881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Łukasz Wojtusik: Kult młodości? Atrakcyjni jesteśmy tylko jako młodzi, produktywni, pełni sił witalnych?

Leon Knabit OSB: Smuci mnie pościg za źle rozumianym pięknem. Dziś musimy rozebrać się do rosołu, by udowodnić swoją atrakcyjność. Na szczęście gusta mamy różne (uśmiech), nie wszyscy lubią patrzeć na bardzo szczupłe modelki, nie każdy chce się wpatrywać w muskularnych panów bez koszulek. Presję związaną z promowaniem młodości i podkolorowanym pięknem świetnie widać w Internecie. „Piękne pupy” grzmi napis na jednym z portali. Okazuje się, że użytkownik, który trafi na tę stronę, musi wybrać spośród kilkunastu pup najładniejszą. Dokonując wyboru, głosuje, która pupa pojedzie na wycieczkę zagraniczną. Nieważny jest człowiek, kobieta, wszystko odbywa się na poziomie pupy. To strasznie głupie. I niegodne. Dawniej wypinanie pośladków było po prostu obraźliwe. Zmieniły się zwyczaje, cały czas przesuwana jest granica tego, co wolno pokazać. Można być mniej „wystawnym” i żyć (uśmiech). A mężczyźni?

Wydaje mi się, że w przypadku mężczyzn presja jest mniejsza.

Czyżby? Promuje się dla nich zabiegi, depilacje, wizyty u kosmetyczki.

Za moich czasów mojej młodości mężczyzna przede wszystkim musiał mieć gadane! Ładny nie jest, ale jak coś powie! I jeszcze spojrzenie. To, jak mężczyzna patrzy, było ważne. Moda na styl ubierania się jest zmienna, przemija, wraca po kilkudziesięciu latach. Moda na eleganckie wysławianie się powinna, moim zdaniem, być nieprzemijająca.

W zakonach problemu z modą chyba nie ma?

Stroje zakonne związane są od wieków z tradycją danego zgromadzenia. Habit jest częścią naszej codzienności, chodzi właśnie o to, by nie zwracać uwagi na sprawy, które z perspektywy służby zakonnej nie mają znaczenia. Choć czasem ukrywając coś, pokazujemy o wiele więcej. Wiele sióstr zakonnych pokazuje w zasadzie tylko swoją twarz. A patrzy się na nie! (śmiech) Niewygodne ograniczenie, z którego sporo można wyczytać. Prawda o człowieku wypisana jest na twarzy.

Chrześcijanom religia nakazuje szacunek do ciała. Jak to rozumieć?

W kontekście naszych rozmów? Na pewno nie można pozostawić ciała niepogrzebanego, wiadomo o tym od czasów Antygony. Warto dbać o higienę, nie przesadzać. Nie jestem lekarzem, ale zalecałbym umiar w ekstremalnych dietach, ćwiczeniach ponad siły. Wysiłek jest konieczny, zdrowy, odnawia, motywuje do kolejnej próby. Ale trzeba uważać, żeby w imię lepiej umięśnionej klatki piersiowej nie zrobić sobie krzywdy, przesadzając z treningiem na siłowni. Konsekwencje mogą być bardzo poważne.

Pielęgnujemy ciało, które z dnia na dzień, zgodnie z tym co mówiliśmy – bliżej jest śmierci.

Inaczej się nie da.

Poproszę o receptę ojca Leona Knabita na długowieczność.

Pytają mnie o to często, a ja nie wiem, co odpowiedzieć. Żyć normalnie i tyle. Nie moja wina, że mnie Pan Bóg na świecie tak długo trzyma (uśmiech). Spora część z moich uczniów i uczennic leży już na cmentarzu w Tyńcu. Spotykam się często w grupach osób starszych, rozmawiamy między innymi o tym, jak radzić sobie ze starością, sporo mogę się wtedy dowiedzieć. Ważna jest wola życia, trochę szczęścia, dużo ruchu, trochę dystansu do siebie. Mój kolega, Paweł Molski, który wiele lat temu uświadomił mi, że mam powołanie, zmarł jakiś czas temu. Miał prawie dziewięćdziesiąt lat. Kiedy dostał zapalenia otrzewnej w latach pięćdziesiątych, lekarze nie dawali mu wielkich szans. A jednak organizm zwyciężył.

Ludzie chcą wiedzieć, dlaczego tak długo żyję. Trzeba by mi chyba zrobić badania genetyczne (uśmiech). Wydaje mi się, że sformułowanie jednej reguły, diety-cud, przepisu na długowieczność jest niemożliwe. Weźmy dziadka, który przez całe życie wypalał codziennie paczkę papierosów. Ma dziewięćdziesiąt lat, pali i żyje. Jakby przestał, to pewnie od razu by umarł.

Starość może być atrakcyjna?

Poświęcone są temu rozliczne sympozja naukowe, my również podczas naszych pogadanek poruszaliśmy ten temat, dlatego odwróćmy nieco perspektywę myślenia. Jeśli starość się niektórym ludziom udała, to i Panu Bogu się udała. Działajmy tak, by się Bóg nie musiał za nas wstydzić! Problem nie leży w fizyczności, ale w duchowości. Jeśli w naszej rodzinie panują w miarę zdrowe relacje, jeśli troszczymy się jednakowo o jej członków, jeśli zauważamy potrzeby drugiego – wszystko powinno być dobrze. Zbudowanie więzi międzyludzkich nie jest łatwe, ale mamy na to całe swoje życie. Jeśli nie znamy godziny śmierci, tym bardziej nie można marnować czasu na drobiazgi.

Ale starość przeważnie uwypukla nasze niedoskonałości, pogłębia lęki.

Nie odbierałbym ludziom prawa do pięknej starości.Fragment książki Łukasza Wojtusika i Ojca Leona Knabita OSB pt. „Dusza z ciała wyleciała. Rozmowy o śmierci i nie tylko” – Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC