencji Życiodajna Śmierć. Kiedy 2 lata temu brałam w niej udział, dziwiłam się dlaczego taki tytuł… bo jakże śmierć może dać życie. Jechałam na tę Konferencję z wielkim swym bólem, bo 8 miesięcy temu odeszła moja córka, ból mieszał się z wielką niewiadomą – jakich tam ujrzę ludzi, czy zdobędę się na odwagę aby powiedzieć o śmierci Ani, jak mnie przyjmą, taką normalną, zwykłą matkę w żałobie…? Przeplatanka uczuć połączoną z wielką ufnością do Boga. A tam… wielkie zwycięstwo Maleńkiej Miłości, tej Okruszyny, która przemieniła wiele serc.
I ja dziś… kiedy za oknem jaszcze noc, cisza…. dla zdrowych, normalnych ludzi to czas snu, odpoczynku, a ja ze zmęczonymi dłońmi od pracy piszę… czego oczekuję? A może czego pragnę? Jednego na pewno – rozmowy z Bogiem, bo tylko tak potrafię z Nim rozmawiać… usiąść w blasku lampki i rozmawiać… czuwać, nadsłuchiwać Jego kroków, spoglądając z utęsknieniem w okno, czy ujrzę tam cień mego Pana… czekam i piszę…
…i zapłonie świeca… blaskiem ogrzeje tysiące serc czekających z utęsknieniem na ten mały okruszek Miłości, ileż to znów serc się przemieni… matka ujrzy swe dziecko – piękniejsze tego dnia niż wczoraj… piękniejsze bo otulone Bogiem…. a może ojciec – bardziej odczuje tęsknotę syna za jego miłością? A może spracowana matka – zgarbiona od trosk, poczuje ciepły dotyk swego dziecka i cichy szept „kocham Cię mamo”. A może mąż, żona wtuleni w swe ramiona nawzajem powierzą siebie Bogu, swe troski, problemy, pragnienie dziecka….oddadzą się Jemu – Wielkiej Miłości?
…ogrzeje serca stęsknione, serca zimne, serca skamieniałe… ogrzeje, doda sił, aby odważniej spojrzeć na siebie, aby przygotować się na to Spotkanie… aby z radością spoglądać w Niebo.
Boże… otulona ciepłem Twego spojrzenia, spoglądam na siebie… zmagam się codziennie ze swym życiem…w pędzie zjedzona kanapka, bo biegiem do pracy, potem dom, synowie…. i już następny dzień. Po drodze pogubione marzenia, pragnienia… zakurzone wspomnienia. Jakaś znajomość, na którą zabrakło mi już czasu, a może i chęci aby ją pielęgnować… a ten ktoś wciąż czeka na moja rozmowę… Boże, ile to muszę jeszcze w sobie zmienić, ile jeszcze muszę z siebie dać i nie oczekując nic w zamian…? Podejdę Boże do świecy, zaczerpnę z niej siły aby móc z wielkim zapałem, wejść w ten czas. Zaproszenie już mi wysłałeś… czas już go otworzyć… i tak żyć, aby codziennie przybliżać się ku celu, ku Tobie. Teraz na mnie czas, aby wykonać krok ku Tobie. Przygotować swe serce na spotkanie z Tobą, odrzucić od siebie to, co mnie niepokoi, oddala, zaślepia… i bardziej Ci zaufać, i bardziej ukochać.
Boże… ja czekam…czuwam…
…a oto wszystko rodzi się nowe.
2 Kor 5, 17 |
Renata