– Jak to jest z moją modlitwą? – o zadanie sobie takiego pytania poprosił Franciszek wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra w Watykanie na modlitwę na Anioł Pański.
Papież pytał, czy nasza modlitwa jest odważna, „czy też jest może anemiczna, powierzchowna, złożona z rytuałów bez uczuć i serca?”.
Komentując przywrócenie przez Jezusa wzroku Bartymeuszowi, papież zwrócił uwagę, że „Bóg zawsze wsłuchuje się w wołanie ubogiego”. Jezus dostrzegł, że ślepiec jest pełen wiary, „która nie boi się nalegać, pukać do Bożego serca”. Wiara Bartymeusza przejawiła się w jego modlitwie, która nie była nieśmiała i konwencjonalna. Z serca wykrzyczał on „przyjaznemu Bogu cały swój dramat”, prosząc o „miłosierdzie dla swojej osoby, dla swojego życia”.
Franciszek zaznaczył, że „Bartymeusz nie używa wielu słów. Mówi to, co istotne i powierza się miłości Boga, który może sprawić, aby jego życie rozkwitło na nowo, czyniąc to, co jest niemożliwe dla ludzi”.
Papież prosił zgromadzonych, by zadali sobie pytanie: „Jak to jest z moją modlitwą?”
Wyjaśnił, że „kiedy wiara jest żywa, modlitwa jest serdeczna: nie żebrze o grosze, nie sprowadza się do potrzeb chwili”. A „Jezusa, który może wszystko, trzeba prosić o wszystko”.
– On nie może się doczekać, aby wylać swoją łaskę i radość do naszych serc, ale niestety to my trzymamy się z daleka, przez nieśmiałość, lenistwo lub niewiarę – podkreślił papież.