Różne są cierpienia na ziemi, ale do najboleśniejszych należy strata drogich osób. Święty Paweł naucza wiernych, aby po zgonie swych najdroższych nie poddawali się smutkowi, jako poganie, którzy nie mają nadziei połączenia się z umarłymi. My wierzymy, że ci, którzy nas poprzedzili w śmierci, zasnęli tylko, lecz kiedyś powstaną wszyscy złączeni miłością w Sercu Zbawiciela, zgromadzą się w jedno i nigdy się nie rozłączą. „Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie” – mówi Zbawiciel.
Gdzie przebywają tam w zaświatach nasi drodzy zmarli? Odpowiedź na to dręczące pytanie daje Jezus: „Powiadam ci,, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz aż do ostatniego pieniążka” 2) Z niezmiernych cierpień czyśćcowych największym, jest pozbawienie duszy widoku Boga, najwyższego Dobra i szczęścia. Póki dusza jest w powłoce ciała, pragnienie wiecznego szczęścia odzywa się w niej słabo, bo zagłusza je ciężar ciała, przytłumiona zmysłowa pogoń za uciechami doczesnymi i skłonność do ustawicznych roztargnień. Z chwilą porzucenia ciała duch odzyskuje swobodę i wyraźnie odczuwa głód szczęścia; całą mocą miłości już nie ziemskiej, lecz czystej, niezachwianej rwie się do Boga. To pragnienie posiadania Boga tak pali duszę, że wytwarza w niej jakby ogień, który ją pożera, a zaspokoić go nie może, bo za życia swego ziemskiego utworzyła zaporę między sobą a źródłem szczęścia przez ustawiczne ł odwracanie się od Boga, a szukanie siebie.
Prócz tego strasznego cierpienia duchowego, tej męki miłości, jest jeszcze w czyśćcu cierpienie fizyczne, które ma usunąć drugą zaporę, jaka powstała między duszą a Bogiem dlatego, że nie spełniała należycie przykazania miłości bliźniego. Choć grzesznik umiera pojednany z Bogiem, ma jednak na duszy jakieś resztki plam z dawnych grzechów. Nadto uleganie choć w rzeczach lekkich, ale często złym podszeptom miłości własnej i miłości świata, które nie jest wprawdzie grzechem, ale szpeci duszę, tworząc na niej skazy, nie mogące podobać się Bogu. O ile za życia te plamy i skazy nie zostały zgładzone, spala je ogień czyśćcowy. Ta męka nie pochodzi z Boskiej surowości, przeciwnie, ten ogień czyśćcowy to dzieło dobroci, miłości i miłosierdzia Bożego, on tylko może oczyścić duszę i dlatego go Bóg dopuszcza.
Pociechą dla nas, którzy mamy drogie osoby” w czyśćcu jest myśl, że prócz wielkich cierpień doznają one nie mniejszych radości. Cieszą się, że Boga kochają, że Go obrazić więcej nie mogą i że cierpiąc, spełniają wolę Bożą, co jest źródłem ich pokoju. Dlatego modlitwy za zmarłych kończymy słowami: „Requiescant in pace”.
Pociechą dla zmarłych jest również obcowanie z duszami czyśćcowymi, świętymi, jak i one, oraz odwiedziny Aniołów Stróżów, którzy jeszcze w czyśćcu oddają im przysługi, będąc pośrednikami między nimi a niebem i ziemią. Oni też żyjącym poddają myśl modlenia się za zmarłych, lub spieszenia im z pomocą w inny sposób.
Śmierć nie zrywa słodkich stosunków z umarłymi – zostają na zawsze związki krwi, miłości, przyjaźni, wdzięczności, które nas za życia z nimi łączyły, bo wierzymy, że drodzy nasi ty1! o odeszli, a nie zginęli, że zawsze żyją, kochają nas, pamiętają o nas i oczekują przybycia. Nie zaniedbujmy więc natchnień dobrych Aniołów – stróżów i spieszmy, z pomocą naszym ukochanym zmarłym.
Nie poprzestajmy na codziennym polecaniu dusz czyśćcowych w rannych i wieczornych pacierzach, oraz przy odmawianiu „Anioł Pański”, lecz inne jeszcze odmawiajmy za nie modlitwy podobne tym, jakie podajemy w niniejszym zbiorku.
Prócz obchodu rocznicy po zgonie bliskich krewnych trzeba, zwłaszcza w dzień Zaduszny, w sposób szczególny modlić się za nich i to nie tylko za swoich zmarłych, ale i za wszystkich zmarłych w kościele Chrystusowym. W ich intencji przystępujemy do Stołu Pańskiego i nie żałujemy ofiary na odprawienie Mszy świętej za dusze w czyśćcu.
Piszą o pewnym zacnym człowieku, który na próżno się trudził, by nawrócić ciężko chorego starca i nakłonić do pojednania się z Bogiem i przyjęcia Sakramentów św. Wtedy przyszło mu na myśl, aby w tej sprawie zwrócić się do dusz w czyśćcu. Zobowiązał się więc, że zamówi pewną liczbę Mszy św. za duszę najbardziej opuszczoną, pod warunkiem, że ta dusza wyprosi łaskę żalu za grzechy dla chorego. I oto, tego samego dnia stary grzesznik poprosił o kapłana, wyspowiadał się, przyjął św. Sakramenty, po czym wnet umarł w szczerej pokucie. Dla ubłagania miłosierdzia Bożego niech każdy z nas świadczy dokoła siebie miłosierdzie, spełniajmy względem naszych żywych braci dobre uczynki i rozdawajmy jałmużny, choćby niewielkie, jak ta wdowa ewangeliczna, wspomagajmy dusze cierpiące dwoma szelążkami, złożonymi do skarbonki kościelnej lub kawałkiem chleba danegp ubogiemu.
Aby modlitwa i uczynki miłosierne mogły rzeczywiście dopomóc cierpiącym duszom, trzeba koniecznie samemu być w stanie łaski, to jest nie poczuwać się do żadnego śmiertelnego grzechu. Stąd powstał święty zwyczaj naszych przodków, że się spowiadali w dniu Zadusznym, aby z oczyszczonym sercem mogli skutecznie zanosić ofiary i błagania za braci zmarłych.
Nabożeństwo za dusze w czyśćcu cierpiące jest miłe Bogu, ze wyjednywa nie tylko ulgę zmarłym, ale równocześnie modlącym się za te dusze udziela pociechy w smutkach, pomocy w potrzebach duchowych i doczesnych, łask i miłosierdzia Bożego w chwili wielkich utrapień.
Módlmy się więc za dusze w czyśćcu cierpiące, a za ich pośrednictwem prośmy o laski nam potrzebne.
Źródło: Maria Simma
Moje przyżycia z duszami czyśćcowymi