881 776 552 (całodobowo: wezwania do chorych, sprawy pogrzebowe)

Życie po śmierci

Baj, baju, będziesz w raju - oto w co wy chrześcijanie wierzycie.

Opowiem ci za C. S. Lewisem: „Tego rodzaju kpiny są godne pożałowania… Bo albo jest niebo, albo go nie ma. Jeśli go nie ma, to chrześcijaństwo jest fałszywe, gdyż nauka o niebie przenika całą jego tkankę. A jeżeli jest, to tej prawdzie, jak każdej innej, trzeba spojrzeć w oczy, bez względu na to, czy ona służy czy nie na konferencjach politycznych”.

Ale nadzieja na niebo odwraca was od troski, aby polepszyć życie na ziemi. Wy chrześcijanie jesteście właściwie zdrajcami ziemi.

Nie. Historia świadczy wymownie, że najwięcej przyczynili się do polepszenia życia na ziemi ci, co najmocniej wierzyli w przyszły świat. Jeśli droga, na której się znajdujesz, prowadzi do nikąd, nie przywiązujesz do niej wagi. Przeciwnie, jeżeli uważasz, że prowadzi ona do jakiegoś ważnego miejsca, to się jej trzymasz. Jeśli kobieta w ciąży uważa, że jej dziecko urodzi się martwe, to nie troszczy się o nie wiele. A gdy ma nadzieję, że będzie żyło po urodzeniu, to troszczy się o swą ciążę.

Ale troska o przyszły świat to eskapizm, ucieczka od rzeczywistości.

Kto najbardziej zwalcza eskapizm? Strażnicy więzienni. Pilnują, by im więźniowie nie uciekli. Pomyśl o tym. Ale niebo to tylko pobożne życzenie.

Takim sformułowaniem można łatwo wyjaśnić wiarę w życie po śmierci.

Czy wiara w piekło jest również pobożnym życzeniem? My wierzymy w jedno i drugie, ponieważ Chrystus o tym nauczał, a my wierzymy w Niego. Dawno temu starożytny filozof rzymski Lukrecjusz, materialista, zdemaskował się mówiąc, że powinniśmy przestać wierzyć w życie po śmierci, bo wtedy nie musimy obawiać się piekła. Oto pobożne życzenie. W takim razie dlaczego wierzą w to głównie biedni? Czy nie jest to podejrzana okoliczność, że ci, którym jest najciężej na ziemi, najłatwiej wierzą w drugi świat?

To nie ubogim, ale bogatym jest najtrudniej być szczęśliwymi na tym świecie, jak o tym świadczy statystyka samobójstw. Ubodzy wierzą nie dlatego, że zaślepia ich ubóstwo, ale ponieważ nie są zaślepieni przez bogactwo. (Jezus, jak wiesz, powiedział kilka mocnych, szokujących zdań o bogactwie).

Ale powód wiary w życie po śmierci jest tego samego rodzaju co złudne pragnienie bogactwa. To jest wyrachowanie. Jeżeli teraz jestem dobry, to później otrzymam nagrodę. To nie jest uczciwe, nie świadczy o miłości i szczerym sercu. Życie po śmierci psuje twoje intencje. Powinieneś kochać Boga i swego bliźniego dla nich samych, a nie dla siebie samego czy dla nagrody w niebie. Gromadzić punkty jak zuchy w harcerstwie to łapówka, przekupstwo.

My wierzymy dlatego, że tak uczył Jezus Chrystus. Czyż mógłby On doradzać nam przekupstwo? Żaden samolub nie chce naprawdę nieba, bo niebo to oddanie siebie z bezinteresownej miłości na zawsze. Niebo to nie zewnętrzna odznaka przypięta do życia spędzonego w szczerej miłości; to jest samo życie, dopełnione. Podobnie jak małżeństwo, niebo nie jest łapówką czy zapłatą dla najemników.

Czy nie budzi podejrzeń, że nasze wyobrażenia nieba są takie ziemskie? Czy to nie wygląda na pobożne życzenie – spotkać drogich zmarłych po drugiej stronie itp.

To są tylko nasze wyobrażenia. W rzeczywistości, „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).

To znów jest zbyt nieziemskie. Nie mógłbym czuć się swobodnie z aniołami.

Jezus zapewnia nas, że przygotuje nam w niebie nasze apartamenty („mieszkania”) (por. J 14, 2). On załatwi to lepiej niż jakikolwiek ziemski hotelarz. Ten, który nas zaplanował, na pewno umieści nas w takim niebie, które będzie nam pasować.

Odpowiedziałeś na moje zarzuty, ale nie podałeś żadnych dowodów swojej wiary. Proszę mi udowodnić, że żyjemy po śmierci.

Jak? Naukowo? Gdyby to było możliwe, nie byłoby niewierzących, a w konsekwencji nie byłoby wolnego wyboru i zasługi za ufność i wiarę.

A więc ślepa wiara? Skok w ciemność?

Nie, to jest skok w światło. Są racje, żeby wierzyć. Podaję siedem. Pierwsza – słowo Boże: Jezus i całe Pismo Święte uczą o niebie. Dalej: Bóg ze swej natury kocha nas nieskończenie i jest wszechmocny. Jeżeli nawet ty kochając chcesz ocalić swych ukochanych od śmierci, to czy Bóg kocha nas mniej? A On może uczynić cokolwiek chce. Trzecia racja to ogarniająca wszystko sprawiedliwość, nie zadośćuczy- niona w tym życiu. Cisi jeszcze nie posiedli ziemi. Jeśli śmierć kończy wszystko, to „wszystko” jest nieszczęsną historią. A oto czwarta racja: wewnętrzna wartość i niepowtarzalność osoby. Prawdę tę widzi się oczyma bezinteresownej miłości. Jeśli śmierć kończy wszystko, wtedy to co niezbędne wyrzuca się jak zużytą serwetkę higieniczną, bowiem osoby traktuje się jak rzeczy. Wtedy Bóg czyni dokładnie to, czego nam zakazuje. Piąta racja: obraz Boga w nas, dusza, osoba, ja – to nie jest rzecz czy przedmiot, czy to. To nie jest jakiś organ ciała. To nie jest rzecz, którą może zabić kulka lub nowotwór. To jest moja dusza, moja osobowość. Ja nie jestem jedynie ciałem, gdyż ja mam swe ciało. Właściciel jest czymś więcej niż własność. Szósta racja: świadectwo naocznych świadków, świętych mistyków i przywołanych do życia pacjentów, którzy dotknęli drugiego świata w bliskim doświadczeniu śmierci. Oni wiedzą. Ale moim najsilniejszym dowodem, dla którego wierzę w życie po śmierci, jest Zmartwychwstanie Jezusa. Kościół świadczy o tym przez 20 wieków. To nie jest teoria, to jest fakt.

Oprócz tego Kościół uczy, że istnieje też piekło. Jest to barbarzyńska doktryna, tęgi kij do bicia ludzi po głowie. Piekło pokazuje, że Kościół opiera się na strachu.

My wierzymy w piekło, bo nauczał o nim Jezus, a Jezus nie jest kimś, kto posługuje się strachem zamiast miłości, jeżeli nie ma potrzeby. Piekło jest straszne. Niektóre rzeczy na ziemi są również straszne, ale nie znaczy to, że ich nie ma.

Czy Jezus nie głosił prostej ewangelii miłości i współczucia? Czy nauki o piekle nie zaostrzył potem Kościół, może już św. Paweł?

Chyba przeciwnie. Nikt nie mówił więcej o piekle niż Jezus. Należałoby raczej przyznać, że św. Paweł złagodził Jego przesłanie. W paru tekstach zdaje się on podtrzymywać nikłą nadzieję, że może wszyscy będą zbawieni.

Przecież piekło sprzeciwia się całkowicie miłości Bożej.

Bynajmniej. Ono ukazuje Bożą miłość. Bóg z miłości stworzył nas jako istoty wolne, a nie roboty, i tylko nasz wolny wybór tego co złe stwarza piekło.

Skoro Bóg jest wszechmocny, to czy nie może On sprawić, że nikt nie dostanie się do piekła?

Jak? Wbrew woli człowieka? Gdy ten upiera się mówiąc nie? Bóg nie zawiesza wolności.

Ale czy to słuszne karać ludzi na wieki za grzechy popełnione w czasie? Czy nie jest to niesprawiedliwość wymierzać nie kończącą się karę za grzechy skończone, ograniczone?

Tu nie mamy do czynienia z matematyką, ale z miłością. Odrzuć zaproszenie kogoś, kto cię kocha, a pozostaniesz niekochany – to proste. Odrzuć nieskończoną miłość, a doświadczysz nieskończonego braku miłości. Bóg tak ukształtował nasze serce, że może go wypełnić tylko nieskończona miłość, inaczej jest w nim próżnia, w pewnym sensie nieskończona. Jeżeli odmawiamy, nic jej nigdy nie wypełni.

Jak mógłby ktoś rozsądny woleć piekło niż niebo? A jeżeli taki wybór jest szaleństwem, to jak można kogokolwiek potępić za to?

Tym samym argumentem można „udowadniać”, że nie ma też żadnego grzechu na ziemi. Każdy grzech jest szaleństwem: przekładać siebie bez Boga nad Boga. Każdy grzech jest małą pamiątką z piekła. To jest szalone, ale prawdziwe. Ale jak Bóg może Cię przyjąć do nieba, jeżeli twoim jedynym motywem jest strach przed piekłem? Czy to nie jest niskie i interesowne, wyrachowanie?

Miłość schyla się, by zdobyć. To nie jest wyrachowane, gdyż jak piekło nie jest tylko karą za grzech, ale samym grzechem, doprowadzonym do pełni, tak samo niebo nie jest tylko nagrodą za dobro, ale samym dobrem, dopełnieniem. Jeżeli nie lubisz dobra, nie będziesz lubił nieba.

Z tego by wynikało, że piekło i niebo są już w tym życiu?

Ich zarodki – tak! Pszenica i zielsko rosną na ziemi razem (por. Mt 13). Oto czym jest każdy wybór w życiu: pomagać róść niebiańskiej pszenicy lub piekielnemu zielsku. Taki jest związek tej „eskapistycznej” (uciekającej od rzeczywistości) doktryny z codziennym życiem. Jesteśmy w wielkiej walce. Chodzimy po ostrzu brzytwy.

A twoje oczy są przykute wciąż do ogni piekielnych – w strachu?

Nie, ale do oczu Boga – w miłości.

Peter Kreeft
Tłum. MC z Fundamentals ofthe Faith