„Głęboko wierzę, że niespodziewanie znalazłam się w pokoju umierającej mamy dzięki świętemu Józefowi, do którego modliłam się o dobrą śmierć dla niej”.
Nie pamiętam już, kiedy wybrałam sobie św. Józefa za „dodatkowego patrona”. Mam do niego szczególne nabożeństwo. Modliłam się do niego od dawna, korzystając z modlitewników. Byłam dwa razy w Kaliszu, gdzie zawierzałam siebie i moją rodzinę Oblubieńcowi Maryi. Tam też kupiłam obraz Świętej Rodziny. Od koleżanki z Krakowa dowiedziałam się, że u sióstr bernardynek, w klasztorze przy ul. Poselskiej 21, w głównym ołtarzu znajduje się cudowny obraz św. Józefa z Panem Jezusem. Ponieważ św. Józef jest patronem dobrej śmierci, w styczniu 2013 roku zapisałam się u sióstr do Pobożnego Stowarzyszenia Dobrej Śmierci ustanowionego pod wezwaniem św. Józefa do niesienia pomocy konającym. Chciałabym opisać wydarzenie, w którym otrzymałam pomoc św. Józefa jako patrona dobrej śmierci.
W 2015 roku poważnie rozchorowała się moja mama. Musiała być często hospitalizowana. Pod koniec czerwca 2016 roku znów znalazła się w szpitalu. Ponownie otrzymała sakrament namaszczenia chorych, jej stan się polepszył. Przebywała w szpitalu prawie dwa tygodnie. W poniedziałek, 11 lipca 2016 roku, po wizycie lekarskiej dowiedziałam się, że mama od soboty chce zostać wypisana do domu. Mimo że jej stan zdrowia był ciężki, rozmawiała ze wszystkimi, była przytomna, czytała nawet tygodnik „Niedziela”. Ordynator oddziału zgodził się, aby wypisać mamę na jej życzenie. Mama była bardzo niecierpliwa, wołała na sali głośno, „że chce szybko jechać do domu, bo będzie umierać”. Dopiero późnym popołudniem została przywieziona karetką do domu. A ja, gdy wynosiłam jej rzeczy do samochodu, poczułam w sercu pokój, ale nie wiedziałam jeszcze, co on znaczy.
Poczułam, że muszę iść do mamy
O godzinie 18 w naszej bazylice Matki Bożej Bolesnej w Limanowej była celebrowana msza święta w intencji mamy, o wypełnienie woli Bożej. Wieczorem na życzenie mamy przyszła odwiedzić ją wnuczka Monika. Noc mama przespała spokojnie, cały czas była podłączona do tlenu. Następnego dnia zjadła jeszcze śniadanie i obiad. Około godziny 18 przyszła w odwiedziny bratowa z dziećmi, ale mama już z nimi nie rozmawiała, otworzyła tylko jedno oko. Po ich wyjściu zaczęłam w kuchni przygotowywać kolację i lekarstwa dla mamy. Nagle poczułam, że muszę do niej zajrzeć.
Kiedy stanęłam przed jej łóżkiem, mama już nie oddychała. Nie wiemy, ile trwa oddzielenie duszy od ciała. Zapaliłam więc spokojnie gromnicę i zaczęłam odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Po zakończeniu koronki odczułam w sercu wielki pokój.
Święty Józef, patron dobrej śmierci
Głęboko wierzę, że to, że niespodziewanie znalazłam się w pokoju mamy, sprawił św. Józef, do którego modliłam się o dobrą śmierć dla niej następującą modlitwą:
„O św. Józefie, mój dobry Ojcze, Ty, któryś miał niewymowną pociechę umierać w objęciach Jezusa i Maryi, ratuj mnie zawsze i w owej także chwili, kiedy dusza moja będzie blisko opuszczenia ciała. Wyjednaj mi łaskę oddania ducha podobnie jak Ty w objęciach Jezusa i Maryi. O Jezu, o Maryjo, o Józefie święty, teraz i w godzinę śmierci w ręce Wasze oddaję duszę moją. Amen”.
Wierzę również, że mama modliła się o dobrą śmierć, często też odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Chciała umrzeć w domu i po śmierci także tutaj leżała. W jej pokoju na ścianie od 2013 roku wsi obraz św. Józefa od sióstr bernardynek z Krakowa.
Napisałam to świadectwo o wstawiennictwie św. Józefa, aby podzielić się z innymi, że należy modlić się do św. Józefa nie tylko w trudnych sprawach, ale przede wszystkim o dobrą śmierć. On taką miał, ponieważ umierał w objęciach Jezusa i Maryi.
Nad moim łóżkiem też wisi obraz św. Józefa. Od kilku lat na czas odpustu św. Józefa 19 marca jadę do św. Józefa do Krakowa na ul. Poselską 21.