881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

O książce „Grzechy w kratkę” z o. Piotrem Jordanem Śliwińskim, kapucynem rozmawia Magdalena Wojaczek

      

Pan Jezus przez swoją śmierć na krzyżu odkupił grzechy całego świata, dlaczego więc został ustanowiony sakrament pojednania i pokuty? Dlaczego musimy się spowiadać z naszych grzechów?
                Po pierwsze zawsze trzeba słuchać samego Jezusa, a w Ewangelii wyraźnie jest napisane, że Chrystus pozostawił władzę odpuszczania grzechów swojemu Kościołowi. Weźmy 20. rozdział Ewangelii św. Jana. Czytamy w nim słowa, które Jezus wypowiedział do Apostołów już po swoim zmartwychwstaniu: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20, 23a). Skoro więc sam Jezus daje taką władzę, to Kościół z niej korzysta. Mówi o tym również dogmat ustanowiony na Soborze Trydenckim. Druga sprawa – sakrament pokuty został ustanowiony dla wiernych, którzy zgrzeszyli po chrzcie. Pierwsi chrześcijanie uważali, że jeśli sakrament chrztu gładzi wszystkie grzechy i włącza człowieka w Tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, to od momentu jego przyjęcia należy żyć w świętości.

              Niestety to nie zawsze się udawało, a nieraz zdarzało im się popełniać grzechy poważne. W związku z tym, rozwinęła się zarówno refleksja teologiczna nad nawróceniem, jak i praktyka pokutna, aby grzesznicy mogli powrócić na łono Kościoła. Początkowo były one bardzo surowe i trwały nieraz kilka lat. Natomiast wraz ze  wzrostem świadomości Kościoła, formy pokuty zaczęły się rozwijać, aż w końcu doszliśmy do dzisiejszej formy sakramentu, kiedy klękamy przy kratkach konfesjonału i wyznajemy swoje grzechy oraz otrzymujemy rozgrzeszenie. Wierzymy, że Chrystus powierzył Kościołowi władzę rozgrzeszania, czyli jednania człowieka z Bogiem, natomiast samą formę sakramentu pokuty Kościół wypracowuje sobie sam.

      

Dlaczego sakrament pokuty przybrał właśnie taką formę? Czy nie wystarczyłby sam akt żalu, który mamy we Mszy św. i mocne postanowienie poprawy?
               Akt żalu podczas Mszy św. jest tylko pewnym oczyszczeniem i przygotowaniem na przyjęcie Słowa i Ciała Chrystusa, natomiast grzechy ciężkie muszą być wyznane przed kapłanem w sakramencie pokuty. W Nowym Testamencie św. Jan rozróżnia grzechy, które przynoszą śmierć, od tych, które jej nie przynoszą. Te pierwsze są właśnie grzechami ciężkimi – mówimy, że przynoszą rodzaj „śmierci“ duchowej, oderwanie od Boga. Myślę jednak, że my często traktujemy spowiedź, jako coś upokarzającego, bo musimy wyznać swoje grzechy drugiemu człowiekowi – księdzu. Umyka nam fakt, że ten kapłan jest delegatem wspólnoty Kościoła, a nie rzemieślnikiem, który tylko potrafi coś wykonać. On jest przedstawicielem Boga i Kościoła, i w Ich imieniu przebacza nam grzechy, przez co na nowo wprowadza nas do jedności z Bogiem i Kościołem. Kapłan pomaga człowiekowi, który poprzez grzech oderwał się od wspólnoty wierzących, wrócić na łono Kościoła i do jedności z Bogiem.

  

  
Mówi Ojciec o spowiedzi z grzechów ciężkich, natomiast wydaje się, że osoby, które regularnie, co miesiąc korzystają z sakramentu pokuty, nie popełniają ich często. Z czego więc one mają się spowiadać?
              Nie chciałbym tutaj oceniać, czy takie osoby popełniają grzechy ciężkie rzadko, czy też nie. To zależy indywidualnie od każdego człowieka. Natomiast ścisły obowiązek spowiedzi rzeczywiście obejmuje tylko grzechy ciężkie, które musimy wyznać w konfesjonale. Pamiętajmy jednak, że sakrament pokuty to nie tylko spłukanie z siebie grzechów, ale spotkanie z żywym Bogiem, który wybacza i daje łaskę do trwania w dobrym. A jeżeli ktoś spowiada się regularnie, co miesiąc, jak to się ładnie mówi – z pobożności, to nie tylko pozostawia swoje grzechy – nawet jeśli nie są ciężkie – w sakramencie pokuty, ale również coraz bardziej otwiera się na Boga. Wtedy ten sakrament staje się wyjściem do myślenia o swoim życiu, jak o pokucie. Nam często pokuta kojarzy się z włosiennicą, posypywaniem głowy popiołem, czy innymi praktykami pokutnymi, a tu chodzi o pokutę w sensie biblijnym – metanoia, czyli nawrócenie – człowiek odwraca się od egoizmu, a zwraca się ku Bogu i drugiemu człowiekowi. Moje konstytucje zakonne mówią wręcz o radosnej pokucie kapucyna. Sakrament pojednania jest jednym z tych ważnych elementów, dzięki którym uczę się przekształcać swoje życie w tę biblijną, radosną pokutę. 

             

 Myślę jednak, że my częściej wiążemy sakrament pokuty z czymś trudnym, a nie z radością.
          Ale pokuta ma być radosna! Tylko zależy, co my rozumiemy przez słowo radość. Sama spowiedź, czyli wyznanie grzechów nie jest przyjemne, bo, tak jak w lustrze, pokazuje wszystkie zmarszczki na mojej duchowej twarzy, a nie charakteryzuje mnie na piękniejszego niż jestem. Natomiast, jeżeli ja przed Bogiem przemyślałem swoje grzechy, to widzę, że wszędzie tam, gdzie kombinowałem, chciałem po swojemu ustalać wartości dobra i zła, zawsze robiłem krzywdę sobie albo drugiemu człowiekowi. I kiedy klękam w konfesjonale, to moje wyznanie grzechów jest wspaniałym i potężnym komunikatem: Boże ja Ciebie chcę i potrzebuję, bez Ciebie kiepsko wychodzi mi to życie! Wtedy otwieram się na Boga i przeżywam radość, że On mnie przyjmuje i chce dalej iść ze mną. Nie mówi mi: słuchaj jesteś „be”, tylko: nie ma sprawy, będę ci dalej pomagał. 

     

  Takie podejście do spowiedzi wymaga chyba dużej świadomości i bardzo dobrego przygotowania się do sakramentu pokuty. W jaki sposób dobrze przygotować się do spowiedzi?
             Po pierwsze trzeba znaleźć czas. Dzisiaj bardzo często ludzie spowiadają się w biegu, mówią, że nie mają czasu. Mam tutaj pewne wątpliwości, ponieważ kiedy boli nas ząb, to potrafimy znaleźć czas, żeby pójść do dentysty, choćby nawet sto tysięcy rzeczy działo się naraz. Natomiast tutaj boli duch i może ten ból nie jest tak dokuczliwy, ale również wymaga fachowej pomocy. Spowiedź w biegu, nawet jeśli jest ważna, nie daje szansy na głębokie doświadczenie bliskości Boga. Muszę znaleźć kawałek czasu na zrobienie dobrego rachunku sumienia, który nie będzie tylko wypełnianiem duchowego PIT-u przed Bogiem, wpisywaniem grzechów do określonej rubryczki, ale refleksją nad źródłem zła i grzechu w moim życiu. Czasami też mamy tendencje do opowiadania Panu Bogu wierszyków na swój temat, żeby wypaść przed Nim sympatycznie. Natomiast w rachunku sumienia nie chodzi o to, żeby było sympatycznie, ale żeby stanąć centralnie przed Bogiem, w prawdzie. Warto też, żebyśmy mieli sformułowane jakieś pytania, które nam pomogą w przygotowaniu do spowiedzi, ale nie te z książeczki do Pierwszej Komunii, tylko adekwatne do naszego życia i momentu duchowego rozwoju.
W książce „Grzechy w kratkę” jest przygotowany rachunek sumienia, który można sobie wyciąć. Opracowaliśmy go według reguły trzech palców: pierwszy – oznacza moje relacje do Boga, drugi – do drugiego człowieka, trzeci – do siebie samego. W tych trzech osiach można de facto rozpatrywać całe swoje życie, ale to może być każdy inny rachunek sumienia, który pomoże nam się zatrzymać.
             Drugim warunkiem dobrego przygotowania do spowiedzi jest żal za grzechy, który też często rozumiany jest bardzo opacznie. Ktoś mówi: proszę Ojca, nie mam żalu za grzechy bo nie płaczę. Żal za grzechy w sakramencie pokuty to przede wszystkim postawa woli: uznaję to za złe i ze względu na Boga nie chcę tego czynić. Natomiast, jeżeli pojawiają się uczucia albo jeśli komuś zdarza się uronić łezkę w konfesjonale, to wspaniale i nie należy się tego wstydzić – takie emocje mogą być prawdziwą pomocą w sakramencie pokuty. Ale do ważności spowiedzi wystarczy tylko postawa naszej woli. Z żalem za grzechy ściśle łączy się również postanowienie poprawy, które nie tylko mówi: nie chcę tego co było złe, ale również: nie chcę Cię w ogóle Boże obrażać, Ty jesteś dla mnie tak ważny, że nie chcę postępować w moim życiu niezgodne z Twoją wolą. To jest prawdziwe postanowienie poprawy.
                Dochodzimy wreszcie do szczerego wyznania win i tutaj pojawiają się nowe problemy. Na przykład mamy tendencje do używania eufemizmów przy nazywaniu grzechów, które są dla nas wstydliwe. W takiej sytuacji kapłan zazwyczaj zadaje penitentowi dodatkowe pytania, a wówczas on denerwuje się, że ksiądz się czepia. Pamiętajmy, że spowiednika na prawdę nie interesują jakieś intymne szczegóły z naszego życia, ale on zadaje pytania, żeby mieć pewność, że grzechy zostały w sposób ważny wymienione. Jeśli ktoś wyznaje w sakramencie pokuty, że popełnił grzech nieczysty, to ja mówię: dobrze, że to wyznajesz, ale grzechów nieczystych jest bardzo wiele, powiedź coś bliżej, żebym zrozumiał o jaki grzech chodzi. Albo jeśli powiem, że ukradłem – różnica między kradzieżą dwóch złotych a pięciu milionów jest ogromna – trzeba to doprecyzować, bo to jest różna waga czynu. Pytania kapłana nie mają na celu krzywdzić, czy dołować, ale są potrzebne, żeby zachować ważność sakramentu.
             Po wyznaniu grzechów następuje rozgrzeszenie i tu zachęcam, żeby głęboko wsłuchać się w formułę rozgrzeszenia odmawianą przez kapłana. Ona jest naprawdę bardzo wspaniała, pokazuje działalność całej Trójcy Świętej, włącza sakrament pokuty w całą ekonomię Zbawienia, w działalność wszystkich Trzech Osób Boskich. Na końcu pozostaje nam zadośćuczynienie, które nakłada na nas spowiednik. Nam czasami wydaje się dziwne, że popełniliśmy tyle grzechów, a dostaliśmy tylko modlitwę do odmówienia.
Należy tylko pamiętać, że to jest ćwiczenie, które  dopełnia sakrament pokuty, ma leczyć, ale nie zamyka nam pola, żeby robić więcej. To jest zaproszenie, żeby bardziej kochać Boga i bliźniego.

   
   

Wróćmy na chwilę do rachunku sumienia. Powiedział Ojciec, że rachunek sumienia powinien być dobry, co to znaczy? Często jesteśmy wręcz zasypywani różnymi rachunkami sumienia w księgarniach katolickich, w prasie religijnej, w kościele… Jak z tej ogromnej ilości wybrać ten właściwy?
                To jest kwestia indywidualna i dobrze, że tych propozycji jest tak wiele. Wątpię jednak, że do każdego sakramentu pokuty można przygotować się przy pomocy rachunku sumienia, który ma 300 pytań. Bałbym się raczej, że to przerodzi się w szczegółowe poszukiwanie odpowiedzi, a nie doprowadzi do refleksji nad własnym życiem. Rachunek sumienia powinien być prosty, z niewielką ilością pytań, niech ich będzie kilkanaście, ale bardzo jasnych. I tutaj warto poszukać odpowiedniej dla siebie propozycji. Osobiście zachęcam, żeby podejść do rachunku sumienia, jak do przeglądania filmu na DVD z ostatniego okresu życia. Wrzucam ten ostatni miesiąc do mojej pamięci i staram się razem z Bogiem ten czas przeglądać. Nie skupiam się tylko na wychwytywaniu konkretnych grzechów, ale obserwuję także pewien dynamizm moich zachowań. Jeżeli na przykład regularnie złoszczę się na jedną osobę, może to znak, że istnieje jakiś głębszy problem i warto poszukać odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Wtedy spowiedź nie jest już tylko spłukaniem grzechów, ale refleksją nad życiem i poszukiwaniem zmiany. Zachęcam też, żeby podczas rachunku sumienia nie patrzeć tylko na to, co było złe – chociaż to właśnie grzechy będę wyznawał w trakcie spowiedzi – ale by zobaczyć również te okazje, które Bóg nam dał, do czynienia dobra. Warto to dobro wzmacniać i za nie dziękować. Kiedy równocześnie zobaczymy dobro i zło w naszym życiu, wtedy obraz Boga będziemy mieli pełniejszy.

   

 
Czy sakrament pokuty można również traktować jako miejsce do poruszania pewnych problemów, które nas nurtują?
                  Z tym bywa różnie, gdyż nieraz penitent ma problemy, żeby oddzielić to co jest grzechem, od tego co nim nie jest. Kiedy przychodzi ktoś do spowiedzi i nagle opowiada mi całą historię swojego życia i swojej rodziny, to może być znak, że on przeżywa samotność i nie ma się z kim podzielić swoimi problemami. Tylko warto takiej osobie uświadomić, że w sakramencie pokuty spowiadamy się z grzechów, a jeżeli pojawiają się jakieś konkretne problemy, o których chcemy porozmawiać ze spowiednikiem, to warto dorzucić je na koniec. Powiedzieć: proszę ojca/księdza to są moje grzechy, a teraz chciałbym zadać dwa, trzy pytania, bo nurtuje mnie pewien problem. Wtedy mamy jasność, że zostajemy rozgrzeszeni z naszych grzechów, a rozmowa z kapłanem po odpuszczeniu grzechów dotyczy już innych spraw. Jeśli na taką rozmowę jest stosunkowo mało czasu, to kapłan może rzucić kilka uwag i zaproponować spotkanie w innym terminie, żeby szerzej omówić te problemy.

   

 
A może ludzie przychodzą ze swoimi problemami do konfesjonału, bo traktują spowiedź jako rodzaj psychoterapii?
              W obecnych czasach ludzie często albo czują się samotni, albo tak bardzo się spieszą, że nie rozmawiają ze sobą o głębokich sprawach, a czasami w ogóle nie potrafią na takie tematy rozmawiać. Bywa też tak, że nawet swoim najbliższym nie zwierzają się z tego co ich boli. Dlatego, kiedy przychodzą do spowiedzi, to mówią o wszystkim, nie tylko o grzechach. I siłą rzeczy w sakramencie pokuty następuje przemieszanie problemów moralnych z psychicznymi. Człowieka nie da się przeciąć na pół, żeby do konfesjonału weszła tylko jego część duchowa, a cała psychiczność pozostała na zewnątrz. Ważne jest więc, żeby uświadomić penitentowi, że sakrament pokuty to doświadczenie religijne, które ma prowadzić do jedności z Bogiem. Kapłan może podać jakąś radę, ale spowiedź nie jest miejscem na prowadzenie terapii. Jeśli terapia jest rzeczywiście potrzebna, to można taką osobę skierować do odpowiedniej poradni.

   

 
Jeszcze kilka lat temu podejście do psychologii czy psychoterapii było dosyć negatywne. Dziś już nikt nie wstydzi się przyznać, że korzysta z pomocy psychologa. Czy w związku z tym nie pojawi się problem, że ludzie zamiast do konfesjonału będą przychodzić na terapię?
               Być może taki się stanie, ale to będzie raczej wynikiem laicyzacji społeczeństwa, a nie tego, że psychoterapia stanie się nagle konkurencyjna dla sakramentu pokuty. Psychoterapia nigdy nie dotknie tych sfer, których dotyka spowiedź. Psycholog może pomóc przezwyciężyć poczucie winy, ale on nie przebaczy grzechów, to do niego nie należy. Z drugiej strony, w sakramencie pokuty można doprowadzić do jedności z Bogiem, ale ja nie będę z nikim trenował jakichś zachowań, bo nie taka jest rola spowiednika. Myślę, że te dwie posługi mogą bez problemu być ze sobą komplementarne. Natomiast jeśli ktoś zdecyduje się odrzucić sakrament pokuty, to nawet z najlepszą psychoterapią nie zapełni potrzeby pojednania i przebaczenia.

   

Jak właściwie odróżnić grzech od problemu, który nadaje się do psychoterapii?
                 Grzechem jest świadome i dobrowolne wystąpienie przeciwko prawu Bożemu. Czyli jest to konkretny czyn, z którego zdaję sobie sprawę, że jest niezgodny z Bożymi przykazaniami, a sumienie wyrzuca mi, że zrobiłem coś złego. Ale jeśli człowiek doświadczył strasznej krzywdy, na przykład przemocy seksualnej lub fizycznej, to w jego życiu mogą pojawić się problemy, lęki, które nie są stricte grzechem, ale skutkiem doświadczeń traumatycznych. I tutaj potrzeba, z jednej strony pomocy kapłana, który będzie pokazywał Boga jako Osobę bliską, miłującą i przebaczającą, a z drugiej – psychologa, który pomoże przepracować tę traumę. Oczywiście mogą pojawić się również problemy, których nie da się tak dokładnie przeciąć na pół, na przykład trudności z utrzymaniem koncentracji na modlitwie. Ksiądz będzie radził takiej osobie, co ma robić, aby dobrze się modlić. Natomiast ktoś może powiedzieć: hola, trudności z koncentracją to przecież jest problem psychologiczny. Tej sfery nie da się tak doskonale oddzielić, jak w przypadku doświadczeń traumatycznych człowieka. Dlatego powtarzam jeszcze raz, że sakrament pokuty i psychoterapia powinny być komplementarne przy jednoczesnym zachowaniu autonomiczności tych dwóch sfer.

      

Jaka jest rola duszpasterzy w uświadamianiu wiernym znaczenia sakramentu pokuty? Wydaje mi się, że po przygotowaniach do Pierwszej Komunii jesteśmy pozostawieni sami sobie, później jeszcze przed bierzmowaniem szerzej wraca się do tego tematu, ale na tym koniec.  
                Nie tragizowałbym aż tak bardzo, chociaż przyznaję, że w naszym przepowiadaniu bardzo rzadko poruszany jest temat sakramentu pokuty. Nieraz sam jestem zdziwiony, kiedy głosząc rekolekcje o spowiedzi, ludzie mówią: nikt nam o tym wcześniej nie powiedział. Na pewno może brakować nam dobrego przepowiadania, ale myślę, że powoli ta luka się wypełnia. Tworzy się przestrzeń dla tych, którzy chcą dojrzale korzystać z tego sakramentu. Na przykład coraz częściej tworzy się dyżury w konfesjonałach, gdzie dany kapłan spowiada w określonych godzinach. To daje możliwość wyboru spowiednika, który mi najbardziej odpowiada, z którym potrafię rozmawiać i odnaleźć konkretną drogę duchowego rozwoju. Poza tym w wielu kościołach w Polsce proponuje się spowiedź wieczorną porą, połączoną z wystawienie Najświętszy Sakrament do cichej adoracji, na przykład u nas dwa razy w tygodniu jest spowiedź do godziny 21. Cieszę się bardzo, że takich miejsc, gdzie można spokojnie doświadczać sakramentu pokuty jest coraz więcej. W takich warunkach można spokojnie zadawać spowiednikowi pytania, rozwiązywać problemy i rzeczywiście odczuć, że w tym miejscu spotykam się jednocześnie ze spowiednikiem i samym Bogiem. Myślę, że można bardzo dużo mówić, jak mamy się dobrze przygotować do sakramentu pokuty, ale ostatecznie najlepszą formacją jest sama spowiedź. Jeśli jest dobry spowiednik, który pokaże jak się spowiadać, usystematyzować i poukładać pewne rzeczy, to mamy doskonałe przygotowanie do sakramentu pokuty. 

    

Dobry spowiednik to znaczy jaki?
                Taki, który przede wszystkim sam się spowiada, podkreślają to wszystkie dokumenty Kościoła. Kapłan ma wtedy świadomość, że sam też jest grzesznikiem i w tym sakramencie służy drugiemu człowiekowi. To nie jest jego miłosierdzie, tylko miłosierdzie Boga. Kapłan nie jest jego źródłem, ale ono ma przez niego przepływać. Po drugie dobry spowiednik to taki, który chce spowiadać, lubi to robić i czeka na osoby, które przychodzą do sakramentu pokuty – to jest niesłychanie ważne. Kapłan musi również nieustannie pogłębiać swoją wiedzę teologiczną, swoją relację z Bogiem, ale też swoje widzenie świata, po to, żeby lepiej zrozumieć człowieka, który dzisiaj przychodzi do kratek konfesjonału.

   

 
A może krzyczeć na penitenta?
            Nie mówiłbym tu o krzyku, ale czasem trzeba coś mocniej powiedzieć. Osobiście jednak, z moją duchowością, nastawiam się na to, żeby nigdy nie krzyczeć. Myślę, że więcej można zdziałać łagodnością niż krzykiem, czy nakazującym tonem.

   

Słuchając Ojca można rzeczywiście odczuć, że spowiedź nie jest taka straszna, jak się nam wydaje. Jednak niektórzy ciągle przystępują do sakramentu pokuty z jakimś lękiem. Dlaczego tak się dzieje?
              Z jednej strony może to wynikać z jakiegoś przykrego doświadczenia ze spowiedzi, a z drugiej – często też rodzice straszą w ten sposób swoje dzieci, mówiąc: słuchaj Bozia cię widzi, a teraz pójdziesz powiesz księdzu co zrobiłeś i zobaczysz co ci powie. Pewnie tego typu schematy – krzyczącego księdza, czy Boga, który tylko czeka, aby nam przygadać – pozostają w nas i utrudniają nam przystępowanie do sakrament pokuty. Myślę jednaka, że warto szukać dobrego spowiednika, który będzie nas prowadził. Ja w swoim życiu i zakonnym, i jeszcze przed wstąpieniem do zgromadzenia, miałem szczęście spotkać naprawdę dobrych spowiedników. To rzeczywiście formułuje otwartość na sakrament pokuty.

    

 
Książka Grzechy w kratkę” to kolejny dowód na to, że tematyka spowiedzi jest ciągle przez nas poszukiwana, dlaczego?
               Myślę, że to wynika z ciągłej konfrontacji człowieka z własnym grzechem i potrzebą pojednania. Nie da się wymazać grzechów z historii naszego życia albo zmienić jej, czy zacząć jeszcze raz, od początku. Natomiast mogę na to życie spojrzeć inaczej, razem z Bogiem, a wtedy zobaczę, że grzech nie jest ostatnim słowem, bo jeszcze pozostało przebaczenie. Myślę, że ta tematyka będzie ciągle dla nas bliska, bo dzisiaj mamy wokół siebie wiele dylematów moralnych, z którymi przyjdzie nam się konfrontować i poszukujemy spokoju sumienia. Oczywiście możemy to sumienie znieczulać, w jakiś inny sposób uspokajać, ale ostatecznie ono zawsze będzie pokrzykiwać, choćby z daleka, że coś w naszym życiu jest nieuporządkowane.

   

Dla kogo przeznaczona jest ta książka?
            Dla każdego kto chce się spowiadać. Ona jest tak zrobiona, żeby mogła trafić do szerokiego grona odbiorców, choć sama szata graficzna może sugerować, że jest przeznaczona dla młodego czytelnika. Książka ta jest rodzajem leksykonu, który można czytać po kolei, ale również na wyrywki, wyszukując tematy, które nas interesują. To jest mini kompendium, dla kogoś, kto przychodzi do sakramentu pokuty.