Imię Józef oznacza „oby Pan (Jahwe) dodał”. W czasach Jezusa należało ono do imion pospolitych. Pierwszym znanym Józefem był syn Racheli i patriarchy Jakuba. Gdy Bóg wysłuchał modlitw Racheli i mimo bezpłodności dał jej syna, nazwała go Józef (hebr. „yosep”), mówiąc: Oby Pan dodał mi jeszcze drugiego syna! (Rdz 30, 24). W imieniu Józef jest więc zawarte pragnienie połączone z wdzięcznością.
O początkach życia Józefa wiemy niewiele. Święty Mateusz umieszcza go w genealogii Jezusa, zaznaczając jedynie, że był synem Jakuba i mężem Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem (Mt 1, 16). Józef w Mateuszowym ujęciu jest ostatnim ogniwem w długim łańcuchu, sięgającym aż do Abrahama; mimo iż pozbawiony swej królewskości, jest gwarancją spełnienia obietnic, przekraczających przestrzeń i czas (B. Martelet).
Święty Łukasz dodaje, że wywodził się z królewskiego rodu Dawida (por. Łk 1, 26). Józef bez wątpienia odziedziczył cnoty swych przodków: odwagę, hojność i coś z dumy i samotności, co uzupełniało wielkość jego duszy.Serce króla „upojonego Bogiem” odnalazło się i wzrosło w piersi jego potomka (B. Martelet).
Józef był mężem Maryi. Wiele legend narosło wokół tego małżeństwa. Tradycja poparta apokryfami głosiła, że Maryja została ofiarowana na służbę Bogu w świątyni jerozolimskiej. Po ukończeniu czternastego roku życia musiała opuścić świątynię, by powrócić do domu rodzinnego, a następnie wyjść za mąż. Jednak sądziła, że Jej przeznaczeniem jest służba Bogu. Arcykapłan przeprowadził wówczas „próbę woli Bożej”. Zebrał wokół ołtarza laski przyniesione przez przedstawicieli rodu Dawida (lub dwunastu plemion Izraela). Nad laską Józefa, która zakwitła, usiadła biała gołębica i właśnie on został wybrany na męża Maryi. Według Protoewangelii Jakuba był wdowcem i ojcem dzieci z poprzednich małżeństw. Stąd przedstawia się go jako człowieka w podeszłym wieku. Ewangelie nie potwierdzają przekazów legendarnych. Według nich był młodym, energicznym, odważnym ojcem, który musiał przejść wiele prób, by chronić swoją rodzinę, a następnie troszczyć się o jej utrzymanie jako rzemieślnik.
Maryja została zaręczona Józefowi. Hebrajskie (i aramejskie) słowo na zaręczyny to „kidduszin”, co oznacza „poświęcenie, oddzielenie”, czyli wyznaczenie, wyodrębnienie danej kobiety z myślą o danym mężczyźnie (D. Stern). Maryja liczyła przypuszczalnie od dwunastu do czternastu lat (najwyżej szesnaście). Józef najprawdopodobniej od osiemnastu do dwudziestu. Małżeństwo zostało prawdopodobnie zaaranżowane przez ich rodziców, za zgodą obojga. W Judei narzeczeni mogli przebywać w swoim towarzystwie, lecz w Galilei zgadzano się na to niechętnie – Maryja i Józef mogli w ogóle nie przebywać z sobą sam na sam (C.S. Keener). Nie mogli również zerwać zaręczyn. Wprawdzie narzeczony mógł przedstawić list rozwodowy, jednak nie kobieta. Gdyby to uczyniła, traktowano by ją jak cudzołożnicę.
Józef bardzo kochał Maryję. Nie wiemy jednak nic o uczuciach, jakie przeżywali. Niektórzy egzegeci sądzą, że Maryja zachowała tajemnicę poczęcia dla siebie. Podzieliła się nią jedynie z Elżbietą. Jest to jednak mało prawdopodobne. Maryja była z pewnością doskonała pod każdym względem, była więc doskonałą kobietą, posiadającą wszystkie kobiece zalety. Była doskonałą narzeczoną, doskonałą małżonką. Młoda mama, kiedy tylko dostrzeże pierwsze oznaki swego macierzyństwa, jest bardzo szczęśliwa, mogąc podzielić się nimi ze wszystkimi bliskimi. Czyżby chciano, żeby Maryja odrzuciła tę radość i odmówiła jej również Józefowi? (B. Martelet).
Maryja zapewne opowiedziała przyszłemu mężowi o spotkaniu z aniołem i dziewiczym poczęciu. Zresztą trudno sobie wyobrazić, że opuściła ukochanego bez słowa na trzy miesiące, udając się do krewnej. Józef, choć oczekiwał Mesjasza, nie był chyba gotowy na tajemnicze działanie Boga. Wiadomość, która spadła na niego jak grom z jasnego nieba, zapewne wywołała duchowy kryzys. Pan przychodzi bez uprzedzenia, aby zamieszkać z nimi, i niszczy wszystkie plany, jakie z radością wspólnie snuli. Bóg poprzez swe interwencje ciągle miesza szyki. Dał Józefowi najdoskonalszą z żon, pozwolił mu oczekiwać na ludzkie szczęście wyjątkowej jakości, a później, nic nie mówiąc, zatrzymał dla siebie tę niezrównaną Małżonkę (B. Martelet).
Józef, „mąż sprawiedliwy”, przeżywał wewnętrzną walkę między miłością a poczuciem prawa wymagającego sprawiedliwości; między wrodzoną mu łagodnością, dobrocią i miłosierdziem a posłuszeństwem prawu. Prawo skazywało wiarołomną narzeczoną na karę śmierci przez ukamienowanie na progu rodzicielskiego domu (por. Pwt 22, 22-27). W czasach Jezusa nie była już ona stosowana. Zwykle oddalano niewierną narzeczoną, która porzucona i okryta hańbą, zepchnięta na margines społeczny, była odtąd zdana na siebie.
Józef, próbując ocalić dobre imię Maryi, wybrał rozwiązanie dyskretne, choć bolesne. Postanowił zerwać zaręczyny i oddalić, porzucić narzeczoną (Mt 1, 18-24). Była to bardzo wymagająca i trudna decyzja. Wszak kochał Maryję, jak żaden mężczyzna nie kochał nigdy kobiety […]. Uważał rozstanie za konieczne, ale w rzeczywistości bał się go. Byłby to koniec wszelkich jego marzeń. […] Zamierało mu serce. Nie mógł się pogodzić z myślą o rozstaniu z Tą, którą niezmiernie kochał. Ale główną przyczyną jego żalu był ból, jaki musiałby sprawić Maryi. Wiedział, że rozstanie pozostawiłoby w Jej sercu nieuleczalną ranę. Co zrobiłaby bez niego? A on? Jak wyglądałoby jego życie bez Tej, która stanowiła połowę Jego duszy? (B. Martelet).
Pozostawił więc na później wykonanie decyzji o odesłaniu małżonki. Dzięki temu miał proroczy sen. Zobaczył anioła i usłyszał słowa nadające nowy sens wydarzeniom, w których uczestniczył: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20). Słowa anioła, chociaż tchnęły nową nadzieją, rodziły pewien niepokój. Czy możliwe jest, żeby Bóg rzeczywiście przemówił? Żeby Józef otrzymał prawdę we śnie – prawdę przekraczającą wszystko, czego by można oczekiwać? Czy możliwe jest, żeby Bóg w taki sposób postępował z człowiekiem? Czy możliwe, żeby Bóg zainaugurował początek nowej historii z ludźmi? […] Możemy wyobrażać sobie, jaką wewnętrzną walkę prowadzi z tym niesłychanym orędziem otrzymanym we śnie (Benedykt XVI).
Józef jest człowiekiem wrażliwym na głos Boży, jest obdarzony wewnętrzną intuicją i czujnością, ponadto ma dar rozróżniania snu, zjawy od rzeczywistości. Dlatego podejmuje odważną decyzję: Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański (Mt 1, 24). Józef wyłania się nie tylko jako mężczyzna, prawdziwy mężczyzna, targany wątpliwościami jak każdy mężczyzna, lecz wyłania się także jako człowiek otwarty na nowość Boga, człowiek gotowy zaakceptować, że Bóg może dokonywać również rzeczy niemożliwych, oraz jako człowiek, który ze względu na ufność w Bożą wszechmoc gotów jest zaryzykować nawet to poczucie pewności, jakie brałoby się z faktu, że mógł określać się mianem sprawiedliwego według Prawa (I. Gargano). Józef jest skrupulatnym i delikatnym opiekunem dokonującego się w Maryi procesu (I. Gargano). Pozwala, by Bóg do końca doprowadził w Niej swoje dzieło. Syna Maryi nazywa imieniem Jezus. Uznaje Go więc za Zbawiciela. Pozostawia Maryję czystą. Jej dziewicze łono staje się miejscem zamieszkania Boga, jak Święte świętych w świątyni jerozolimskiej, w którym przebywała Arka Przymierza, jak tabernakulum. Józef dał Maryi bardzo dużo: swój czas, uczucie, pracę i całe swoje przywiązanie. To pewne. Ale nie mniej pewne jest również to, że otrzymał w zamian o wiele więcej, niż dał. Maryja oddała mu całe swoje serce, swe staranie, wszystko, co miała. Ponadto dała mu Syna Bożego. Przy boku Maryi Józef doskonalił swe serce i swój umysł; otrzymał dobroć, delikatność, wyjątkowe zrozumienie (B. Martelet).
swiecinapomoc.pl -ks.Stanisław Biel SJ