Wychowywać to przyprowadzać do Chrystusa
Kryzys wychowania i jego źródła
Coraz więcej rodziców przeżywa poważne trudności w wychowaniu swoich dzieci i wyraża rosnący niepokój o przyszłość młodego pokolenia. Podobne sygnały dochodzą ze szkół i parafii. Okazuje się, że obecnie wielu uczniów nie jest w stanie realizować szkolnego programu nauczania i wychowania, gdyż znajdują się oni w tak poważnym kryzysie, iż potrzebują resocjalizacji lub terapii. Można wyodrębnić kilka podstawowych przyczyn tego typu sytuacji. Z pewnością bezpośrednią przyczyną kryzysu wśród dzieci i młodzieży jest kryzys ludzi dorosłych, począwszy od rodziców i innych wychowawców.
Zagrożeniem dla dziewcząt i chłopców są przede wszystkim ci dorośli, którzy okazują się naiwni lub cyniczni. Ludzie naiwni, których nie brak nawet wśród pedagogów i psychologów ze statusem naukowym, powtarzają absurdalne mity modnych obecnie kierunków pedagogiki, która coraz bardziej proponuje wychowanie poprzez… brak wychowania. Do „poprawnych” politycznie mitów należy wiara, że rozwój człowieka polega na spontanicznej samorealizacji, że wychowanek nie powinien przeżywać stresu nawet wtedy, gdy błądzi, że uczniowie powinni mieć prawa bez obowiązków, a szkoła powinna być neutralna światopoglądowo, mimo że niektóre światopoglądy są aż tak szkodliwe i zbrodnicze, że zabrania ich Konstytucja RP.
Drugą – obok ludzi naiwnych — grupą dorosłych, którzy wyrządzają poważne krzywdy dzieciom i młodzieży, są ludzie cyniczni. Chodzi tu zwłaszcza o niektórych polityków oraz o sporą grupę ludzi związanych ze światem biznesu. Jednym i drugim zależy na tym, by jak najwięcej dziewcząt i chłopców nie radziło sobie z życiem, gdyż ludźmi nieszczęśliwymi najłatwiej rządzić oraz najłatwiej na nich zarobić. Cyniczni dorośli posługują się w tym celu przewrotnymi ideologiami, które stawiają demokrację ponad prawdą, a tolerancję ponad miłością i odpowiedzialnością. W konsekwencji wychodzimy z dyktatury komunizmu, a jednocześnie poddajemy się dyktaturze egoistycznego indywidualizmu, opartego na nihilizmie, relatywizmie oraz subiektywizmie graniczącym z bezmyślnością.
Znaki nadziei
Na szczęście zauważamy obecnie również mocne znaki nadziei. Chyba najbardziej czytelnym z tych znaków jest postawa ogromnej większości naszego społeczeństwa w obliczu przechodzenia Jana Pawła II z życia do Życia. Osobiście modliłem się w tych tygodniach z wieloma tysiącami ludzi – zwłaszcza młodych – którzy byli zatopieni w ciszy, refleksji, głębokim poruszeniu duchowym. Wielu z nich zwierzyło mi się z bardzo głębokich przeżyć i stanowczych postanowień. Zobaczyliśmy raz jeszcze jak dużo jest pośród nas tych, którzy chcą żyć w przyjaźni z Bogiem, jak wielu pragnie kierować się prawym sumieniem i ofiarnie kochać innych ludzi. Życie i umieranie Jana Pawła II stało się dla nas szansą na przeżycie najbardziej niezwykłych w historii rekolekcji narodowych.
Spotykając się często z dziećmi i młodzieżą w polskich szkołach i w wielu innych środowiskach, przekonuję się, że także w tych trudnych dla formacji czasach, jest wiele grup formacyjnych oraz wielu nastolatków, którzy pięknie zdają egzamin ze swojego chrześcijaństwa. Kilka dni temu z radością przeczytałem w Internecie na stronach „Opoki” wypowiedź Magdaleny Korzekwa z racji Sejmu Dzieci i Młodzieży 2005 na temat: Czy tolerancja jest gwarantem demokracji? Na tak postawione pytanie uczennica trzeciej klasy gimnazjum odpowiada: „Tolerancja uznana za najwyższą wartość nie jest gwarantem demokracji, lecz bezmyślności. Najpewniejszym gwarantem demokracji jest solidnie wychowany człowiek.” Nie muszę chyba dodawać, że pogłębiona i krytyczna analiza relacji między demokracją a tolerancją, nie znalazła uznania w oczach „poprawnego” politycznie jury.
Nie ma przyszłości bez wychowania
W obliczu współczesnego kryzysu wielu ludzi dorosłych oraz narastającego kryzysu młodego pokolenia, uświadamiamy sobie bardziej niż kiedykolwiek, iż nasze społeczeństwo nie ma przyszłości bez wychowania. Istotą odpowiedzialnego wychowania jest uczyć myśleć i kochać na wzór Chrystusa. Zbawiciel daje nam jasną definicję chrześcijanina: to ktoś czysty jak gołębica, ale roztropny jak wąż. Ci, którzy starają się być dobrzy, ale nie są wystarczająco roztropni, popadają w naiwność. Z kolei ci, którzy są inteligentni, ale używają wiedzy i wykształcenia w innym celu niż po to, by kochać, stają się cyniczni i okrutni. Tymczasem dojrzały chrześcijanin to ktoś dobry i mądry jednocześnie. Istotą wychowania chrześcijańskiego jest umacnianie w dobru i wypływanie na głębię Ewangelii.
Przeżywamy w tych dniach w Kościele Tydzień Modlitw o Powołania. W swoim tegorocznym orędziu z tej racji Jan Paweł przypomniał nam, że wszyscy jesteśmy powołani, by wypłynąć na głębię. Podstawowym warunkiem pogłębionej formacji jest przyprowadzanie wychowanków do Chrystusa, wprowadzanie w ducha modlitwy oraz solidna formacja sumienia. Nie ma chrześcijańskiego wychowania bez Chrystusa.
Decydująca rola rodziców
Zbliża się miesiąc maj, który jest tradycyjnie czasem I komunii świętej w większości polskich parafii. Solidne przygotowanie rodziców i dzieci do przeżycia tego sakramentu to wielka szansa, by całe rodziny wypływały na głębię chrześcijańskiego życia. Z pewnością decydującą rolę w tym względzie odgrywa postawa rodziców. Jeśli oni sami nie mają mocnej więzi z Chrystusem i nie kierują się wartościami Ewangelii we własnym życiu, wtedy I komunia ich dzieci okaże się raczej zadośćuczynieniem tradycji niż istotnym elementem wychowania w rodzinie.
Pierwszym zadaniem rodziców jest odnowienie i umocnienie osobistej więzi z Chrystusem poprzez codzienną modlitwę, cotygodniową lub częstszą Eucharystię, poprzez regularną spowiedź i komunię świętą, poprzez stawanie się ludźmi sumienia w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i społecznym. Szczególnie ważne jest umacnianie i coraz dojrzalsze wyrażanie miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. To przecież rodzice mają być dla swojego dziecka pierwszymi i najważniejszymi świadkami, że Bóg jest miłością. Podstawowym zaś sposobem kochania dzieci przez rodziców jest ich wzajemna miłość, jako małżonków. Tylko tacy rodzice potrafią solidnie wychowywać, czyli kochać i wymagać. Inni rodzice są naiwni, czyli kochają, ale nie stawiają dzieciom wymagań, lub też okrutni, czyli wymagają, ale nie kochają.
Pogłębione rozumienie sakramentów
Zadaniem drugim rodziców dzieci pierwszokomunijnych jest pogłębione rozumienie sakramentów świętych. Tradycyjnie określa się sakramenty jako skuteczny i widzialny znak niewidzialnej łaski. Takie określenie nie oddaje niezwykłej rzeczywistości sakramentów, gdyż jest wzięte ze świata rzeczy, a nie osób, a z drugiej strony pośrednio sugeruje magiczne działanie sakramentów, a zatem działanie niezależne od stopnia świadomości i współpracy człowieka.
Tymczasem w swej istocie sakramenty to powtórzenie w naszych czasach tego, czego dokonywał Chrystus wobec ludzi, których spotykał w czasie swojej widzialnej obecności na ziemi. On przemawiał wtedy z mocą, uzdrawiał ciało i sumienie człowieka, odpuszczał grzechy, umacniał, pomagał iść drogą świętości i nawrócenia, przywracał nadzieję. Sakramenty to powtórzenie w naszych czasach takich właśnie niezwykłych spotkań ze Zbawicielem. To moc wychodząca z Chrystusa, który żyje na wieki. To arcydzieła Boże w Kościele.
Celem sakramentów jest umocnienie człowieka Bożą obecnością i łaską, aby mógł on żyć na ziemi w miłości i świętości. Skutki sakramentów nie pojawiają się jednak w sposób magiczny, gdyż zależą również od usposobienia i dojrzałości człowieka, który spotyka się z Bogiem. Sakrament to umacniające nas spotkanie z Bogiem w szczególnie dla nas ważnych chwilach życia.
I komunia święta — wypływanie na głębię
Ważnym zadaniem rodziców, duszpasterzy i katechetów jest pomaganie dzieciom w pogłębionym rozumieniu I komunii świętej. Sakrament ten nawiązuje do ewangelicznej sceny spotkania Jezusa z dziećmi. Chrystus nie pozwala, aby ktokolwiek utrudniał dzieciom przychodzenie do Niego. On w sposób szczególny chroni dzieci przed nieodpowiedzialnymi dorosłymi. Ewangelie pokazują, że Jezus w sposób szczególny troszczył się o dzieci i cieszył się nimi. One zawsze miały łatwy dostęp do Niego. On brał je w objęcia, błogosławił im, a dorosłym stawiał za wzór. Nawet aniołom polecał szczególną opiekę nad dziećmi.
I komunia święta to dla dziecka rozpoczęcie osobistej, pogłębionej przyjaźni z najwspanialszym Przyjacielem, który kocha i rozumie dziecko bardziej niż jego właśni rodzice. Dobrze przygotowana i przeżyta komunia święta to jakby przytulenie się do Pana Jezusa. To dotknięcie się Jego obecności i miłości. Takie pogłębione przylgnięcie dziecka do Chrystusa wymaga solidnej mediacji ze strony dorosłych, zwłaszcza rodziców, księży i katechetów. Szczególnie ważne jest tu wprowadzanie w osobistą modlitwę, pogłębione przygotowanie do sakramentu pokuty i pojednania oraz solidna formacja prawego sumienia.
I komunia święta jako początek formacji stałej
Jakże symptomatycznym dla nas znakiem jest to, że właśnie rok swego przejścia z życia do Życia Jan Paweł II ogłosił Rokiem Eucharystii. Ojciec Święty przypomina nam wszystkim to, że w Eucharystii Bóg zdumiewa nas swoją miłością i obecnością. I komunia święta stwarza w tym roku wyjątkową szansę, by formację dzieci związać jeszcze mocniej niż w latach poprzednich z Eucharystią przeżywaną często i w pogłębiony sposób. Owocem życia Eucharystią powinno być włączenie się jak największej liczby dzieci w ruchy formacyjne, istniejące w danej parafii. Chodzi tu zwłaszcza o ministrantów, scholę, dzieci Maryi czy harcerstwo katolickie. Niezwykle istotne jest też wychowanie dzieci do abstynencji od alkoholu w wieku rozwojowym oraz od nikotyny i narkotyków na całe życie. I komunia święta to nie magiczna akcja, która kończy się przyjęciem rodzinnym i obejrzeniem przez dziecko obejrzanych prezentów, lecz to początek systematycznej i pogłębionej formacji stałej.
Tego typu formacja zależy ostatecznie od postawy rodziców. Właśnie z tego względu warto, by rodzice dzieci przystępujących do I komunii świętej włączyli się w ruchy formacyjne dla małżonków i rodziców lub w inne katolickie ruchy formacyjne dla dorosłych.
Powtórzmy raz jeszcze: nie ma przyszłości bez wychowania i nie ma chrześcijańskiego wychowania bez umacniania więzi z Chrystusem i ze wspólnotą Jego Kościoła.