Wytwarzana pod wpływem słońca w skórze witamina D jest następnie przetwarzana przez wątrobę i nerki do aktywnej postaci – kalcytriolu. Wystarczy 20 minutowa ekspozycja na słońce dziennie. Jesienią i zimą kąt padania promieni słonecznych w naszej szerokości geograficznej jest zbyt mały, aby proces produkcji witaminy w skórze był wydajny. Poza tym nawet w lecie przebywamy zbyt mało na słońcu albo używamy kremów z filtrem, chroniąc się przed poparzeniem.
W USA witamina D dodawana jest do mleka i soku pomarańczowego, w Polsce nie jest stosowana. Tłuste ryby oceaniczne lub tran , jadane co najmniej 2 razy w tygodniu , dostarczają znaczącej i często wystarczającej ilości witaminy, jednak produkty te rzadko są obecne w naszym menu.
Wszystko to powoduje , że coraz mniej Polaków ma prawidłowe stężenie witaminy D we krwi i w tkankach. A to witamina niezwykle ważna dla wielu procesów zachodzących organizmie odpowiada za wchłanianie wapnia i fosforu z przewodu pokarmowego, a te dwa pierwiastki są budulcem kości.
Niedobór witaminy D dzieciństwie prowadzi do krzywicy , a u dorosłych do tzw. osteomalacji, która jest właściwie tym samym co krzywica – rozmiękaniem kości. Poza tym wapń i fosforany są niezbędne dla prawidłowego działania mięśni, stąd przy niedoborze witaminy D słabnie ich siła , mogą pojawić się problemy z chodzeniem, a prawie zawsze występują bolesne skurcze.
Wyrównanie niedoborów witaminy D i wapnia poprawia uwapnienie kości , zapobiega ich złamaniom oraz zwiększa siłę mięśni. Odpowiedni poziom tych substancji jest potrzebny do prawidłowego krzepnięcia krwi i obrony przed zakażeniami. Słoneczna witamina uczestniczy w wytwarzaniu białka o działaniu przeciwbakteryjnym- katelicydyny- stąd też stosowane przed erą antybiotyków leczenie gruźlicy kąpielami słonecznymi było ze wszech miar uzasadnione.
Badania ostatnich lat wykazały , że niedobór witaminy D wiąże się ze zwiększonym ryzykiem rozwoju nowotworów ( np. jajnika , piersi, i jelita grubego), chorób układu krążenia , szczególnie nadciśnienia tętniczego oraz cukrzycy.
Anna Jarosz
„Zdrowie” nr 1 2011